trescharchi trescharchi
3603
BLOG

"Ludzie honoru" walczą o odszkodowania.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 52

Tytuł jest pewną generalizacją, bowiem obdarzony nielichym poczuciem humoru - oto dowód: nie dalej jak wczoraj czy przedwczoraj apelował gorąco o szacunek w życiu publicznym i kulturę debaty - pan redaktor Adam Michnik "ludźmi honoru" nazwał tylko dwóch komunistycznych aparatczyków - panów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Możemy jednak przyjąć, że obie te persony pośrednio i bezpośrednio odpowiadały za ogół służb w PRL - a zatem niemal każdy przedstawiciel SB, UB (UB z całą pewnością, idąc tropem myślenia pana premiera Millera - przecież walczyli z "paskudnymi" z NZS) i innych służb jest też człowiekiem honoru. Tyle tytułem wytłumaczenia - dość pokrętnego, przyznaję, ale nadążyć nad logiką pana Michnika przyznającego takim ludziom jakieś cechy honorowe naprawdę nie jest prosto.

Obecnie przed sądami w Toruniu toczą się trzy sprawy o odszkodowania; niby nic takiego, bo w Polsce nieomal każdy adwokat namawia swojego klienta na batalię o jakieś "wyszarpanie" pieniędzy (polecam zapoznać się z historią rodziny "snajpera" z Górnego Śląska, która żąda zadośćuczynienia od ratującej jej życie policji) - ale tutaj materia jest naprawdę skandaliczna. I żeby była jasność: nie rozchodzi się tu o zemstę oszalałej z nienawiści prawicy, o to, że ktoś ośmielił się nie szanować uświęcionej, a szkodliwej zasady "grubej kreski"; to niezawisłe Polskie sądy wydały wyroki skazujące, w dodatku w najbardziej jasnej i bezkompromisowej dziedzinie wyrokowania - to nie jest zabawa w lustrację, gdzie można tygodniami deliberować nad okolicznościami zmuszającymi człowieka do podjęcia współpracy w tych trudnych, pokręconych czasach. To nie jest efekt działalności rzekomej "policji historycznej" z IPN, oskarżającej "starych, schorowanych, biednych" ludzi i wyszarpującej im ostatnie ochłapy z resortowych emerytur. Wyroki, które zapadły, były wyrokami za znęcanie się lub pomoc za znęcanie się nad osobami przesłuchiwanymi. Mało w tym było polityki i trudnych wyborów, więcej sadyzmu i bestialstwa.

Byli funkcjonariusze bezpieki poszli śladem swojego kolegi ze służby, który jeszcze w sierpniu tego roku złożył konkretny wniosek i wygrał - sąd bowiem orzekł, że komornik niesłusznie ściągnął mu z emerytury kwotę kary, jaką ów oskarżony otrzymał za znęcanie się nad przesłuchiwanymi, hen, w latach 80-tych. Takie werdykty wymiaru sprawiedliwości są w ogóle możliwe, gdyż Sąd Najwyższy orzekł - po długich sporach - kiedy zbrodnie komunistyczne się przedawniają. Wedle wykładni tego wyroku, przedawnienia nastąpiły jeszcze przed tym jak IPN postawił esbekom jakiekolwiek zarzuty, a to z kolei oznacza, że wyroki skazujące - jakkolwiek słuszne i dobrze udokumentowane - nie powinny były zapaść.

Ja wiem, że to uciekanie w tani populizm i granie na najniższych instynktach (gniewie, zemście i oburzeniu) - ale co zrobić; nie może być tak, że szanujące się Państwo pozostawia furtki prawne dla ludzi łamiących prawo. Bo jeszcze raz podkreślam z całą mocą - tu nie rozchodzi się o sprawy polityczne, sam IPN też jest tłem w tym wszystkim; rozchodzi się tu o zwykłe bandyctwo, tym obrzydliwsze, że popełniane przy zasłanianiu się prawem i siłą, popełniane zaś na ludziach wydanych tym esbekom na łaskę i niełaskę. To, że tego typu przestępstwa się przedawniają, to ogólnie przyjęte normy prawne - tak już jest, i trudno. Ale zapewne większość maltretowanych przez tych funkcjonariuszy jeszcze żyje. To dopiero musi być dla nich policzek - to, że ich kaci ubiegają się jeszcze o odszkodowania od Państwa. Odszkodowania, na które złożymy się My wszyscy.

Warto na koniec oddać głos samym oskarżonym - jeden z nich sądzi, że "...trudno ocenić bezmiar szkód wyrządzonych mi przez tę zimno zaplanowaną eksterminację, prowadzoną wobec mnie przez IPN..." (zażądał od Państwa 320 tysięcy złotych), inny powiada: "...jestem dumny z pracy w SB..." (po czym pozywa pewnego opozycjonistę na 40 tysięcy złotych za nazwanie go "SB-manem"). A, byłbym zapomniał - ten od "eksterminacji" (zapewne sowieccy towarzysze wytłumaczyli przy wódeczce znaczenie tego słowa, a i odpowiednimi przykładami służyć mogli) przez wytoczenie mu sprawy stracił eksponowane stanowisko w firmie, której był "twarzą". Trudno znaleźć mi przykład firmy, która chce firmować swoje produkty twarzą człowieka skazanego za znęcanie się nad innymi ludźmi - ale skoro wystąpił o odszkodowanie...

To dopiero początek całej lawiny bulwersujących wniosków o zadośćuczynienia z budżetu Państwa; w skali Kraju jest tych spraw ponad 300. 300 ludzi - osądzonych za swoje zbrodnie, ogłoszonych winnymi przez niezawisłe sądy. Ludzi, którym pozostawiono furtkę prawną do zagrania Polsce (i swoim ofiarom) na nosie; chyba nikt nie spodziewał się, że persony takiego kalibru podkulą ogony i uznają, że czas odpokutować za swoje winy. Bardzo źle to świadczy o całym Naszym Państwie. I cała ta historia raczej nie będzie miała happy endu.

 

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Polityka