trescharchi trescharchi
1654
BLOG

O dojrzałości stołecznych radnych PO.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 26

Nazwijcie mnie masochistą, albo kimś, kto lubi prowokować los - ale ilekroć jestem w Warszawie, to mam ochotę wypuścić się ze swojego ulubionego Solca na Pragę. To - nie obrażając nikogo - żywy skansen; łażąc po tych wszystkich zakamarkach (oczywiście za dnia, inaczej najpewniej nie czytalibyście tych słów) człowiek może najlepiej poczuć, o co też chodziło Grzesiukowi, Tyrmandowi i całej palecie innych twórców opiewających dawną Warszawę, której już jakby coraz mniej pod wieżowcami ze szkła. Siła postępu jest nieubłagana - praski klimat, chociaż urokliwy, też musi zniknąć. Ostatecznie mamy XXI wiek i toaleta na korytarzu, brak łazienki w mieszkaniu czy rzadko występujące centralne ogrzewanie wołają o pomstę do nieba.

Ponieważ zaś w dalszym ciągu opisane mankamenty są chlebem powszednim w praskich kamienicach - należących w dodatku do miasta - trzeba problemem się zająć, i to dość prędko, ostatecznie zdewastowane budynki nie będą uparcie trwały, aż szanowni państwo radni zechcą w końcu pochylić głowy nad (de facto) swoją własnością. W dodatku tego typu kłopoty "cywilizacyjne" dotyczą ponad 20 tysięcy osób - nie tylko ludzi z marginesu, przepijających swoje zasiłki i kradnących złom (lecę stereotypami, by uwypuklić "ratuszowe" myślenie o Pradze) ale i małych dzieci, rodzin ledwo wiążących koniec z końcem, wreszcie starych i zniedołężniałych emerytów. Wszyscy oni powitaliby jakiekolwiek usprawnienia z radością, bo ostatecznie mieszkają w "Paryżu Północy", największym i najbogatszym mieście w Polsce - i jakby trochę wstyd, że dalej w takich warunkach.

Radni poczuli się do obowiązku, toteż pojechali na prawy brzeg Wisły, by naocznie przekonać się nad jaką materią powinni debatować; niestety nie sposób odnaleźć wniosków z tejże wizyty, najprawdopodobniej zatem po prostu się rozejrzeli, pokiwali głowami, i chyłkiem się ulotnili, zastanawiając się przy tym, czy ta grupka opartych o mur młodzieńców w szeleszczących strojach o barwach wiosny ma dobre intencje względem ich ajpadów, ebuków, tabletów, czy jakie to inne ustrojstwo nosi taki nowoczesny radny za Nasze pieniądze (by żyło się lepiej oczywiście). W każdym razie - punkt poświęcony debacie (na debatę to już cokolwiek za późno, wypadałoby podjąć jakieś działania, zwłaszcza przed zimą - gdy zamarzają stare rury kanalizacyjne niemal powszechnym widokiem są XXI-wieczne "sławojki", czyli toj-toje na podwórkach) został umieszczony na samym końcu obrad. Obrad, które były na tyle długie, że zmęczyły rajców i powolutku - radni PO - poczęli się wykruszać z sali.

Ktoś w końcu zauważył, że całe debatowanie psu na budę, bo decyzji żadnej z braku quorum się nie podejmie; radni jednak wówczas spali już kamiennym snem sprawiedliwych i sprowadzać ich z powrotem byłoby nietaktem. Całą rzecz przeniesiono na wczoraj; sesja miała rozpocząć się od "zaniedbanego" poprzedniego punktu. Niestety, mimo wielkich chęci zainteresowanych - to jest mieszkańców Pragi, varsavianistów, przedsiębiorców zainteresowanych w rewitalizacji kamienic - PO postanowiła zamknąć dyskusję na ten temat. Nie pierwszy i nie ostatni raz - najprostsza metoda, zawsze skuteczna: albo wypychamy tematy niewygodne (bo zaniedbania pani prezydent i jej ekipy widać gołym okiem) gdzieś na pokątne miejsca sesji, albo z góry zaznaczamy, że o tym debatować nie będziemy. Nie, "bo nie". Mało to ma wspólnego z demokracją lokalną i aktywizowaniem społeczeństwa obywatelskiego, bardziej przypomina zamiatanie problemu pod dywan i udawanie, że skoro się o nim nie mówi, to problem nie istnieje.

Nie chcę broń Boże nawoływać do żadnych rozliczeń czysto fizycznych, ale naprawdę: tego, co wyprawia "drużyna" pani prezydent Gronkiewicz-Waltz i podlegli jej ludzie, to najstarsi Warszawiacy (o ile jeszcze jacyś istnieją) nie pamiętają. Warto o tym pamiętać przy okazji kolejnych wyborów; może sytuacja ulegnie poprawie po wyroku Sądu Najwyższego, zmuszającego te niby "transparentne" władze do pełnej jawności i wyczerpującego informowania o umowach zawieranych za publiczne pieniądze. Ktoś powie: o, wa, przecież to świetny fachowiec, z doświadczeniem zawodowym, a ja odpowiem: starczy posłuchać wypowiedzi w mediach pani prezydent; naprawdę, bez żadnej złośliwości - ta kobieta w 80% spraw po prostu nie ma absolutnego pojęcia o czym mówi, mimo to - mówi bez cienia żenady. Oczywiście to domena większości Polskich polityków, ale cóż, od prezydent stołecznego miasta, wizytówki Polski, wypadałoby wymagać nieco więcej.

Szkoda Warszawy, szkoda mieszkańców. Za to wiadomo - problemy upychane pod dywanem nie istnieją. A nawet jeśli gdzieś tam istnieją, to my po prostu uznajemy, że ich nie ma (syndrom "płaszcza w Misiu") i co możecie zrobić? Dał nam przykład Sekuła jak zwyciężać mamy!

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka