trescharchi trescharchi
3451
BLOG

Koleje Śląskie - spektakularna klęska PO.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 68

Oczywiście tytuł jest pewnym nadużyciem, do którego od razu się przyznaję. Koleje Śląskie poniosły - w ciągu pierwszych trzech dni odpowiadania za całość przewozów w regionie - porażkę nie tylko dlatego, że od początku do końca w ich powstaniu i funkcjonowaniu maczało ręce tuziny lokalnych działaczy Platformy Obywatelskiej. Rozszerzenie działalności przewoźnika nadeszło w najgorszym możliwym czasie, koszmarze każdego kolejarza - podczas ostrej, mroźnej zimy, gdzie siłą rzeczy niektóre pociągi muszą być odwoływane. Jeśli dodamy do tego słabą niekiedy jakość taboru plus fatalny stan torów (w niektórych miejscach Koleje Śląskie wręcz przepotwarzają się - z braku laku - w Tymczasowe Autobusy Śląskie) to trudno się dziwić, że zanotowano tak spektakularny falstart.

Niemniej - o tym wszystkim wiedziano już wcześniej. Mrozy nie pojawiły się z godziny na godzinę, torowiska nie zdegenerowały się w ciągu dwóch dni, maszyny nie postarzały się diametralnie od zeszłego piątku. Mimo tej wiedzy zarówno władze Kolei Śląskich jak i pomysłodawca całego projektu - urząd marszałkowski - utrzymywały, że od tej pory będzie : szybciej, wygodniej, taniej, bardziej komfortowo. Debiut przezornie wybrano na niedzielę, kiedy ruch mniejszy i na dworcach spokojniej, a lokalną prasę obiegły zdjęcia uśmiechniętego pana marszałka (PO) w uniformie kolejarskim, za "sterami" nowoczesnego pociągu. Człowiek mógł się poczuć jak w Niemczech co najmniej, przynajmniej do czasu zerknięcia na to, kto owymi Kolejami Śląskimi dowodzi. Szefem został pan Marek Worach - bliski znajomy marszałka, umieszczony oczywiście na "liście wstydu" Pulsu Biznesu - z wielce imponującym doświadczeniem w zarządzaniu: nawet dość przymilna wobec lokalnego środowiska PO "Wyborcza" ogłosiła pana Woracha najgorszym prezesem w historii klubu piłkarskiego GKS Katowice, w 12-tu punktach podsumowując jego kompromitujące władanie. Rzecznikiem Kolei Śląskich - zawód to przecież wymagający czasu, zatem tym bardziej cieszmy się, że tak zalatany człowiek znalazł chwilę - został radny PO z Katowic, pan Warzecha. Na mniej eksponowanych stanowiskach poupychano zawzięcie innych "zasłużonych". Można rzec bez kozery - Koleje Śląskie to autorski projekt śląskiej PO. I propaganda sukcesu urzędu marszałkowskiego była tak silna, że dziennikarze dogrzebali się do październikowego raportu pokontrolnego Urzędu Transportu Kolejowego dopiero teraz, kiedy "sprawa się rypła"; a UTK nie pozostawia na przewoźniku suchej nitki: brakuje maszynistów, nie ma odpowiedniej ilości taboru, są rażące zaniedbania dotyczące bezpieczeństwa, generalnie - porywacie się panowie z małą motyką na wyjątkowo wielkie słońce. Nic to; to jest miś na skalę Naszych możliwości. Wy wiecie, co My robimy tym misiem?

W niedzielę, jako się rzekło, wszystko jakoś jeszcze szło. Zdarzały się drobnostki, ale generalnie pan prezes zacierał ręce i oznajmiał, że "wszystko idzie dobrze". Jednak od poniedziałku wzwyż sytuacja na torach stawała się coraz bardziej żenująca. Odwoływano na potęgę kolejne pociągi, narażając ludzi na kwitnięcie na zamarzniętych peronach; kulała polityka informacyjna, zatem mało kto dowiadywał się o tych odwołaniach odpowiednio wcześniej, by zapewnić sobie jakiś transport alternatywny. Zdarzały się też takie cuda, że wypożyczane naprędce od PKP potężne lokomotywy przyzwyczajone do ciągnięcia za sobą kilkudziesięciu wagonów towarowych dumnie zajeżdżały na peron obarczone dwoma wagonami osobowymi - naturalnie cicho sza, że województwo zadłużone na pół miliarda złotych raczej nie powinno pozwalać sobie na takie marnotrawstwo. Okazało się - dopiero po publikacjach dziennikarskich - że nad całością połączeń czuwa jeden (słownie: jeden) dyspozytor, w dodatku mający chwilowy atak demencji: na jedne tory wypuszczał niewłaściwie składy, inne grupował pod semaforami, wreszcie "opuścił miejsce pracy" i nie było z nim do końca dnia żadnego kontaktu. Pociągi - kiedy już przyjeżdżały na perony - były zazwyczaj nieoznaczone, więc człowiekowi pozostawała rosyjska ruletka, do którego ze składów (a stały zwykle po dwa na peron) wbiec i dojechać do celu. Nierzadko niefortunni pasażerowie alarmowali media, że akurat jadą w przeciwnym do zamierzonego kierunku, bo i sama obsługa pociągu (sic!) nie miała do końca pewności, dokąd teraz trzeba się udać.

We wtorek odwołano już 73 pociągi; przewoźnikowi wyliczono w sumie 8 tysięcy minut opóźnień - mimo tego, że w poniedziałek (58 odwołanych pociągów) pan prezes Worach osobiście dawał słowo honoru, że sytuacja się już "nigdy nie powtórzy". Wspomniana kontrola Urzędu Transportu Kolejowego zostanie przedłużona, Koleje Śląskie musiały też przełknąć gorzką pigułkę: wyrzucone (dosłownie) z regionalnych torów PKP samo zaoferowało się z pożyczką wagonów i lokomotyw (na tydzień, ale zawsze), bo "nie widać realnych szans na poprawę organizacji pracy Kolei Śląskich". Pan Warzecha - rzecznik KŚ - mimo parasola ochronnego w postaci legitymacji partyjnej musiał złożyć swoją głowę na ołtarzu dla rozgniewanej gawiedzi; poleciał z kretesem, biorąc odpowiedzialność za fatalną politykę informacyjną nowej firmy.

To oczywiście nie koniec; pan marszałek Matusiewicz wyszedł do dziennikarzy i z zaciśniętymi zębami wywarczał, że to "skandaliczna sprawa", przeprosił, po czym zapowiedział, że "polecą głowy". To bardzo cenna inicjatywa, panie marszałku, ale może wypadałoby zacząć od samego siebie? W końcu doskonale pan wiedział i o jakości Kolei Śląskich, i o problemach, przed jakimi staną, i wreszcie, co najważniejsze - sam pan dobierał "fachowców" mających tym molochem zarządzać.

Podróżni troszkę ponarzekają, ale co tam: niedługo przyjdzie wiosna, to o wszystkim zapomną, bo i stać na rozgrzanym słońcem peronie jakby trochę przyjemniej. A wszystko, co robią Nasze wojewódzkie władze, to przecież robią tylko w jednym celu...

...by żyło się lepiej!

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (68)

Inne tematy w dziale Polityka