Na początek trzeba sobie jedną rzecz ustalić - atom (Polski atom! jak to brzmi!) jest Nam wszystkim jednak bardzo potrzebny. Sieć energetyczną mamy jaką mamy i trudno się spodziewać, by potrafiła swoje zadania przez kolejne kilkanaście lat udźwignąć; po prawdzie zaległości w jej konserwacji i naprawie datują się jeszcze na czasy głębokiego PRL-u, a mimo ubrania Polskiego rynku energetycznego w atrakcyjne stroje kolorowych dostawców energii niewiele więcej się działo w tej kwestii, być może w myśl nieśmiertelnej staropolskiej zasady "jakoś to będzie". Choćby z tego powodu wypadałoby przyjrzeć się bliżej problemowi energii atomowej nad Wisłą, zwłaszcza biorąc pod uwagę napór Uniii Europejskiej w tejże sprawie.
"Wyborcza" donosi, że od marca 2012 roku trwała akcja "Poznaj atom. Porozmawiajmy o Polsce z energią"; pomysłodawcą tej akcji - od razu napiszmy, chapeau bas, trzeba Polaków uprzedzać o takich kwestiach wcześniej, nie na ostatnią chwilę, bo wtedy Rodak się zatnie i nie pozwoli - było Ministerstwo Gospodarki, które teraz chwali się wynikami: oto niemal 60 procent uczestników podsumowującego akcję sondażu jest zwolennikami budowy elektrowni atomowej (w tym 41 procent nie miałoby nic przeciwko takowej w pobliżu swojego miejsca zamieszkania), a reszta jest przeciwna. Warto też podkreślić zapał pani pełnomocnik rządu d/s energetyki jądrowej, która nie osiada na laurach tylko podkreśla, że jest jeszcze dużo do zrobienia.
Tyle tylko, że jak się poczyta komentarze pod artykułem - a przypominam jeszcze raz, to "Wyborcza", nie "Niezależna" - to widać jak na dłoni iż najwięcej do zrobienia jest w innej kwestii: w kwestii zaufania obywatela do własnego Państwa. Oczywiście trzeba zrobić przesiew malkontentów, przeciwników politycznych obecnego rządu, czy tych, którzy z zasady są na "nie"; niemniej nawet po takim zabiegu pozostaje cały czas olbrzymia grupa ludzi w różny sposób - czy to niedowierzaniem, czy drwiną - reagująca na Polskie plany atomowe. Przez ponad dwie dekady III Rzeczpospolita - winne są za to wszystkie gabinety, obsadzane w większości przez ludzi do dziś decydujących o obliczu Polskiej polityki - nie potrafiła wykształcić we własnym obywatelu choćby minimum wiary w to, że się uda. Nie można też zapominać o mediach, które miast czuć odpowiedzialność za przekazywaną informację, skupiają się raczej na spektakularnych "obsuwach" ("basen Narodowy", niedawny Modlin) i rozpętują prawdziwe polowanie na czarownice, sięgając aż na najwyższe szczeble władzy (inna sprawa, że władza niekiedy sama się podkłada - jak choćby pan premier Tusk, obiecujący przyjrzeć się sytuacji w Narodowym Centrum Sportu niedługo po niedoszłym meczu z Anglikami; nikt w sztabie PR-owskim nie wytłumaczył szefowi, że ani nie jest mądrze obwiniać go za ten skandal, ani też nie jest mądrze zabierać w tej kwestii głosu).
Dlatego gro komentarzy można z góry przewidzieć - "nie uda się", "nie potrafią zbudować dróg", "stadiony leżą, nie potrafią na siebie zarobić". Nawet jeśli wiele tych zarzutów jest niepoważnych, to politycy mogą czuć się winni - gdyby uchwalali bardziej przejrzyste prawo, gdyby nie dawali się ponieść łatwej pokusie kolesiostwa (i to nie tylko tak, że trzeba utryskiwać na pana Grada, że dostał się "do atomu" po znajomościach; jestem pewien, że pan Hofman z taką samą ochotą wrzuciłby do tej spółki swoją małżonkę - układziki nie mają barwy partyjnej), to społeczeństwo odnosiłoby się do takich - no, niech będzie patetycznie - cywilizacyjnych "kroków milowych" z większą cierpliwością i życzliwością. Naprawdę, dwadzieścia lat to szmat czasu by zrobić porządne Państwo, z którego większość obywateli nie będzie musiała urządzać podśmiechujek.
Co najciekawsze, nawet ministerstwo podkreśla w podsumowaniu swojego raportu, że to eksperci i naukowcy (branża energetyczna, atomowa, i inne) wzbudzali wśród respondentów najwięcej zaufania, a większość badanych ich właśnie wskazywało jako najbardziej wiarygodne źródło wiedzy. Gdyby tak politycy najpoważniej potraktowali ten właśnie ustęp całego raportu, byłoby fenomenalnie - niestety, trudno, gdy się tak obserwuje Polską klasę polityczną, nie odnieść wrażenia, że zapewnienie Polsce bezpieczeństwa energetycznego na lata to będzie tylko pretekst do kolejnego przecinania wstęg, brylowania w mediach, upychania kolegów po różnych stanowiskach, organizowania mniej lub bardziej wydumanych przetargów z - a jakże - żelazną zasadą "najniższej ceny", tak świetnie sprawdzoną choćby we wzmiankowanym Modlinie.
Jeśli politycy nie nauczą się trzymać rąk z dala od pewnych kluczowych dla rozwoju Kraju dziedzin, to obawiam się, że fora jeszcze nieraz rozżarzą się do czerwoności.
Inne tematy w dziale Polityka