trescharchi trescharchi
5382
BLOG

Dyplomatyczna awantura w Kolonii.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 100

Tym razem żaden polski dyplomata - jakkolwiek by to oceniać - nie zatańczył. Było o wiele gorzej, bo zaczęliśmy prać swoje wzajemne brudy na oczach niemieckich mediów, które naturalnie tak wdzięczny temat prędko podchwyciły, rozdmuchując malutką aferkę. Zdaniem tamtejszej prasy pani konsul Kozłowska - zajmująca stanowisko dyplomatyczne w Kolonii (ma pod swoim nadzorem cztery kraje związkowe) - postawiła stanowcze weto planom przeprowadzki konsulatu do tańszej lokalizacji. Przeprowadzkę takową zasugerował MSZ, wskazując na potrzebę oszczędności i proponując umieszczenie konsulatu w śródmiejskim biurowcu. Pani konsul - dotąd pracująca w zabytkowej willi z ogrodem, w dodatku w jednej z najdroższych i najbardziej prestiżowych dzielnic miasta - swoje "nie" motywuje następująco:

"...odmówiłam podpisania umowy wynajmu, która byłaby niekorzystna dla Rzeczpospolitej Polskiej i oznaczałaby poważne nadszarpnięcie wizerunku Polski...".

Cały ambaras w tym, że pani konsul Kozłowska nie wypowiedziała tych słów - celnych czy chybionych - do mikrofonu Polskiego Radia czy do dyktafonu "Wyborczej", jeno wyznała takie rzeczy dziennikarzowi "Welt am Sonntag" - i wieść lotem błyskawicy obiegła wszystkich zainteresowanych Niemców, że oto pani konsul z Kolonii ma zupełnie inne zdanie na temat wizerunku Polski niż jej szef, pan minister Radek Sikorski. W swojej "batalii" pani Kozłowska nie jest zresztą osamotniona, bo wiele osób dość ostro krytykuje decyzję o sprzedaży willi. Domostwo jest zasłużone historycznie dla stosunków między dwoma państwami, placówkę chwalił jako "wspaniałe miejsce polsko-niemieckich spotkań" już Konrad Adenauer, głosy sprzeciwu płyną też ze strony polskich organizacji w Niemczech, ba, głos zabrał nawet dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich, protestując przeciwko szukaniu oszczędności w taki sposób. Również i dziennikarze niemieccy pochylający się nad tą sprawą utrzymują, że sprzedaż "na chybcika" będzie w gruncie rzeczy stratą pieniędzy; nie jest powiedziane, że na willę znajdzie się amator, bo leży w okolicy wzmożonego hałasu ulicznego (obwodnica Kolonii) i cena sprzedaży może być o wiele niższa niż realna wartość lokalizacji. Nie ma również jasności jak przedstawiają się miesięczne koszta utrzymania placówki - konsulat twierdzi, że jest to 12 tysięcy euro, MSZ podaje kwotę ponad 20 tysięcy euro. Wobec tak dużej rozbieżności kwot któraś ze stron musi mijać się z prawdą - i żadna z odpowiedzi nie jest dla Nas dobra, bo albo mamy służby dyplomatyczne robiące "machloje" na kosztach utrzymania, albo mamy MSZ który nie potrafi dobrze wyliczyć ile go kosztują placówki zagraniczne.

MSZ zareagowało na słowa pani konsul Kozłowskiej dość prędko i drastycznie - tuż przed Świętami poinformowano ją, że z dniem dzisiejszym zostaje dyscyplinarnie odwołana ze swojej placówki. Ponieważ pani Kozłowska nie jest urzędnikiem mianowanym, tego typu odwołanie to właściwie koniec jej kariery dyplomatycznej, przynajmniej pod skrzydłami obecnego ministra spraw zagranicznych. Znając życie, na jej miejsce przyjdzie ktoś posłuszniejszy - niekoniecznie lepszy i milej widziany przez Niemców - kto bez szemrania zamieni ciszę i dyskrecję starej wilii na budynek ze szkła i z betonu. Trudno było się zresztą spodziewać innego rozwiązania, bo po pierwsze - pan Sikorski bardzo nie lubi, gdy ktoś sprzeciwia się jego planom (ach, gdyby można tak było jeszcze odwołać tych Niemców, co to protestują wespół z panią Kozłowską!) a po drugie była już pani konsul sama dolała oliwy do ognia, zarzucając swojemu zwierzchnikowi na łamach niemieckiej prasy świadome szarpanie wizerunku Polski.

Bardzo szkoda, że na koniec roku wydarzyła się taka przykra sprawa. Trudno ocenić, kto w tym sporze ma rację - bo z jednej strony, Nasze placówki zagraniczne powinny być wizytówką Naszego kraju, z drugiej strony jesteśmy państwem na dorobku i jeśli wszystkie poczynione oszczędności nie zostaną "przeżarte" przez aparat urzędniczy w centrali - a co do tego żadnej pewności być nie może - to jednak ograniczania wydatków trzeba szukać. Może tylko w inny, mniej stanowczy sposób - aż chciałoby się rzec, bardziej dyplomatyczny - bo jednak kruszyć kopie o jedną willę w Niemczech i na tej podstawie psuć sobie dobrą opinię wśród tamtejszych tubylców, to chyba nie warto.


Do siego roku wszystkim!

 

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (100)

Inne tematy w dziale Polityka