Kurz po Euro dawno już opadł, Nam zostały wspomnienia niezłego piłkarsko turnieju i cztery wielkie stadiony, z których przynajmniej dwa (Gdańsk, Wrocław) bardziej opłaca się trzymać puste, niż organizować cokolwiek (koncert, show, mecz międzypaństwowy) - wtedy koszty utrzymania i amortyzacji są jako tako znośne. W Poznaniu oszczędni Wielkopolanie z pewnością wspominają elektroniczny zegar na Starym Rynku, który miał odliczać czas do rozpoczęcia imprezy - dlategoż pan prezydent Grobelny i jego urzędnicy wysupłali na to "cacko" 60 tysięcy złotych z miejskiej kasy, by po całej zabawie sprzedać go na charytatywnej aukcji za złotych tysiąc. Oczywiście zasadniczo polscy samorządowcy (ale i politycy "centralni") nie znają tak okrutnego słowa jak "niegospodarność", zatem udowodnić ewidentną złą wolę - niemal niemożliwe. I tak dobrze, że dziennikarze dokopali się do kilku najbardziej medialnych "kwiatków" związanych z organizacją Euro, bo jestem przekonany, iż obok turnieju właściwego trwały o wiele bardziej emocjonujące zawody z o wiele większymi pieniędzmi niż te przeznaczone przez UEFA na nagrody dla zwycięzców europejskiego czempionatu.
Odbiegłem wszakże od tematu - Stadion Narodowy (nie mylić ze Śląskim, który też jest Narodowy - a dwie narodowości, zwłaszcza w tamtym regionie to woda na młyn dla pana doktora Gorzelika; niestety nikt w PZPN i w Ministerstwie Sportu nie chce takich drobnostek uregulować) znów ma kłopoty. Zasadniczo dzieli problemy z niedalekim Modlinem - też jest inwestycją prestiżową, w której budowę zaangażowało się wielu polityków (a po pierwszych tarapatach zgodnie zniknęli), też jest użyteczny i ładny, cóż jednak z tego, skoro to wszystko fasada i koniec końców ludzie i tak będą wyśmiewać "polnische wirtschaft", media będą miały chwilowe używanie a rządzący Nami znów zapomną o tym, że są odpowiedzialni nie tylko za sukcesy. W każdym razie Ministerstwo Sportu, kierowane - jak długo jeszcze? o rekonstrukcjach rządu mówi się co najmniej tak często, jak o ofensywach PiS - przez sympatyczną panią Muchę zobowiązało się niegdyś spłacić wszelkie zaległości generalnych wykonawców Stadionu wobec pomniejszych firm, pozatrudnianych przy budowie.
By wszystko było w zgodzie z przepisami utworzono ładnie nazwaną spółkę NCS Rozliczenia (przy okazji - odnośnik do tejże spółki w najbardziej widocznym panelu oficjalnej strony Stadionu - nawet w wersji angielskiej - to trochę przyznanie się do własnej bezsilności, skoro pół roku po Euro w celach spółki jak byk stoi: dokończenie inwestycji Stadionu) aby bezproblemowo wypłacić całość z niemal stu milionów złotych roszczeń. Problemy jednak się pojawiły - do tej pory wypłacono tylko 24 miliony, głównie dlatego, że najwięksi dłużnicy ugrzęźli w urzędniczych procedurach i rozbijają się o sądach w sprawach o ugody. Podwykonawcy skarżą się, że mimo wywiązania się z umowy - zrobili wszystko, co do nich na budowie należało - pieniędzy ani widu ani słychu, a sprawy w Temidzie...no cóż, sądom zdarza się jeszcze nie wyznaczyć terminów posiedzeń, tymczasem porozumienia odnośnie wypłat zawartych z NCS-em datują się na pół roku wcześniej. Wielu firmom grozi bankructwo, innym brak płynności finansowej, inni lada dzień oczekują wizyty komornika. Ich zdaniem - gdyby była to prawda, byłoby to skandaliczne - szybkie i sprawne wypłaty są blokowane przez Prokuratorię Generalną Skarbu Państwa, jako podmiot reprezentujący NCS przed sądami. Ponoć od września podwykonawcy mogą liczyć tylko na kolejne jałowe spotkania z wierchuszką Narodowego Centrum Sportu, na których nie porusza się żadnych ważnych spraw, a już broń Boże nie mówi się o pieniądzach.
Największy szkopuł tkwi w tym, że porozumienia - ułomne jak widać, ale mimo to dające jako taką pewność co do wypłaty w przyszłości (o ile będzie komu wypłacać jeszcze) z NCS-em udało się podpisać tylko połowie podwykonawców; innym odmówiono, jako powód podając niekompletną dokumentację. Zdaniem dziennikarzy "Rzeczpospolitej" takich firm jest co najmniej 19 - na przykład firmy sprzątające czy ochroniarskie. Oni nie mają co liczyć na jakiekolwiek pieniądze od Skarbu Państwa - pozostaje im walczyć w sądach (kilka lat) lub zwinąć interes, pozwalniać ludzi i, o ile długów nie ma się zbyt wiele, rozpocząć wszystko od nowa, może w kraju bardziej przyjaźniejszym (co zostało z prac komisji Przyjazne Państwo?) dla przedsiębiorców.
I to jest największy problem całej tej sprawy - utrata zaufania drobnego i średniego biznesu do państwa, które zamiast pomagać im w kłopotach (ostatecznie przejęło na siebie zobowiązania) piętrzy problemy i szuka tylko okazji do zaoszczędzenia, a wymiar sprawiedliwości nie potrafi przez wiele miesięcy w ogóle rozpocząć ich spraw. Oczywiście nie ma się co dziwić, że pani minister Mucha z zarzutami się nie zgadza - ma wiele racji, że generalny wykonawca zawalił sprawę i nie dopełnił wymaganych formalności, skutkiem czego sprawy zobowiązań finansowych giną gdzieś w powodzi papierów. Ale ktoś tego generalnego wykonawcę wybrał, zatem ktoś musi wreszcie wziąć za niektóre rzeczy odpowiedzialność. Politykowanie nie ogranicza się tylko do przecinania kolejnych wstęg na pachnących nowością stadionach, naprawdę. Skoro politycy rzucali przez ostatnie lata piękne hasła o skoku cywilizacyjnym z okazji Euro, to niechże teraz wytłumaczą, dlaczego Modlin, dlaczego Chińczycy na A2, dlaczego Stadion Narodowy wciąż wymaga rozliczeń, etc.
Takich wytłumaczeń nie ma, bo są zbyt niepopularne, zresztą arogancja Naszej klasy politycznej wymusiła na nich całkowite zapomnienie słów "przepraszam" czy "pomyliliśmy się". Większość Polaków (oceniam po komentarzach pod artykułami na ten temat) na wieść o tym, że w łonie PO całkiem na serio rozważa się organizację zimowych Igrzysk Olimpijskich jest - delikatnie mówiąc - słabo przekonanych do tego pomysłu, wskazując na poważniejsze problemy w Naszym kraju. Wszystkim pozostawionym na lodzie przedsiębiorcom muszą się jeżyć włosy na głowach, że za kilka lat możemy mieć powtórkę z budowlanej "rozrywki" - byle prędzej, byle było w telewizji, że Polska rośnie i pręży muskuły na wielką imprezę. Tylko czy polskie firmy jeszcze zaufają rządzącym po zeszłorocznych doświadczeniach? Można polemizować.
Inne tematy w dziale Polityka