Pisałem już niegdyś o panu Grzegorzu Nowaku. Z nazwiska podobny zupełnie do nikogo, jest jednak człowiekiem wielce doświadczonym w grach polityczno-stołkowych na Górnym Śląsku. Zazwyczaj wie z której strony wieje wiatr, toteż godna podziwu kariera absolutnie dziwić nie może; co najwyżej uniesieniem brwi skwitować można fakt, że pan (były) marszałek województwa (PO) optował za kandydaturą pana Nowaka na szefa śląskiego oddziału NFZ-u mimo tego, że prezydent jednego ze śląskich miast (też PO) w którym niegdyś pan Nowak szefował szpitalowi oskarża eks-dyrektora o niegospodarność i idzie z nim do sądu – no, ale to problem Platformy, nie pana Nowaka. Pan Nowak ma do spełnienia dziejowe zadanie w rozbebeszonej śląskiej służbie zdrowia i nie zawaha się użyć wszystkich możliwych środków do spełnienia tego zadania.
Trzeba przyznać panu Nowakowi jedno – ma facet „cojones”. W oddziale NFZ-u ledwo co skończyła się kontrola Centralnego Biura Antykorupcyjnego (badało nieprawidłowości powstałe podczas ubiegłorocznego konkursu na leczenie dla szpitali) – a on już w najlepsze czyści (ba, robi to już od lata 2012!) kadry po poprzednikach, byleby tylko przygotować Fundusz do jak najlepszego dbania o interesy wszystkich pacjentów. Co w tym najweselsze – pan Nowak przychodząc na nową posadę wszem i wobec zapowiadał, że „…muszę zburzyć zastane układy…”. Tymczasem…owszem, personalia z „zastanych układów” musiały prędko pożegnać się z dobrze płatnymi funkcjami, a na ich miejsce przyszła nowa, absolutnie oryginalna i reformatorska fala. O pani naczelnik wydziału świadczeń zdrowotnych, która uprzednio pracowała w przedsiębiorstwie gospodarki odpadami i miejskim zarządzie dróg – już wspominałem. Teraz tylko uzupełniam, że osoba bez żadnego doświadczenia w zarządzaniu opieką zdrowotną będzie decydować o podziale 7,5 miliardów złotych przeznaczonych na leczenie w całym województwie.
Natura – także w swoim kabaretowym odcieniu – próżni jednak nie znosi. Dlatego do pani od gospodarki odpadami prędko doszlusowali kolejni „fachowcy” zatrudnieni z uwagi na swoje imponujące CV, żywe zainteresowanie sprawami opieki medycznej i – chociaż to na marginesie i szarym końcu, z uwagi na związki z pewnym stowarzyszeniem („Bytom – przyjazne miasto”), które to związki dzielili między innymi z panem Nowakiem właśnie. Panowie zostali przez niewdzięczny lud bytomski odsunięci od możliwości pomagania w rozwoju miasta (stowarzyszenie wchodziło w skład koalicji rządzącej w Bytomiu, oni zaś utracili stanowiska w miejskich instytucjach po przegranym referendum) – i wówczas przypomniał sobie o nich (albo oni o nim) właśnie pan prezes śląskiego NFZ-u.
Pierwszym, do którego trzeba wyciągnąć pomocną dłoń to były wiceprezes Zarządu Budynków Miejskich, absolwent Wydziału Techniki, z ukończonym kursem zarządzania oświatą i jednostkami służby zdrowia, co zdaniem pana prezesa Nowaka gwarantuje, że „ma potrzebne doświadczenie”. Dlatego też otrzymał zadanie pełnienia obowiązków kierownika działu kontraktowania leczenia w poradniach specjalistycznych i zakładach opieki długoterminowej. W końcu – każda z tych jednostek mieści się w jakimś budynku, zatem będzie można połączyć i doświadczenia z pracy zawodowej, jak i kursów.
Drugi dżentelmen będzie pracował w dziale kontraktowania leczenia w szpitalach i opiece psychiatrycznej. Niegdyś – jeszcze w złotych czasach, przed referendum – szefował ośrodkowi sportu i rekreacji w Bytomiu, a poza tym jest byłym hokeistą i trenerem hokeja, był też prezesem Towarzystwa Miłośników Hokeja. Dziennikarze nieco zadziwieni taką kandydaturą postanowili zasięgnąć informacji u źródła – pan prezes Nowak przyznał w rozmowie, że nie wie jakie stanowisko i w jakim dziale dostał pan hokeista, ale z tego co słyszał, to „studiował na AWF”, a zatem „…zdobył wykształcenie po takiej linii, jaką w Narodowym Funduszu Zdrowia można zaakceptować…” (inna sprawa, że ten cytat to pasuje jak ulał do jakiegoś filmu Barei). Potem jest jeszcze ciekawiej: przeglądając dokumenty po poprzedniku (pan Zygmunt Klosa, odwołany przez prezesa NFZ za poważne nieprawidłowości w oddziale, radny wojewódzki powiązany z PO) pan Grzegorz Nowak…a zresztą, oddajmy mu głos, moje słowa tego nie opiszą:
„….Nie zrobiłem wprawdzie globalnej analizy kadr, ale przeglądając dokumenty, odnalazłem wśród naszych pracowników osoby z wykształceniem gastronomicznym, a nawet szwaczkę. To nie znaczy, że się tu nie nadają. Wręcz przeciwnie. W drodze ewolucji i ciągłej pracy nad sobą zdobyli nowe wykształcenie i zdołali awansować…”.
Doprawdy, to nie ludzie, a wilki – ci, co opowiadają, że władza jest daleko od ludu. Toż to sam radny wojewódzki nawet do zwykłej szwaczki (która w drodze ewolucji…i tak dalej), kucharza, czy (to już następca) hokeisty pomocną dłoń wyciągnąć potrafi. Byleby nazwisko i legitymacja się zgadzały.
By żyło się lepiej!
Inne tematy w dziale Polityka