trescharchi trescharchi
1441
BLOG

Profesjonalne, nowoczesne państwo.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 4

 

 Od pewnego czasu służby mundurowe mają prawdziwego pecha. Najpierw były już minister spraw wewnętrznych – pan Cichocki – miał zdekonspirować ściśle tajny ośrodek policyjny przez otwarcie go z wielką pompą. Tymczasem w Straży Granicznej trwała pełna inwentaryzacja, przeprowadzana standardowo co cztery lata. Okazało się nagle, że w czeluściach SG zginął sprzęt komputerowy i elektroniczny wartości 18 milionów złotych. Trzeba przyznać, nie sposób przejść koło takiej sumy obojętnie. Toteż panowie decydenci zakasali rękawy i powołali specjalne zespoły do odnalezienia kosztownej zguby. Przy okazji pani rzecznik (utrzymywana za pieniądze podatników, warto zaznaczyć) popisała się erudycją, tłumacząc dziennikarzom że „szkoda jest hipotetyczna, bowiem zidentyfikowano już sprzęt stanowiący 75 procent wartości początkowej niedoborów”. Ktoś może rzec – dobre i to, mieć 75 procent a nie mieć 75 procent to w sumie 150 procent. Jednakowoż poszukiwanie „hipotetycznych szkód” trwa już ponad dwanaście miesięcy i owych brakujących 25 procent nie widać. Znów oddam głos pani rzecznik – jest po prostu „znaczna ilość sprzętu będącego w ewidencji”. Urocza dama zaznaczyła również, że inwentaryzacja była prowadzona „nie tak jak powinna” (bo pokazała manko i bałagan?) i w dodatku „nie przez specjalistów”. Warto byłoby w takim razie zapytać, kto, jeśli nie specjaliści może przeprowadzać takie kontrole w służbach mundurowych i czy owi „amatorzy” ponieśli konsekwencje służbowe. No i dlaczego nikt przez cały okres trwania inwentaryzacji nie zauważył, że dokonują jej jacyś przypadkowi ludzie?

Od półtora roku mniej więcej jest gotowy system elektronicznego obiegu dokumentów dla policji. W założeniu miał ułatwić pracę i skrócić czas dochodzeń. Ministerstwo szumnie zapowiadało, że już do końca 2011 roku każda komenda w Polsce będzie się cieszyła takim systemem, opracowanym kosztem 5 milionów złotych. Co ciekawe – koszt aplikacji informatycznych to 300 tysięcy złotych, reszta to cena za nadzór nad projektem i prace naukowo – badawcze wykonywane przez policyjnych ekspertów w Szczytnie. Przy okazji mała dygresja – kwotę 200 tysięcy złotych, a zatem niemal wartość aplikacji otrzymał pan rektor uczelni w Szczytnie, Arkadiusz Letkiewicz. Dziś cieszący się stanowiskiem wicekomendanta głównego policji. Ministerstwo swoje, rzeczywistość swoje; system nie działa do dziś, odzyskać pieniędzy też nie sposób. Od początku brakowało wszystkiego: najpierw odpowiednich kodów źródłowych, potem specjalistów od informatyki – mało który zechce pracować za państwowe pensje, skoro prywaciarz płaci kilka razy lepiej.

Ponieważ aplikacji nie udało się wdrożyć, policjanci nadal wypełniają – w przypadku jednej tylko sprawy – ręcznie ponad 100 dokumentów. Gdyby system działał, oszczędność czasu według pomysłodawców sięgnęłaby 60 procent stanu obecnego. Komenda Główna nabrała wody w usta i przekonuje, że problemem jest „brak własności do aplikacji i konieczność stworzenia polityki bezpieczeństwa danych”. W 2013 roku, a zatem dwa lata po planowanym wdrożeniu systemu Komenda Główna wystąpiła w końcu o przejęcie praw własności do rzeczonej aplikacji i liczy, że „niebawem to nastąpi”. Od dwóch lat – ustami rzecznika, pana Sokołowskiego – policja zapewnia, że system jest „w fazie testów” i na pewno zostanie wdrożony „w tym roku”. A lata mijają. Według ekspertów z którymi rozmawiali dziennikarze, aplikacja jest gotowa do użycia i nie ma żadnych przeszkód formalnych do startu. Komenda Główna nie potrzebuje żadnych praw autorskich, a na upartego posiada je przecież Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i wystarczy jedno pismo ministra by rzecz załatwić.

Jest i druga strona medalu – przetarg na sporządzenie aplikacji (ten za 300 tysięcy) znalazł się w prokuraturze. Postawiono zarzuty korupcyjne byłemu dyrektorowi Centrum Projektów Informatycznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych panu Andrzejowi M. – nominowanemu na to stanowisko przez ówczesnego ministra, pana Schetynę (śledztwo obejmuje również rolę nadzoru nad pracą Andrzeja M.). Według prokuratorów CPI przekazało prywatnej firmie rzeczoną aplikację i w ten sposób pozwoliło jej wygrać przetarg. W takiej atmosferze naprawdę trudno się dziwić, że nikt nie chce złożyć podpisu pod czymś, co potem może być użyte przeciwko niemu. Dlatego system stoi i się kurzy, dlatego pięć milionów złotych wyrzucono w błoto, dlatego Komenda Główna Policji kompromituje się coraz bardziej swoimi dziwacznymi tłumaczeniami, dlatego wreszcie funkcjonariusze ślęczą nad setkami papierzysk. I jak zwykle w Polsce Platformy Obywatelskiej – nikt nie jest za nic odpowiedzialny. Owszem, byli jacyś ludzie, którzy „nie byli fachowcami” (jak w wypadku tej nieszczęsnej inwentaryzacji w Straży Granicznej) – ale to jakiś szary, anonimowy motłoch. Kogoś się tam poświęci i będzie spokój, byleby tylko węszących dziennikarzy uciszyć. Ludzie tacy jak panowie Schetyna czy Cichocki, mający obowiązek nadzorowania – dalej w najlepsze robią kariery w życiu publicznym.

By żyło się lepiej!


trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka