Nie trzeba być ekspertem, żeby zauważyć, że coraz więcej decyzji w Brukseli pachnie korporacyjnym atramentem. Firmy farmaceutyczne, energetyczne czy zbrojeniowe mają całe armie lobbystów, którzy dzień w dzień chodzą po korytarzach Parlamentu Europejskiego.
I nie, to nie teoria spiskowa. Wystarczy spojrzeć na dane z Rejestru Transparentności: na jednego europosła przypada dziś średnio 15 zarejestrowanych lobbystów. Kiedyś to politycy tworzyli prawo – dziś robią to doradcy korporacji, a posłowie tylko podpisują.
Czy naprawdę o taką Europę walczyliśmy?
Europa miała być wspólnotą obywateli, nie biurem dla PR-owców i doradców od „interesów strategicznych”.
A dopóki nikt tego głośno nie nazwie, dopóty Bruksela będzie mówić o wartościach, jednocześnie podpisując kolejne kontrakty w zaciszu gabinetów.
									
		
		
			
	
			Jako niezależny dziennikarz śledczy i analityk koncentruję się na tematach, które mają bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo publiczne i jakość demokracji w Polsce i regionie. Moje dochodzenia łączą tradycyjne źródła dziennikarskie z analizą danych i open-source intelligence (OSINT). Pracuję nad ujawnianiem sieci interesów ekonomicznych, mechanizmów przenikania wpływów zewnętrznych oraz przypadków nadużyć w instytucjach publicznych. W swoich tekstach stawiam na rzetelność, transparentność źródeł i etyczne podejście do informatorów.
		Nowości od blogera
		
	
	
	Inne tematy w dziale Polityka