Pomyślałeś - nie mów, powiedziałeś - nie pisz, napisałeś - nie podpisuj. A jak cię złapali na podpisywaniu, to mów, że to nie twoja ręka. Stary zbiór zasad, który traktowany jest bardzo często jako żart. Nie przez wszystkich.
Prezydent Lech Kaczyński z niewiadomych powodów uważa, że zasady podane powyżej do czegoś go zobowiązują. W związku z tym poważne zarzuty, jakie ma do ministra spraw zagranicznych na piśmie wyrażone nie zostaną. Powiedział, ale nie napisze.
W sumie to i tak lepiej od 'wiem, ale nie powiem'. To takie 'wiem, powiem po cichu, ale nie napiszę'.
Co za to napisał prezydent w korespondencji do premiera ?
Ano - mowę wyborczą napisał. Od razu wiedział, że będzie ten list publikowany - inaczej nie pochylałby się z troską nad aktualnymi problemami naszego kraju nie mającymi nic wspólnego z tematem dyskusji poprzez ten list prowadzonej. Wyborczość i polityczność tego listu widać nieuzbrojonym okiem.
"Polska dziś stoi przez wielkimi wyzwaniami cywilizacyjnymi. Mimo dobrej, na tle innych państw Unii Europejskiej, sytuacji gospodarczej, borykamy się z rosnącym deficytem finansów publicznych, znaczącym wzrostem bezrobocia, zagrożeniem bezpieczeństwa energetycznego. Nie rozwiązane są problemy polskiej wsi i rolnictwa. Nawarstwiających się problemów służby zdrowia z pewnością nie rozwiązałaby prywatyzacja polskich szpitali."
Taki akapit w liście dotyczącym zarzutów wobec ministra spraw zagranicznych ? W korespondencji wewnętrznej ? Prezydent nawet w korespondencji z premierem pisze słowa pod publikę (i to taką wspominającą z rozrzewnieniem przemówienia z czasów PRL).
Co z tego wynika ?
Ano jedno - bracia Kaczyńscy znowu mają plan, i według planu działają. Skończyło się chaotyczne gadanie dyrdymałów, emocjonalne reagowanie na zdarzenia. Zaczęła się kreacja. Dramat w kilku aktach, z poważnym, politycznym planowaniem.
Niestety - odkrywczość i poważność tego politycznego planowania sprowadza się do jednego. Mącić. Wysyłać sprzeczne sygnały. Siać wątpliwości ("trzeba siać, siać, siać..."). Oskarżać kogoś o "przeciez wiemy o co". A jak ktoś głośno spyta "A o co właściwie" to kręcić, przedłużać, byle nie powiedzieć nic konkretnego. Swoim wystarczy fakt, że kogoś o coś oskarżamy, a przeciwnikom się przecież tłumaczyć nie trzeba. To, że dzięki temu unika się możliwości stanięcia przed sądem (bo za konkrety można odpowiadać) to tak przy okazji jest. To wcale nie o to chodzi ;)
Ważne jest jedno - wróg został wskazany.
Stara, dobra szkoła. Uczyli sie na tych, których uważali za najlepszych. Przejęli ich metody nie myśląc o tym, do czego one doprowadziły w dłuższym rozrachunku.
Szkoda, rozwój niektórych polityków zatrzymał się na tamtym etapie.
Z drugiej strony pocieszające jest to, że na większość Polaków plany przygotowywane przez tę grupę polityków nie działają. Mają za krótkie nóżki. Te plany.
jestem z białka
Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą,
I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą.
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imion miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka