Otto von Bismarck zwany „Żelaznym Kanclerzem” mawiał, że zwykły człowiek nie powinien wiedzieć jak się robi wędlinę i politykę. I pewnie miał rację, bo ta wiedza mogłaby obrazić poczucie estetyki niejednej osoby. Ale ponieważ jesteśmy właśnie w kluczowym okresie konstruowania rządu PiS, a czytelnicy mojego bloga nie są zwykłymi, tzw. przeciętnymi Kowalskimi, poniższą notkę poświęcę jednemu z kandydatów do rządu Beaty Szydło.
Andrzej Potocki w dzisiejszym artykule opublikowanym wpolityce.pl, kolejny raz porusza kwestię kontrowersyjnej kandydatury Mateusza Morawieckiego, byłego Członka Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku, obecnego Prezesa BZ WBK S.A. na Ministra Finansów, albo Ministra Gospodarki w … rządzie PiS…; http://wpolityce.pl/polityka/270883-z-wielkiego-banku-do-pis-mateusz-morawiecki-mial-zastapic-rostowskiego-doradzal-tuskowi-ostatecznie-ma-ministrowac-u-szydlo Autor słusznie zauważa, że kandydat ten wzbudził wielkie poruszenie wśród zwolenników PiS, do których i ja się zaliczam. Jako zwolennik twardego kursu nowego rządu (tzw. jastrząb), na dodatek manager finansowy z 24-letnim doświadczeniem na polskim rynku finansowym (m.in. współorganizator i współzarządzający dwóch dużych instytucji finansowych), swoje krytyczne zdanie na temat kandydatury M.Morawieckiego wyraziłem już w notce z 15.09.2015 r.; http://trustandcontrol.salon24.pl/669001,minister-dobrej-zmiany-czy-zlej-kontynuacji Ciągłe forsowanie kandydatury M.Morawieckiego (na stanowisko MF lub MG), o którym A.Potocki napisał, że „od dawna dyskretnie stawiał na prawicę”, w sytuacji kiedy był prominentnym Członkiem Rady Gospodarczej przy premierze D.Tusku (sic!), w istocie nie przemawia na korzyść tego kandydata i to z kilku powodów. Po pierwsze, powstaje zasadna wątpliwość co do tego, czy M.Morawiecki dysponuje cechą niezbędną dla „egzekutora dobrej zmiany”, którą podkreśliłem w mojej notce pt.: EGZEKUTORZY DOBREJ ZMIANY”, tj. asertywnością; vide: http://trustandcontrol.salon24.pl/676552,egzekutorzy-dobrej-zmiany. Po drugiej, przy takich skłonnościach kandydata na szefa kluczowych resortów gospodarczych, powstaje uprawnione pytanie: kogóż będzie dyskretnie popierał, będąc członkiem rządu PiS?!
Dlatego też absolutnie nie dziwi mnie pytanie sformułowane przez A.Potockiego: czy to na pewno najlepsza kandydatura na ministra, dodając, że tysiące Internautów (bo aż huczy o tym w sieci zastanawia sie), czy na pewno osoba z takim dorobkiem będzie z sercem realizować prospołeczny i proprzemysłowy program PiS? Czy znajdą w niej wsparcie ofiary toksycznych produktów bankowych? Czy na pewno będzie miał wolę walki o zachowanie miejsc pracy w kopalniach i stworzenie nowych w stoczniach? Czy bankowiec, który dotychczas wykazywał się wręcz wzorcową poprawnością polityczną będzie w stanie skutecznie prowadzić planowaną przez PiS twardą korektę kursu wobec banków i wielkich korporacji?
Trudno się zatem dziwić, że red. A.Potocki jest zdziwiony tym, iż „wokół tej kandydatury nie ma dyskusji, nie wywołuje ona kontrowersji, prezes tego banku nie został uwieczniony na zdjęciach z żadnej „nocnej narady” itd.” , szczególnie – co słusznie zauważa autor wpolityce.pl – liberalny mainstream (zarówno dziennikarze, jak i politycy) ciepło wyraża się o M.Morawieckim…
Te okoliczności implikują pytanie: dlaczego PiS, po historycznym zwycięstwie wyborczym, ma nie sięgnąć po własne kadry? Przecież trudno odmówić kwalifikacji wymaganych od MF czy MG takim politykom jak prof. Jerzy Żyżyński, dr Zbigniew Kuźmiuk czy dr Janusz Szewczak, którzy od lat właściwie i otwarcie diagnozowali sytuacje finansowo – gospodarczą Polski. Powierzenie stanowiska MF lub MG w rządzie Premier Beaty Szydło byłemu doradcy PDT byłoby nie tylko PR – owym, symbolicznym zwycięstwem PO, ale – co ważniejsze - co znowu trafnie zauważa A.Potocki, byłoby decyzją, która „Sporo powie nam ona o kierunku w jakim zmierza nowy rząd, o jego kursie i priorytetach. I wreszcie - o tym ja serio partia ta traktuje swoje przedwyborcze zobowiązania.”Jest to tym ważniejsze, gdyż paradoks dostrzeżony przez dziennikarza wpolityce.pl: „jeśli Morawiecki zostanie nominowany, to okaże się iż bardziej społecznych ministrów gospodarki miały rządy Tuska (Pawlak i Piechociński), a nie pierwszy gabinet Prawa i Sprawiedliwości.”, implikowałby poważne, pejoratywne i długoterminowe skutki polityczne i gospodarcze dla obozu „dobrej zmiany”.
Jestem przekonany, iż fundamentalne wątpliwości A.Potockiego: „W końcu ileż to już razy wybierano zmianę by wszystko zostało po staremu. Zwłaszcza, podkreślam, w obszarze polityki gospodarczej, stosunku państwa do produkcji i banków. Tu wszystko trwa tak samo od ponad dwóch dekad. Będzie trwało nadal? Czyż w tej sferze, i w resorcie finansów, obietnica zmiany nie wybrzmiewała w ostatniej kampanii najmocniej? Ja w każdym razie tak ją słyszałem.”, spowodowałoby, że wielu wyborców PiS, w razie zmarnowania historycznej szansy, którą kreuje obecna sytuacja polityczna, nie wybaczyłoby takich decyzji personalnych…
Jako, że od lat znam wiele postaci z wielkiego biznesu i finansów, za przejaw niewybaczalnej politycznej naiwności uważam zacytowany w artykule pogląd anonimowej osoby uczestniczącej w konstruowaniu rządu PiS: „Jeśli jest jakiś pewniak do resortów gospodarczych, to jest nim właśnie Morawiecki. To ma być swego rodzaju gest wobec wielkiego biznesu, odpowiedź na sygnał z Krynicy. Liczymy na neutralność tego środowiska, choć w pierwszych miesiącach nowego gabinetu przydałoby się coś więcej. Neutralność życzliwa”, gdyż to środowisko podchodziło i podchodzi nadal do obozu prawicy z lekceważeniem i poczuciem wyższości. Dlatego też, faktycznym, równoprawnym partnerem dla wielkiego biznesu może być tylko i wyłącznie ktoś, kto jest profesjonalny, silny i asertywny, a nie zaś zakulisowym, labilnym stronnikiem - w istocie - nie wiadomo kogo.
Wobec powyższego, decyzje komitetu politycznego PiS o ostatecznym składzie rządu będą miały fundamentalne znaczenie polityczne i gospodarcze dla egzekucji „dobrej zmiany”.
Inne tematy w dziale Polityka