Osobliwe love story w stanie wojennym.
Wszelkie postacie i zdarzenia są zmyślone, a jakiekolwiek ewentualne podobieństwo przypadkowe.
- Wiesz stary, nie bardzo mam czas dzisiaj...
- Ależ Zbychu! Nie rób mi tego. Ze mną nie pójdziesz? To co, może to nie my przemieszkaliśmy razem pięć lat w akademiku? Już zapomniałeś jakeśmy wpieprzali dżem truskawkowy: śniadanie, kolacja, śniadanie, kolacja i tak przez trzy tygodnie aż do następnego stypendium? A teraz nie chcesz na piwo ze mną? – Grzegorz klepnął kolegę po wytartej jesionce. Tamten delikatnie uwolnił się z objęcia.
- Kiedy naprawdę nie mam czasu, Grzechu. Może kiedy indziej... Grzegorz spoważniał nagle.
- Wiem, o co ci chodzi. Że poszedłem do glin, co? - oczy strzeliły wściekłym spojrzeniem. - Gryzie cię to? Obywatel klasy B, cholera! Może nam jeszcze getto założycie?
- Daj spokój, Grzechu...
- Wiem, wiem, wstydzisz się ze mną iść na piwo. Boisz się, że ktoś nas zauważy, co?
- Może... - w głosie Zbigniewa była ironia, ledwie wyczuwalna, ale na Grzegorza podziałała jak płachta na byka. Opanował się jednak nim zdążył wybuchnąć.
- No, tośmy się dogadali. Jak Polak z Polakiem. Na razie - odwrócił się, wciskając zaciśnięte pięści w kieszenie palta, aż ostrzegawczo zatrzeszczały szwy. Zbigniew przytrzymał go za łokieć.
- Chwileczkę. Coś taki nerwowy. To nie komisariat. Kompleksiki jakieś wyłażą? Dobrze. Chodź, pogadamy. Pamiętaj - sam chciałeś. Ale na piwo nie pójdę.
Grzegorz zawahał się. Myślał przez chwilę intensywnie: nagła utrata równowagi psychicznej odebrała jasność umysłu. Próbował opanować ten zamęt. Kompleksy? Może i kompleksy. A niech to szlag trafi.
- A to czemu nie pójdziesz? - spytał po chwili.
- Bo nie piję.
- Piwa nie pijesz? Ty? Zwariowałeś chyba!
- No, nie piję - Zbigniew spojrzał nań z zakłopotaniem, czy też może z wyższością, nie umiał tego rozpoznać. - Nawet piwa. Bractwo trzeźwości, rozumiesz?
Grzegorz westchnął.
- I ty także. Bractwo trzeźwości. Chyba macie fioła. Bractwo trzeźwości potrzebne jest... bo ja wiem... nałogowcom a nie normalnym, zdrowym ludziom. Czy to grzech łyknąć sobie setuchnę raz na tydzień? Że już nie wspomnę o piwie. Czy to już jest pijaństwo?
- Pijaństwo to może nie. Ale grzech...
Patrzył na Grzegorza spojrzeniem mówiącym: „co ty tam możesz wiedzieć”. Patrzył i milczał, jak gdyby dyskutowanie z nim na ten temat uważał za stratę czasu. Było to irytujące; Grzegorz czuł, że wściekłość, którą z takim trudem opanował, zaraz może wrócić.
Ruszyli alejką. Raz po raz mijały ich gromadki rozwrzeszczanych dzieci. Wiadomo - pora kasztanów. Grzegorz zanurzał nogi w szeleszczącej warstwie liści. Nie wiedzieć czemu, sprawiało mu to przyjemność, koiło napięte nerwy.
- Aleś się wydelikatnił - westchnął ponownie. Wyciągnął papierosy. - To pewnie też nie palisz?
- No nie, tak źle jeszcze nie jest - roześmiał się Zbigniew. - Palę. Ale nie takie - pokręcił głową na widok „Wiarusów”. - Zostałem przy proletariackich.
Znów milczenie, kłopotliwe milczenie.
Na cholerę mi ta rozmowa - pomyślał Grzegorz z rozdrażnieniem. - Śledztwo, psiakrew, to umiem prowadzić a tu...tu jestem bezradny jak dziecko. Gdzieś się coś przerwało... gdzie u diabła. Przecież to Zbychu.
- Jak się to wszystko... pozmieniało - rzucił niezdarnie.
- Co?
No proszę, kpi sobie - pomyślał, obrzucając kolegę podejrzliwym spojrzeniem.
- Jak to co - powiedział. - Choćby my. Gdzie teraz jesteśmy - tacy niegdyś kumple. Na antypodach.
- Na antygonach, jak mawiał pewien stójkowy - roześmiał się Zbigniew. - O! Przepraszam bardzo!
- Nie szkodzi. Przyzwyczaiłem się - mruknął Grzegorz.
- Nie rozumiem o co ci chodzi - nawiązał Zbigniew, jakby usiłując zatuszować sprowokowany nietakt. - Ja nie czuję jakoś, żebym gdzieś wywędrował. To ty odszedłeś i wydaje ci się zaraz, że cały świat się obrócił.
- Ty niczego nie rozumiesz.
- Pewnie że niczego nie rozumiem. Ani geopolityki, ani racji stanu... Nie pieprz mi chociaż ty jeden, bo mamy tego wszyscy po dziurki w nosie.
Grzegorz zrezygnowanym ruchem zgasił niedopałka.
- To pewnie do Solidarności należałeś, co?
- Należałeś? Należę!
Grzegorz przystanął, przyglądając się bacznie koledze.
- Co, co? Węszysz? Nic z tego stary. Taki „trick” - celowo wymówił to słowo fonetycznie. - Należę, bo się nie wypisałem, prawda Nie było okazji, cha, cha...
Znów nie wiedział co powiedzieć. Rozmowa nie kleiła się. Tamten patrzył na niego z ukosa. Grzegorz czuł jakąś wyzywającą ironię w tym spojrzeniu.
- Jakoś nie chcesz mnie... nawracać? - zauważył, starając się odpłacić ironią.
- Ja? Ciebie? Niby dlaczego? To nie leży w zakresie moich obowiązków... służbowych.
- A co? Chcesz powiedzieć, że leży w zakresie moich, tak?
Zbigniew spojrzał na niego z rozbawieniem.
- Posłuchaj. Był u nas w pracy taki jeden jak ty. Szesnastego grudnia bodaj. Spędzili nas w świetlicy, bo chciał rozmawiać o porozumieniu. On chciał rozmawiać o porozumieniu. Szesnastego grudnia. Może go nawet znasz. Wyśmialiśmy go, więc się zarumienił jak szesnastoletnia siksa. Tłumaczył, że to należy do jego obowiązków. Jeśli on miał to w zakresie, to ty chyba też, nie? - kopnął leżącą na dróżce suchą gałąź i spoważniał. - Po kilku dniach przyjechał - tym razem suką. I z kumplami. Zabrali sześciu. Tak się skończyły te... rekolekcje. A ty? Ilu zabierałeś za jednym zamachem?
Grzegorz znów poczuł nawrót wściekłości. Nie, ta rozmowa jest bez sensu.
- Nie traktujesz mnie poważnie.
Zbigniew zatrzymał się i spojrzał mu prosto w oczy. Grzegorz przystanął również.
- Nie. Jesteś jednym z nich. Z własnego wyboru, prawda? Owszem, traktowaliśmy was poważnie. Do trzynastego grudnia. Od tej chwili na to nie zasługujecie.
Grzegorz nie wytrzymał tego spojrzenia. Było zbyt łagodne, żeby odpowiedzieć agresją i zbyt zdeterminowane, by podejmować dyskusję. Pokiwał głową i wyciągnął rękę.
- Cześć. Tośmy sobie pogadali.
Zbigniew też wyciągnął rękę, lecz nie oddał uścisku. Powiedział z ironicznym przymrużeniem oczu.
- Jak Polak z Polakiem.
Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura