Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU
694
BLOG

6 głosów za mało, by uratować Konstytucję

Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU Polityka Obserwuj notkę 7

Odejście posłów, którzy założyli PJN z PIS może być odczytywane w różny sposób. Dla niektórych jest to pierwszy manifest polityczny nowej prawicy, choć do tej pory nie urodziła się z tego partia, więc trudno też mówić o programie. Dla innych jest to sprzeciw wobec autorytarnej polityki Jarosława Kaczyńskiego. Ale "fakcję dysydentów" można także uważać za narzędzie w rękach orędowników zmian w Konstytucji. Załóżmy na moment ostatnią ewentualność.

Rozmontowywanie partii Kaczyńskiego, gdy niedaleko jest do wyborów parlamentarnych może dziwić. Z jednej strony opcja rządząca skorzystała z okazji, która się sama nadarzyła - może niezupełnie sama, gdyż Kluzik-Rostkowską mógł ktoś sprowokować, znalazłoby się kilku kandydatów do tej roli - bo lider PIS z hukiem wyrzucił bardzo ważne dla partii posłanki na zbitą buzię. Niemniej sympatyczne uśmiechy Tuska i Schetyny oraz wspieranie uciśnionej przez  "Złego Prezesa" bohaterskiej piętnastki świadczą o tym, że PO poważnie rozważa współpracę przy głosowaniach. Wygląda na to, że rząd chce się zabezpieczyć na wypadek, gdyby wybory nie poszły tak dobrze. Posiadanie wariantu awaryjnego jest cechą dobrego stratega.

Przeciągnieciem na swoją stronę posłów PJN koalicja PO-SLD-PSL może wiele zyskać. Rozchodzi się o większość konstytucyjną, która jest istotnie potężnym narzędziem w systemie sprawowania władzy. Dziennik.pl skrupulatnie wylicza, że partia Kaczyńskiego ma o 6 posłów za mało, jeśliby chciała skutecznie sprzeciwić się zmianom w Konstytucji.

Jakie to mogą być zmiany? Zależy od okoliczności. Na tą chwilę najbardziej realne warianty są trzy. Pierwszy, to trzymanie w szachu opozycji dzięki posiadaniu potencjalnej sposobności przeniesienia prerogatyw z prezydenta na premiera lub odwrotnie. Oznaczałoby to roszady w ustalaniu kompetencji izb parlamentu (włączając w to prezydenta) na życzenie opcji rządzącej. Druga opcja, to skrócenie kadencji Sejmu. Jeśli gmach PO zacznie się chwiać możemy spodziewać się rozwiązania parlamentu, aby koalicja PO-SLD z przystawką w postaci PSL rozpoczęła nowe rozdanie.

Najciekawsza i najbardziej brutalna jest opcja trzecia. Od kilku tygodni media przebąkują o ratyfikowaniu Traktatu Lizbońskiego (chodzi o kwestie finansów państw członkowskich). Polska jako dobry rynek zbytu, istotny płatnik unijnego budżetu i państwo, które ciągle ma wzrost gospodarczy jest łakomym kąskiem dla "chorującyh tygrysów" Europy Zachodniej. Problemem na drodze do uchwalenia ustawy nakazującej ustalać budżet Polski wedle rozkazów brukselskich urzędników jest brak w naszym kraju unijnej waluty. Trudno wyobrazić sobie płynny przepływ gotówki, jeśli trzeba byłoby ją "konwertować" na Euro. Nadzieją dla nienasyconych polityków europejskich jest włączenie Polski do systemu wspólnej polityki monetarnej lub rozpoczęcie tego procesu jak najszybciej.

Logicznie rzecz biorąc stanie się to po wyborach, ale już teraz warto pomyśleć o "drobnych zmianach" w Ustawie Zasadniczej...

  "Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka