Turul Turul
338
BLOG

Pola orać, a nie politykować!

Turul Turul Polityka Obserwuj notkę 7

Od pewnego czasu, gdy patrzę na różne grupy domagające się pomocy ze strony rządu ogarnia mnie zdenerwowanie. Jeszcze większe zdenerwowanie ogarnia mnie gdy patrzę na ludzi, którzy na protestach i głupocie protestujących zbijają kapitał polityczny. Rozumiem, że takie jest prawo opozycji. Krytykować, i liczyć, że gdy krytyka i niezadowolenie sięgnie zenitu, to podczas następnych wyborów na kartce wyborczej pojawią się głosy na inną partię niż ta, która jest u władzy. Nie rozumiem jednak dlaczego mam płacić, jako obywatel za decyzje innych dorosłych i jakoby odpowiedzialnych ludzi, na które nie miałem żadnego wpływu jako podatnik.

Zacznijmy od początku, a więc od lekarzy. Pomimo wielu godzin spędzonych na mieście, podczas spacerów, dojazdów do pracy, bibliotek i na uczelnię, często widywałem moich znajomych, którzy poszli na medycynę. Zazwyczaj jest to rodzinna tradycja, choć zdarzają się też przypadki, w których syn lekarza, lub lekarzy nie zamierza iść w ślady rodziców. Moi znajomi z medycyny, np. moja koleżanka Ewelina, nie jeżdżą (w większości) komunikacją miejską. Wielu ma samochody i to nie byle jakie. Mój 3,5 letni Fiat Punto Evo wygląda naprawdę blado w porównaniu z nowym BMW, którym od kilku lat jeździ moja znajoma. „Rodzice kupili” – no tak, rodziców lekarzy, stać na to by kupić córce, przyszłej lekarce terenowe BMW. Tak przy okazji, to jakoś nigdy podobnego samochodu nie widziałem na parkingu pod szkołą (w części dla personelu). Inny mój kolega z lekarskiej rodziny, wieczny student, balangowicz, nie stroniący od używek też nie narzeka. Mimo iż jego matka przestała pracować w państwowej służbie zdrowia i zajmuje się opieką ludzi, dla których nie ma już większych szans na wyleczenie, też nie narzeka. Kilka lat temu skończyli remont domu, a dwa lata temu siostra mojego kolegi dostała na urodziny nowego Mercedesa. Maciej też takiego dostał, ale skasował samochód, podczas jakiegoś wypadku. Wniosek – wcale nie mają ci drodzy medycy tak źle. W porównaniu z nauczycielami, czy innymi grupami zawodowymi jest im naprawdę dobrze. Czy mają więc powody do niezadowolenia? Nie twierdzę, że jest tak we wszystkich przypadkach, ale chyba o wiele częściej z lekarzy „wyłazi” po prostu chciwość i troska o własne portfele.

Kolejny strajk – górnicy. Kolejna grupa zawodowa, której najzwyczajniej w świecie się należy, w myśl zasady „dawaj kasę – bo tak!”. Nie jestem zwolennikiem rządu PO, ale odniosłem wrażenie, że w całej tej sprawie, to PO początkowo zajmowało chyba najbardziej zdrowe stanowisko. Niestety, do sprawy musiała wmieszać się opozycja, i ogłosić, że restrukturyzacja nierentownych kopalń nie może mieć miejsca, a przynajmniej za tego rządu, bo PO nie ma MORALNEGO MANDATU do sprawowania rządu. Moralność w polityce… Kardynał Richelieu w grobie się przewraca ze śmiechu. „Kryształowy” patriota Piłsudski również jest w ruchu obrotowym (praktycznie nieustannie od chwili śmierci). Niestety, jako Polakowi nie jest mi do śmiechu, bo znowu z moich podatków pójdą zawrotne pieniądze, na państwowe kopalnie, których nie można sprzedać, bo nie pozwalają na to związkowcy. Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej nie może pełnić swoich obowiązków, bo panowie związkowcy wyleźli na ulice i uznali, że zarząd ma im dać kasę i już! Logiczne argumenty jakoś do nich nie docierają. Zresztą co ich to obchodzi, że de facto dojdzie do znormalizowania sytuacji w spółce? Będzie o jedną dodatkową pensję mniej, deputat na węgiel będzie mniejszy, a jak to przejdzie, to nie daj Boże, ktoś stwierdzi, że można dalej NORMALIZOWAĆ sytuację w górnictwie. Na to nie ma zgody, bo w takiej sytuacji najmocniej po gombrowiczowskiej „pupie” dostaliby członkowie związków zawodowych. Tym ostatnim należy się wszystko, ot, takie współczesne święte krowy. Tak między nami, to jako nauczyciel chciałbym zarabiać tyle co górnik. Do związków górniczych też bym się mógł zapisać. W sumie podczas takiej zadymy to jako osoba „lekko przy kości” mógłbym za taran robić, przydałbym się, to może i by do władz centralnych wybrali? Tak zupełnie poważnie, to panowie górnicy mogliby spróbować szczęścia poza górnictwem. I dopiero potem płakać na prawo i lewo, że „bida”, „złodzieje”, „nyndza”, „dziadostwo” itd.. Ja jako nauczyciel nie dostaję pieniędzy na książki, na materiały dydaktyczne, które nieraz, nie dwa muszę kupić z własnej kieszeni. Wyciągnięcie pieniędzy na mapy, albo atlasy do historii od dyrekcji to droga przez mękę, ale nie ma co się dziwić, bo inni nauczyciele też potrzebują nie małych zresztą środków na różne rzeczy. A szkoła też wymaga remontów.

Kolejni w kolejce do protestów są „moi kochani” rolnicy. Gdy pierwszy raz zobaczyłem, zdjęcia z panem „sołtysem” rolniczych związków, to miałem wrażenie, że główny bohater negatywny serialu „Ranczo”, w którego wciela się Cezary Żak, czyli Wójt ożył, wyszedł z telewizora i został liderem związków. Człowieczek z wąsami, na nagraniu, które widziałem, bardzo głośno krzyczał: „Co un se wyobrażo, tyn minister? Un nos obroził, bo on o nos powiedzioł, że my jestymy frajery, bożeśmy ….” i tak dalej, i tym podobne. Potem „marsz gwiaździsty na Warszawę” na ciągnikach za kilkaset tysięcy złotych. Jakoś nie widziałem podczas tych marszów zaropiałych ciągników marki Ursus, które pamiętam jeszcze z czasów, gdy po polskich drogach szalał nieboszczyk Lepper. Tak samo, gdy jeżdżę po okolicy, mieszkam bowiem w niewielkiej miejscowości, a dojeżdżam do pracy do pobliskiego miasta wojewódzkiego. Jakoś na większości wsi widać, że w ostatnich latach był potężny zastrzyk gotówki. Nieważne czy to, z Unii, czy to z innych źródeł, ale widać, że wpompowano w te domy i zagrody naprawdę dużo pieniędzy. Mam dziwne wrażenie, że pan „wódz” związków rolniczych Sławcio Izdebski sam ma z dopłat kasy jak lodu. Tak, by the way to miałem też kiedyś kolegę z zapadłej podłódzkiej wsi, też Sławcia. Sławcio lubił strugać fochy i obrażać się gdy coś nie było po jego myśli. Wypisz wymaluj jak pan Izdebski. Sławcio wreszcie był „mądrzejszy niż ustawa przewiduje” i nie uczył się. Gdy dostawał jedynkę, np., za brak pracy domowej, to winni byli wszyscy dookoła, łącznie z nauczycielami, „bo oni mu się wp…ją, sprawdzają bo on jest ze wsi” – tak Sławcio rozumował. Podobnie jest z Izdebskim. Prawda jest taka, że rolnicy nabrali dopłat i wielu z nich żyje z dopłat, a nie z roli. Pieniądze, które miały poprawić sytuację rolników i pójść na modernizację gospodarstw w zastanawiająco wielu przypadkach trafiły do ludzi, którzy rolnikami nie są (a mają po prostu grunty), czy też do „zawodników”, którzy zamiast na modernizację gospodarki wydali na zakup nowego samochodu – przykład z mojej rodziny. Gdyby rolnicy przeznaczali dopłaty na modernizację produkcji, parku maszynowego, samych gospodarstw, czy zakup ziemi pod nowe uprawy, byłoby zupełnie inaczej. Tymczasem pieniądze zdecydowanie zbyt często szły na bieżącą konsumpcję, a nie na spłatę zaciągniętych wcześniej kredytów czy modernizacje, lub nawiązywanie nowych kontaktów, które pozwoliłby na zbyt produkowanej żywności.

Ostatnią już grupą, która wprawdzie nieśmiało, ale jednak ogląda się za pomocą rządu, są ludzie, którzy wzięli kredyt we frankach szwajcarskich. Tutaj wina leży wyłącznie po ich stronie. Nie można bowiem winić banków, że wpychali im korzystne dla siebie kredyty. Kredyt ma zaś to do siebie, że trzeba go spłacić. Jeśli zaś nie następuje spłata, to domostwo odwiedza pan komornik i zajmuje ruchomości, a w ostateczności następuje eksmisja pod przysłowiowy most. Państwo nie może więc ponosić odpowiedzialności za to, że kredytobiorca dał się zrobić w bambuko pracownikowi banku. To tak, jakby mieć pretensje do ludzi pracujących w agencjach reklamowych, że zachęcają do zakupu różnych bubli. Kolejna kwestia to to, że kredyty we frankach w większości brali ludzie „inteligentni”. Jako osoby aspirujące do takiego miana powinny te osoby wiedzieć, że kredyt w obcej walucie ma to do siebie, że „w razie czego” może być albo bardzo korzystny (gdy np., kurs franka leci na łeb na szyję), albo być nie korzystny, tak jak ma to miejsce obecnie. Nie miejmy pretensji do banków, ale do ludzi, że wbrew zdrowemu rozsądkowi brali kredyty, których spłacanie było od samego początku obciążone poważnym ryzykiem.

Podsumowując, to można odnieść wrażenie, że żyjemy w chorym kraju. I tak jest w istocie – nasz kraj jest chory. Jest chory dlatego, że każdy, komu nagle przestało się powodzić potrafi wyciągać rączkę po państwowe pieniądze. Każda grupa, która uważa, że może zmusić rząd do uległości domaga się natychmiast, już teraz w tej chwili, takiego ustawodawstwa i takich rozwiązań prawnych, które pozwolą jej jeszcze radośniej nabijać sobie kieszenie państwowymi pieniędzmi. Może więc pora, by wszyscy roszczeniowo nastawieni wobec życia ludzie w Polsce (mój Boże, ilu ich jest!) spojrzeli najpierw na siebie, sami wzięli się do roboty i umieli odpowiedzialnie spoglądać na to co sami zrobili, potem by umieli przyznać się do tego, że popełnili błędy i umieli ponieść konsekwencje ich popełnienia. 

Turul
O mnie Turul

Jestem narodowcem. Jestem Polakiem - obowiązki również mam polskie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka