Ty, który Bogiem się nazywasz
nie każ mi twarzą ziemi głębiej zarywać
nie każ mi oczu do cna wypłakiwać
nie każ, pamiętać dni zaciskanych żalem
niesiony echem brzmi jak pieśń
modlitwy w obłokach o dar bogów
o więcej szczęścia i mniej cierpienia
jak dwa zwierciadła światłem malowane
naturalnie pięknych wernisaży
przeglądające się w łanach kwiatowych
zaprawianych deszczem i błękitem
bez których dar nie byłby darem
a życie nie miałoby koloru rozkwitu
Pozwól mi wierzyć przeciw nadziei
co leży na chmurze
zranionej śmiertelnie przez burze
pozwól zaufać uzdrowieńczej mocy piorunów
w sztormie łez, pod krzyżem na Jasnej Górze
Pozwól mi wierzyć contra spem – spero
by, uwieńczyć twoje dzieło radością
co ducha wiary wznieci
i wprost do nieba poleci
by, z aniołami tym szczęściem się
cieszyć
odmawiając modlitwę dziękczynienia
przeciw nadziei i przeciw pewności