Wszyscy się zastanawiamy, co przyświecało Jarosławowi Kaczyńskiemu, żeby z grillować, a potem wykopać Premier Beatę Szydło (Wg "Polityki w sieci" 33 mln użytkowników szukało w necie takiego wyjaśnienia)? Oczywiście prezes ani jego kohorta nie wyjaśnią nam tej kwestii, ponieważ nie mogą powiedzieć prawdy, bo ta zmiotła by ich se sceny. Wciskają więc nam kit o zmianie dobrego na lepszego, a nawet na najlepszego. Prawie wszystkim (75% wyborców Pis) od tego, a przynajmniej mi, robi się niedobrze.
Niestety ta stacja przypomina grudzień ' 81. Wtedy poza mordami i represjami opozycjonistów oraz rożnego rodzaju utrudnieniami wszyscy czuliśmy przede wszystkim przygnębienie, a dookoła rozsiewał się swąd defetyzmu. To było najgorsze. Został zmarnowany narodowy potencjał społeczny rozbudzony przez karnawał Solidarności, który wybuchł po 35 latach komuny. Teraz podobnie jak wtedy mieliśmy krótki okres nadziei i karnawału polskości. Uwierzyliśmy, że wreszcie wychodzimy z dołka na prostą, a za sterami rządu siedzi jeden z nas. Zaczęliśmy odbudowywać zaufanie do naszego państwa i coraz rzadziej patrzyliśmy na drugiego wilkiem.
To komuś musiało się bardzo nie spodobać i chyba postanowił zrobić powtórkę z '81. Oczywiście skala upokorzenia narodu jest nie ta, ale jednak jest. Tak, czy inaczej polskość w naszym kraju znów jest pod kontrolą. Zaoceaniczni właściciele naszego państwa mogą spać spokojnie. Jarek wykonał zadanie.
Leszek Miler, nie jest moim ulubieńcem, ale w tym przypadku miał rację: powodem odwołania Szydło, była jej popularność. Popularność, która mogła wysadzić z siodła nie tylko samego Jarka, ale i cały zakon a' la narodowy i a' la katolicki.
A co z posadą wicepremiera dla Beaty Szydło? Domniemam, że był to warunek (możliwe, że nie jedyny) wprowadzenia ustaw o sądownictwie. Dla dobra państwa Pani Szydło się poświęciła, a prezes pacyfikuje bunt elektoratu w zarodku.
Inne tematy w dziale Polityka