Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
615
BLOG

Bardzo posłuszne związki

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Gospodarka Obserwuj notkę 0

Jak zneutralizować działający na rzecz pracowników związek zawodowy? Założyć własny, który będzie torpedować jego działania. I choć żadnych badań czy statystyk na ten temat nie ma, gołym okiem widać, że zdarza się to coraz częściej.

 

Z punktu widzenia liderów związkowych rzecz jest wstydliwa.
– Tam, gdzie związki są silne, dyrektorski związek nie ma prawa bytu. Istnienie takiego związku to nasze przyznanie się do porażki – mówi znany działacz jednej z central związkowych. Niestety, nie wszędzie związki są silne. Sporo zależy od firmy, jej tradycji, struktury, a nawet tego czy działa w rejonie z dużym, czy śladowym bezrobociem.


Kacper Stachowski, szef Działu Rozwoju Związku KK „S”, inicjowanie przez pracodawców powstania związku, który tworzą zaufani i podporządkowani mu pracownicy, czy nawet kadra zarządzająca, obserwuje na co dzień.
– Zdarza się to coraz częściej – przyznaje. – W ten sposób pracodawcy imitują dialog i chcą zamydlić pracownikom oczy, że jest w firmie partner, który może rozwiązywać ich problemy, a żadna inna reprezentacja pracownicza nie jest już potrzebna.

Będzie trudno


O pączkowaniu żółtych, czyli dyrektorskich, menadżerskich, kierowniczych itp. związków w polskim oddziale koncernu Coca-Cola pisaliśmy dwukrotnie. Posłużyły one najpierw do odwołania, a potem do uniemożliwienia ponownego wybrania społecznego inspektora pracy, który doprowadził wcześniej do wykrycia nieprawidłowości w siedzibie firmy w Łodzi.
Szef zakładowej „S” Sławomir Maciaszczyk już ma sygnały, że o porozumienie w sprawach, w których wymagana jest zgoda wszystkich działających w firmie związków, będzie trudno… Taka zresztą jest rola tego typu związków. Przekonał się o tym Piotr Adamczak z „S” w sieci sklepów Biedronka.
NSZZ Pracowników Biedronki powstał przed kilkoma laty.
– Mieli wspierać kierownictwo firmy, bo przecież, gdy związki mają rozbieżne zdania w wielu ważnych pracowniczych kwestiach, decyduje dyrekcja – mówi Adamczak. – Nam rzuca się kłody pod nogi, nie przedłuża się umów o pracę z pracownikami działającymi w Solidarności. Oni mają ułatwione życie.
NSZZPB zrzesza kierowników wyższego szczebla, dyrektorów. Jeżdżą po sklepach i namawiają ludzi do wstępowania, ich ulotki leżą wszędzie. Te sygnowane przez „S” jacyś nieznani sprawcy niszczą. – Z tym związkiem ciężko się rozmawia. Z miejsca widać, że reprezentują siebie, a nie zwykłych pracowników – mówi Adamczak.

Nie ma barier
Czy związki działające dyrekcji na rękę, a osłabiające siłę tych autentycznych, działają legalnie? Z konwencji MOP, ustawy o związkach zawodowych i konstytucji RP można wysnuć wniosek, że powinny być niezależne od dyrekcji. Ale z drugiej strony szereg zapisów ustawy o związkach zawodowych daje możliwość ich tworzenia każdemu pracownikowi – tłumaczy dr Marcin Zieleniecki z Biura Prawnego KK „S”. – Formalnych barier nie ma. Ustawa daje możliwość tworzenia związków zawodowych każdemu pracownikowi: robotnikowi, pracownikowi umysłowemu czy menedżerowi na stanowisku kierowniczym, byle tylko był zatrudniony na umowę o pracę – mówi.
Warto dodać, że gdy w jakiejś firmie jest kilka związków, te dyrektorskie działające na rzecz menedżmentu nie są tak niebezpieczne. Znacznie gorzej, gdy działa tylko jeden, żółty – co się zdarza – bo wtedy może wypowiadać się w imieniu pracowników w najważniejszych dla nich sprawach.
– Jeżeli celem pracodawcy jest blokowanie działających organizacji związkowych, jest to nielegalne i zagrożone grzywną lub ograniczeniem wolności – mówi mec. Bartłomiej Raczkowski z Bartłomiej Raczkowski Kancelaria Prawa Pracy. Tyle że dyrektorską inspirację trzeba udowodnić. A o to niezwykle trudno. Same podejrzenia, poszlaki, nie wystarczą.

Mogą podsunąć deklarację


W ochroniarskiej firmie Securitas zanim wystartowała „S” istniał już ZZ Pracowników Securitas, który dziś ma skomplikowaną nazwę OBZZPO.
OBZZPO-wcy są pasywni, skupieni na sobie. Działają na rzecz swoją i kierownictwa, a nie pracowników.
– My reprezentujemy stronę pracowniczą, oni nie. My mamy problem z informowaniem pracowników, szczególnie tych nowych, zaczynających pracę, o swoim istnieniu, bo nam, jako związkom, nie wolno wchodzić do ochranianych firm. Oni tego problemu nie mają. Stykając się z nowymi pracownikami, mogą podsuwać deklarację członkowską – podkreśla Marcin Pach, przewodniczący „S” w Securitas.
Członkowie tego związku bywają uprzywilejowani już choćby przez to, że ich sprawy, nawet takie codzienne, jak np. przełożenie dyżuru, załatwiane przez zwierzchników są prywatnie, niemal od ręki.
– My musimy przechodzić oficjalne procedury – dodaje Marcin Pach.
Prof. Krzysztof W. Baran, specjalista prawa pracy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, inspirowanie przez pracodawcę utworzenia przychylnej mu organizacji związkowej, która ma podsycać antagonizmy w środowisku pracy, nazywa perfidnym przejawem manipulowania wolnością związkową.
– Niestety, organy rejestrowe są w takiej sytuacji bezradne, bo założyciele żółtego związku mają status pracowników, formalnie więc korzystają z konstytucyjnych uprawnień. Przepisy nie pozwalają zablokować utworzenia takiej organizacji związkowej – twierdzi.

Do własnych celów


Że w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym z siedzibą w Płocku Związek Zawodowy Produkcja powstał z co najmniej cichym przyzwoleniem szefów, wprost widać w jego działaniach – dowodzi przewodnicząca tamtejszej „S” Jolanta Kowalczyk. Gdy rada pracowników zdominowana przez Solidarność wystąpiła do Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego w Warszawie o pomoc w konflikcie z zarządem firmy, ZZP przysłał pismo, że nie widzą takiej potrzeby. Sprawa padła. Takich przykładów jest sporo.
– „Produkcję” trudno nazwać dyrektorskim związkiem, ze względu na należących do niej szeregowych pracowników. Inna rzecz, że jest ewidentnie wykorzystywany przez dyrekcje do jej celów – twierdzi Kowalczyk.
Jaka jest metoda na taki proceder? Zdaniem Kacpra Stachowskiego z Biura Rozwoju Związku KK „S”, uświadomienie pracodawcom, że związek jest partnerem, a nie przeciwnikiem, czy tzw. kosztem.
– Doświadczenie pokazuje, że pracownicy w końcu zorientują się w prawdziwych intencjach firmy i pozorowanym dialogu. I tak powstaje związek – ten prawdziwy, który zaczyna rozwiązywać problemy pracowników, a działanie pracodawcy zostaje ośmieszone i zmniejsza jego prestiż.

Wojciech Dudkiewicz

---------------------------

Przez pączkowanie
Szefowie Poczty Polskiej nawet gdyby chcieli stworzyć posłuszne sobie związki, nie muszą już tego robić. W firmie działa ponad… 70 związków zawodowych. To pozostałość po reorganizacji sprzed lat: firma stała się jednym organizmem. Gdy gdzieś działał kiedyś mały lokalny związek, po reorganizacji łatwo stawał się ogólnopolski.
– Przy każdej zmianie dyrektorzy zabezpieczali się, tworząc związki. Także to przyczyniło się do ich pączkowania – mówi szef Solidarności Pocztowców Bogumił Nowicki. Ale te 70 związków to najpewniej nie jest jeszcze ostatnie słowo. Do założenia organizacji związkowej wystarczy dziesięciu pracowników – bez trudu można znaleźć tylu zaufanych. W takich warunkach jakiekolwiek negocjacje, jeśli w ogóle możliwe, są parodią. Nie wiem, jak będzie można negocjować niezbędne uzupełnienia do układu zbiorowego – mówi Nowicki.

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka