Nowy,wspaniały świat

    Uwielbiałam historię starożytną.I do dzisiaj pamiętam grozę,jaka  ogarniała mnie kiedy czytałam o strącaniu w starożytnej Sparcie kalekich dzieci ze skały.

Urodziłam się po II Wojnie Swiatowej, więc historia najnowsza objawiała sie jako jeszcze większy koszmar.

Zabijanie już nie tylko kalekich dzieci, ale i psychicznie chorych, nie przystających do nordyckich wzorców, eliminowanie całych narodów, eksperymenty naukowe, robienie abażurów ze skóry ludzkiej, wyrób mydła.

Na Nieludzkiej Ziemi też  działy się rzeczy straszne, docierały wieści z opóźnieniem, małokto wrócił z Kołymy, a ci, którzy wrócili nie zawsze chcieli mówić.

Wyglądało na to, że to nie ma prawa się powtórzyć, przynajmniej w cywilizowanym świecie.

Wprowadzono nawet kategorię "kłamstwa oświęcimskiego".

Coś docierało - rewolucja kulturalna w Chinach, Czerwoni Khmerzy...Ale to było daleko i interesowało nielicznych.A ci wzruszali ramionami i tłumaczyli - inna kultura, komunizm...

Potem szok- wojna na Bałkanach.Znowu tłumaczenia - niewyplenione szowinizmy, zlepek państw sztucznie stworzonych,zderzenie religii

Ale powoli, powoli, nierewolucyjnie, więc trudno było zauważyć COŚ się zmieniało.

Nawet u nas, w Ciemnogrodzie.

Bo na Zachodzie - a my w Zachód zapatrzeni od dawna, a teraz już nie musimy lizać przez szybkę, otworzono nam drzwi - nowy, wspaniały świat.I my, jak neofici, chcemy jak najszybciej do niego dołączyć.

Już wiemy - budowa meczetów, wspaniała rzecz.Budowa nowego kościoła - straszny obciach.

Nie ma sprawy, jeżeli pracownica przyjdzie do pracy w burce, jest sprawa, kiedy zawiesi na szyi niewielki krzyżyk.

Artyści sami wiedzą, czym się skończy prowokacja artystyczna - bezpłatna reklama na cały świat, kedy podepczą krzyż, reklama, owszem,ale czasami też życie w strachu i izolacji, albo też wyrok śmierci, kiedy zajmą się równie twórczo inną religią.

Czasami nowe czasy przynoszą nowe wyzwania.

Można zabić dziecko w łonie matki, ale jeżeli zrobimy to nieudolnie należy zrobić wszystko, aby to dziecko przeżyło.

Bo mój brzuch należy do mnie, ale kiedy dziecko ten brzuch już opuści chroni go prawo.

Chroni niedługo, albo wcale.

Te ciężko uszkodzone w wielu krajach są za cichym przyzwoleniem lekarzy eliminowane.

Kiedy nowy wspaniały człowiek ulegnie uszkodzeniu w trakcie użytkowania ( wypadek, ciężka choroba) też należy go wyeliminować.

Nawet, jeżeli rodzina się nie zgadza sąd wyda odpowiedni wyrok.

Ten sam sąd, który wzdraga się przed wydaniem wyroku śmierci na wielokrotnego mordercę - nawet wykreślił tę karę z kodeksów.

Powstają jak grzyby po deszczu organizacje ekologiczne.

Taki ekolog nie ukrzywdzi żabki ani roślinki, ale ludzie ginący na ulicach Augustowa to tylko ludzie - jest szansa, że gdzieś się odtworzą, więc o co chodzi?

Odłam ludzi o miękkim serduszku wykupuje konie z transportów śmierci i zapewnia im spokojną emeryturę, organizuje pogotowia dla zwierząt, płaci na schroniska.

Może ich krzywdzę, ale ilu z nich chce eutanazji? Tak, to brzmi wspaniale, skrócenie cierpień fizycznych lub psychicznych, ale we wspaniałym świecie może się skończyć zupełnie niewspaniale.

Przyznam się tu do czegoś strasznego.

Kiedy umierał Jan Paweł II modliłam się o skrócenie Jego cierpień.Ale nie przez zastrzyk "miłosierdzia".

Bo tylko Bóg jest Panem Życia i Śmierci.

I mam wrażenie, to straszne poplątanie współczesnego człowieka jest wynikiem braku Boga i miłości w jego życiu.

Bo Bóg jest miłością.

Nie chodzi mi tu o konkretną religię, dogmaty.Każdy ma sumienie, niektórzy katolicy czyste, bo nie używane.Ale inni też.

A więc wszystkim, wierzącym i niewierzącym dedykuję:

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się miedzią dźwięczącą
lub cymbałem brzmiącym.
Gdybym posiadał dar przemawiania z natchnienia Bożego
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadł wszelką wiedzę,
i wiarę miał taką, żebym mógł góry przenosić,
a miłości bym nie miał,
niczym jestem.
Gdybym cały swój majątek rozdał na żywienie ubogich
i własne ciało wydał na spalenie,
a miłości bym nie miał,
nic mi nie pomoże.