Obiecałam następne zdjęcia - z Portobello. Ale przecież nie muszą być dzisiaj, zdążę. Dzisiaj Tłusty Czwartek - pączki w dużych ilościach chyba już zawsze będą się kojarzyć z moim Ojcem. Chwalił się, że potrafi wszystko, nawet robić torty - nie przypominam sobie, torty robiła wspaniałe ( i pięknie udekorowane!) moja Wujenka.
Ale pączki, faworki - to faktycznie mój Ojciec. Kiedyś szłam na prywatkę do koleżanki - nie proszony wpadł na pomysł usmażenia dużej porcji, zrobiły oczywiście furorę. Do dzisiaj pamiętam, a więc to była doskonała inwestycja. Mama była specjalistką od wszelkiego rodzaju ciast drożdżowych i kopytek. Nawet jak już była stara chciała koniecznie coś robić - moją rolą było przygotowanie ciasta, ona nakładała chusteczkę i wyrabiała, solennie. Kiedy na mnie teraz przeszło drożdżowe zawsze przy wyrabianiu ciasta o Niej myślę. A moja córka w żartach krzyczy - nie oszukuj! Babcia uczciwie wyrabiała! Bo ja uważam, że to przesądy światło ćmiące - i tak wyjdzie. No więc moja specjalność to makowce, galareta z karpia, pasztet - ale to święta. Na codzień kojarzę się wnukom z dwiema rzeczami - kopytkami i szarlotką. Kiedy na wieś przyjeżdżają goście - w mniejszych ilościach (bo w dużych to jednak nie mam głowy - logistyka typu gdzie kto śpi, gdzie pojechać, co pokazać - pozwala tylko na szybkie i łatwe posiłki no i w upały też co innego "idzie") - to właśnie w ten sposób okazuję swoją sympatię. Na pierwszy rzut oczywiście coś każdym gościom przygotowuję. Ale kopytka, drożdżowe - po kilku dniach serwuję tylko tym, którzy przypadli mi do serca. Bo jak widać w drugą stronę to też działa:)
Cieszę się, że wraca moda na slow food - wiem, że to nie takie proste przy rozlicznych zajęciach gotować dla całej rodziny w domu. Ale w soboty, niedziele? Nie wyobrażam sobie wyjścia całą rodziną do Mac Donalda i "celebrowanie" buły chociaż wiem, że dzieci z różnych powodów to uwielbiają. Oczywiście nie ma sensu im tego zupełnie odmawiać, tak jak nie rozumiem rodzin "dla zasady" nie używających telewizora. Dzieci w pewnym wieku nie cierpią się wyróżniać - chcą być ubrane jak inne, robić to, co wszyscy, oglądać te same filmy. Potem im przejdzie, mądrzy rodzice potrafią to skierować w odpowiednim kierunku.
No i wracając do kuchni - to przecież za tymi smakami z dzieciństwa ludzie tęsknią najbardziej na emigracji. I kombinują jak z miejscowych produktów zrobić coś podobnego. Albo tak jak w Anglii, Szwecji, Ameryce - tworzyć polskie sklepy, piekarnie, masarnie... A na terenach "odzyskanych" ( i nie tylko) jeść kartacze, zepeliny, kindziuki czy chleb litewski...
To jest notka ponad podziałami politycznymi, mam nadzieję. Jak widać nawet kilka dni wystarczy aby się od niej oderwać. I jakoś bardzo trudno do niej wracać...Zwłaszcza, że na pierwszych stronach wszystkich portali wiadomo co ( i po co?)
Ufka we własnej osobie :)
Skąd czytacie
A tyle czyta teraz :)
/
" />
Złota myśl RRK
PSL nie musi - PSL CHCE! Nie opuszcza się zwycięzcy - co najwyżej można się z nim targować i więcej uzyskać. A co ma PiS do zaoferowania PSL? Swoją nędzną koalicję z SLD? Odpowiedz sobie sama - czy lepiej dzielić łupy na trzy, czy na dwa?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości