Aby sprawa była jasna - nie chcę się znęcać nad panią Bogną bognajanke.salon24.pl/504386,dobre-zycie-blisko-boga-i-natury - i tak komentatorzy przelecieli się od Sanepidu aż po WaffenSS :)
Pochwalam, że chciała pokazać dzieciom zwierzęta, wieś a nie następną tunezyjską plażę. Chcę tylko wyjaśnić, że w Polsce byłoby to trudne, chociaż oczywiście nie niemożliwe.
Zacznijmy od gospodarstwa które rodzina ma od ponad 200 lat. No to gdzieś okolice Kongresu Wiedeńskiego, prawda? Na mojej wsi gospodarstwa mają góra 68 lat - bo to wtedy Niemcy opuścili te okolice. Na ich miejsce przyszli różni - dużo przesiedleńcow z Wileńszczyzny, ale i moja Gienia - wysiedlona w czasie wojny do Besarabii, potem przesiedlona w ramach akcji Wisła. Dostawali domy i 8 hektarów ziemi. Mają stare papiery - zezwolenie na przewóz krowy, konia. Mam tam dom od 20 lat - więc czasy komuny znam tylko z ich opowieści no i sama, chociaż miastowa co nieco pamiętam. Próby kolektywizacji - na wsi była spółdzielnia rolna, dostawy obowiązkowe, potem czasy Gierka - zniesienie dostaw, objęcie opieką lekarską. Ale też oddawanie gospodarstw za nędzna emeryturę - bo wtedy nie było KRUS. Potem przyszła tzw wolność i Unia Europejska. Z wolnością łączyła się swoboda wyjazdów - kiedyś na prawdziwe saksy czyli do Reichu, teraz z Unią zmieniły się kierunki. Już nie na ogórki i szparagi tylko do Włoch - kobiety na opiekunki, mężczyźni do remontów. No i Norwegia podobnie - tzn remonty. Irlandia, Anglia to już wyjazd całych rodzin.
W okolicy jest też tzw pgr - to znaczy to co z niego zostało. Kilka bloków w szczerym polu. Z rozmów wynika, że kiedyś było czego zazdrościć - mieszkania, pensja, trzynastki, wczasy, wycieczki - o "dodatkach" nie wspominam, bo nie każdy kradnie. Teraz oni, ich dzieci, ich wnuki pokutują za życia za te lata. Nawet nikt nie ma zamiaru organizować wycieczek aby oglądać tubylców - nasz klimat nie służy noclegom namiotowym no i jakoś głupio przyglądać się mieszkańcom slumsów, prawda?
Tak - są dopłaty unijne. Ale z nimi podobnie jak wcześniej - też nie ten pracowity, tylko ten "obrotny" - znajomy ZSLowca, PZPRowca kiedyś albo sam działacz - teraz działacz, znajomy kogoś z Agencji, z PSLu, z gminy. Kiedyś mógł wziąć kredyt preferencyjny, dostać talon na traktor albo kredyt dla przodujących rolników. Teraz jak ma szczęście to załapał się na rentę strukturalną - w latach 2004-2006 skorzystało z tych rent ok. 54 tysięcy rolników - to mówi chyba wszystko o skali. W okresie od 2007 do 2013 liczba podobna - czyli ok 50 tys. rolników ale ile naprawdę skorzystało - nie mam pojęcia. Bo jedyne co znalazłam to informację, że w 2009 rent strukturalnych nie było. A potem? Nie mam pojęcia. Aby mieszczuchy wiedziały o czym mówię - ta renta wynosi 896,19 zł - pod warunkiem, że się gospodarstwo przekaże następcy. I broń Boże mu nie pomaga - już wieś tego pilnuje! W mojej wsi jest tylko jeden "rencista". Podobnie z innymi świadczeniami - te emerytury z KRUSu - w nieco niższej wysokości, czyli 845 zł też są obwarowane warunkiem, że gospodarstwo się przepisze lub wydzierżawi - ale nie wolno nikomu z rodziny.
Te lepsze dopłaty są zarezerowane dla rolników z Marszałkowskiej. To oni kupują ziemię i sadzą orzech włoski - na hektar wystarczy 100 sadzonek, poza posadzeniem wystarczy wykosić dwa razy w roku i mozna już wziąć 1500 zł dopłaty. Oczywiście można tez jak Piskorski zalesić kilkaset hektarów. Dlaczego nie robią tego miejscowi? Proste - mają we krwi, że jednak ziemia powinna rodzić (orzechy pewnie po prostu uschną) no i boją się kontroli. Moi sąsiedzi zalesiają grunty gorszej jakości - ale dla siebie, bez dopłat. Bo zwykły rolnik będzie kontrolowany i każdą pokrzywę przy drzewku mu potrącą.
Oczywiście można też "zaopiekować się " rzadkim ptaszkiem - ale on, cholera może odfrunąć, można hodować owce wrzosówki albo koniki polskie. Też wyższe dopłaty. Ale chłopi są tradycyjni - w końcu kto jest w stanie przestawiać się z produkcją co kilka lat? Nie było Unii, jest, ale nie wiadomo co wymyśli...Więc sieją co im przynosi plony, a potem sprzedają - raz dostaną pieniądze, kiedy indziej ich oszukają. W zwykłym gospodarstwie już krów nie ma - bo trzy, cztery to nie jest stado dla mleczarni. Zlewni we wsi nie ma, cysterna przyjedzie do gospodarstwa z dwudziestoma albo czterdziestoma krowami. Ale wtedy trzeba mieć basen chłodzony, kafelki, duperelki.
No można oczywiście założyć agroturystykę - do pięciu pokoi bez podatku. Tylko tych modlitw przed posiłkiem sobie nie wyobrażam - chyba, żeby dać reklamę w RM. W przeciwnym wypadku nalot dziennikarzy GW gwarantowany a za nim nalot wszelkiej maści kontroli.
No i żeby nie wyszło, że ta notka taka pesymistyczna. Nie - na wsi się jeszcze jakoś da wyżyć. Nie trzeba płacić czynszu, można palić drewnem jak nie ma na węgiel. Nie umrze się z głodu - sąsiedzi zawsze poratują. Można wrócić do ekologicznego zbieractwa - grzyby, jagody, ślimaki, jabłka na skup (70gr/kg). Jest internet - płatny na szczęście tak jak gdzie indziej - można przez niego coś kupić, bo w miasteczku została już tylko spożywka. I można zobaczyć swoje wnuki przez Skype'a. Bo tutaj lepiej ich nie mieć - przedszkoli oczywiście nie ma, najbliższa zerówka kilka kilometrów, pięciolatek o szóstej rano czekający w mróz na gimbusa to chyba nie jest to o czym marzą babcie i matki.
Ufka we własnej osobie :)
Skąd czytacie
A tyle czyta teraz :)
/
" />
Złota myśl RRK
PSL nie musi - PSL CHCE! Nie opuszcza się zwycięzcy - co najwyżej można się z nim targować i więcej uzyskać. A co ma PiS do zaoferowania PSL? Swoją nędzną koalicję z SLD? Odpowiedz sobie sama - czy lepiej dzielić łupy na trzy, czy na dwa?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości