Pamiętam koncert w Alejach w czasie Pomarańczowej Rewolucji. Pamiętam jak kupowałam - za namową właściciela sklepu winiarskiego - ukraińskie wina na Święta. Potem wiadomo co się stało i nie o tym moja notka - Ukraincy wybrali jak wybrali. A dzisiaj znowu pada pytanie - po co jadą polscy politycy na Ukrainę? Co to da? Przecież decyzje nie zapadają na kijowskim Majdanie.
Tak, zapadają gdzie indziej, ale naprawdę nic a nic nie pamiętacie historii? Nawet jeśli jest tylko w formie legendy? „Czy poseł Lechistanu (Polski) już przybył?”. I padała równie głośna odpowiedź: „Poseł Lechistanu jeszcze nie dotarł”. Turcy nie zaakceptowali rozbiorów z czysto politycznych powodów. Ale już nie legendą, ale prawda jest niezburzenie gmachu ambasady, przechowywanie klucza do budynku w skarbcu sułtańskim Tuż po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, klucze te sułtan przekazał Polakom. A gdzie zmarł Mickiewicz? Pojechał tam na wycieczkę?
No i bliższe nam Węgry. Znowu nie sięgając do lat odległych - bylam dzieckiem kiedy szłam z rodzicami do Czerwonego Krzyża - tam zbierano leki, bandaże dla walczących Węgrow. To też był tylko gest, chociaż już gestem nie była pomoc Węgrów w 1920 roku. Gdyby nie ich amunicja Cudu nad Wisłą by nie było.
I znowu - Czesi nie roztrząsają czy Polacy dobrowolnie czy pod przymusem "najechali" w 1968 roku ich kraj. Rumunia jakoś potrafiła odmówić, prawda?
Ja z kolei pamiętam gesty zwykłych ludzi w czasie stanu wojennego. Te ciężarówki z darami, tę pomoc nie tylko dla Solidarności, ale dla zwykłych ludzi. Pamiętam jak znajoma Szwedka pokazywała mi stały przelew - na pomoc dla Polski. Może dlatego teraz się cieszę podwójnie, że możemy pomagać my?
Są rachunki na duże kwoty - nic ich nie może przekreślić, żadne doskonale przyjęte filmy typu "Nasze matki, nasi ojcowie" . Ale w stosunkach między narodami - narodami, nie państwami! - liczą się drobne gesty. Oczywiście o jednych zapomina się szybko, inne trwają w pamięci. I powodują zmiany. Ja pamiętam jak byłam we Lwowie w czasie komuny - musiałam rozmawiać po rosyjsku, ludzie udawali, że nie znają polskiego. Dzisiaj chętnie mówią po polsku - a jak nie potrafią, to rozmowa toczy się w dwóch językach - ja po polsku, oni po ukraińsku. Doskonale się rozumiemy. Czy to zasługa Kwaśniewskiego czy pana Kowala? Nie sądzę, raczej lepszej znajomości Polski - nie każdy jest idiotą typu W&F.
Ale wierzę, że Ukraina kiedyś dołączy do Unii (? czy do czegoś co powstanie na jej zgliszczach) bo takie są po prostu prawa fizyki:)) Istnieje coś takiego jak osmoza, ludzie zawsze będą dążyli do poprawy warunków ekonomicznych, do większej wolności a granica ukraińsko-polska jest mocno przepuszczalna.
A wtedy będzie się pamiętało właśnie gesty - nie pracę urzędników i dyplomatów. Czy bez zajrzenia do Googla powiecie kto był ministrem spraw zagranicznych w Polsce(!) w 2004 roku? Już prędzej negocjatorów - ale tylko dlatego, że są dalej politykami partii rządzącej.
Ufka we własnej osobie :)
Skąd czytacie
A tyle czyta teraz :)
/
" />
Złota myśl RRK
PSL nie musi - PSL CHCE! Nie opuszcza się zwycięzcy - co najwyżej można się z nim targować i więcej uzyskać. A co ma PiS do zaoferowania PSL? Swoją nędzną koalicję z SLD? Odpowiedz sobie sama - czy lepiej dzielić łupy na trzy, czy na dwa?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka