W części trzeciej: omawiam kontekst społeczny roku 1978, czyli omawiam sprawy transportu osób na wsi, fotografii, komunikacji międzyludzkiej, listów i telefonów, oraz układów z reżimem, za komuny
W części drugiej kontynuowałem kontekst historyczny , czyli omawiałem totalitarne struktury komunistycznego reżimu, szczególnie około 1978 roku. Materiał ten był wyjątkowo przydatny dla młodych ludzi.
Lećmy dalej z tym koksem.
Krótko mówiąc, za komuny była “bida z nędzą”.
Jeśli chodzi o drogi, to były marnej jakości drogi ze smoły drogowej, głównie krajowe, i może jakieś gminne. Natomiast we wsiach były drogi polne z ogromnymi koleinami, nie do przejechania przez samochód osobowy. Na przykład w moich stronach, przyjezdni z miasta, szczęśliwcy co mieli samochód, zostawiali go przy drodze ze smoły i resztę drogi pokonywali pieszo, a po toboły jechało się końskim wozem.
Dlatego często na wsi używano motorów bo on wszędzie dojechał. Listonosze gnali na motorach. A kto nie miał prawka na motor, to miał rower do dyspozycji. Ale i tego sprzętu brakowało dla wszystkich. W latach pięćdziesiątych, w wielu przypadkach, do kościoła chodziło się piechotą, po kilka kilometrów, i to na bosaka, aby oszczędzić odświętne buty.
Większa rodzina jechała do kościoła wozem końskim, na niedzielę, wyścielonym workami z sianem, poprzykrywanym jakimiś ładniejszymi kocami, dla wygody i wyglądu.
A więc koń to było podstawowe źródło mocy, jak nazwa sugeruje, równe statystycznie jednemu koniowi mechanicznemu. Teraz taka mała dygresja. Co ciekawe, chwilowo, w krótkim wysiłku, koń może wytworzyć moc aż 12-u koni mechanicznych, a teoretycznie nawet 24-ech. Ale średnio, przy długiej pracy, jeden koń to jeden koń mechaniczny mocy.
W tamtych czasach, w PRLu, koń był podstawą dla rolnika. Koniem uprawiano pola. Traktory dopiero się pojawiały, ale komuniści faworyzowali PGRy, kosztem gospodarstw indywidualnych. I dlatego sprzęt mechaniczny trafiał głównie do gospodarstw państwowych oraz spółdzielni, a nie do rolników. Choć indywidualne gospodarstwa rolne były bardziej wydajne od PGR-ów.
Tak więc, jak koń zaniemógł, to była to totalna katastrofa dla gospodarstwa. Dlatego dobrze było mieć dwa konie. Nic dziwnego, że tego pamiętnego poranka, rolnik Jan Wolski pojechał do innej wsi aby ogier zapłodnił jego klacz. Miałby dzięki temu kolejnego konia, dla siebie lub na sprzedaż, bo podobno miał już dwa konie.
Podsumowując sprawy komunikacji w PRL, można dodać, że niektóre wsie były położone bliżej dróg krajowych, czy głównych gminnych, i ludzie mogli tam korzystać z autobusów. W tamtych czasach sieć PKS-ów była dość dobrze rozwinięta, i dawała jakieś szanse dojazdu, oczywiście jeśli w pobliżu był przystanek autobusowy. Na przykład w moich stronach, staraniem mojej rodziny w jakiś urzędach państwowych, powstał dodatkowy przystanek autobusowy “na żądanie”, który dawał nam możliwości dojazdu autobusem. Ale do przystanku trzeba było iść ponad kilometr.
Te sprawy pewnie poruszę obalając hipotezę hipnozy, gdyż sprawa rzekomego dotarcia Wawrzonka do Emilcina również rozbija się o problemy komunikacyjne. Mam nadzieję obalić tę hipotezę w 2025 roku. A jak się nie uda, z braku czasu, to postaram się to zrobić w 2026 roku. Młyny mielą powoli ale konsekwentnie.
Jeszcze sprawa samochodów. W 1978 było zarejestrowanych około 2 miliony samochodów. Dla porównania, teraz jest ich w Polsce około 28 milionów. A więc wtedy było ich około czternaście razy mniej. Czyli samochody miały nieliczne rodziny, to byli prawdziwi szczęśliwcy, choć też mieli z nimi dużo problemów i nerwów. Był to środek lokomocji dla wybranych, zazwyczaj dla bogatszych lub sprytniejszych.
Reasumując, na drogach obszarów wiejskich królowały cały czas wozy końskie, motory i rowery, oraz samochody dostawcze i autobusy.
Kolejny ciekawy fragment życia społecznego to fotografia. Na wsi ludzie nie mieli ani aparatów fotograficznych, ani tym bardziej kamer. Kamery nieme, o szerokości 8 milimetrów, posiadali nieliczni mieszkańcy miast. Aby je wykorzystać, to trzeba było mieć projektor filmów 8 milimetrów, do rzucania obrazu na ścianę czy na prześcieradło, jak w kinie.
Aparaty fotograficzne również posiadali głównie ludzie w miastach. W mieście łatwiej było o zakup klisz, ich wywoływanie i robienie odbitek na papierze. W świetle tych faktów, tym większym błędem milicjantów jawi się fakt, że następnego dnia po wydarzeniu, gdy byli w Emilcinie, nie zrobili zdjęć tych śladów Kosmitów, które się odcisnęły wyraźnie w błocie, czy na kretowisku. Tylko oni mieli wtedy te możliwości, w pierwszych dniach po wydarzeniu.
Teraz sytuacja z aparatami jest diametralnie różna. Każdy ma kamerę i aparat fotograficzny w telefonie komórkowym. Młodym ludziom świat bez komórki wydaje się niemożliwy. A jednak tak było, żyliśmy bez telefonów komórkowych.
Tym sposobem, w rozważaniach dotarliśmy do zagadnienia komunikacji międzyludzkiej w społeczeństwie. Współczesna nasza komunikacja oparta jest na aplikacjach społecznościowych w komórce lub komputerze, smsach i połączeniach telefonicznych, nawet z opcją wideo, oraz tradycyjnych już mejlach. Teraz wszystko robimy za pomocą komórki i komputera. Nawet kartek papierowych już nie wysyłamy na święta, co kiedyś było silną tradycją.
A jak było z komunikacją między ludźmi w słynnym 1978 roku?
Otóż w dużym mieście były jakieś możliwości. Znaczna część ludzi miała telefony stacjonarne, taka słuchawka na kablu, jakby co. Ale komunikacja ze wsią lub prowincją była naprawdę trudna. Podobnie było, gdy któraś ze stron nie miała telefonu. Wtedy wszystko było realizowane za pomocą listów i telegramów, ewentualnie poprzez kontakt osobisty, twarzą w twarz. Generalnie używano listów, który szedł kilka dni do dowolnego miejsca w Polsce. A jak ktoś chciał mieć pewność dotarcia informacji, i to w krótkim czasie, to wysyłał telegram ,czyli krótki tekst. Ale ta usługa była kosztowna. Aby odpowiedzieć na telegram, który dotarł na wieś, to rolnik musiał się pofatygować wozem końskim lub rowerem na pocztę do gminy, i tam wybulić dodatkowo kasę. Do tego pół dnia stracone. A więc same problemy. Bo list to mógł chyba wrzucić do skrzynki we wsi, lub dać go listonoszowi.
Te problemy komunikacyjne możemy prześledzić na nagraniach z playlisty 14-ej, na przykładzie Blani Bolnara i Wawrzonka, czy też innych osób, w sprawach ufologicznych, choć dotyczyły one komunikacji między miastami. Domyślam się, że Blania Bolnar miał telefon stacjonarny, a Wawrzonek go nie miał. Blania miał wystarczające znajomości w instytucjach państwowych, aby go sobie załatwić. Widać, że miał układy w telewizji i prasie, wyjeżdżał również za granicę. A za komuny, na każdy wyjazd za granicę trzeba było mieć zezwolenie z wydziału paszportowego w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych, czyli w efekcie zgodę służb reżimu komunistycznego. Nawet niektórzy podejrzewają, że Blania miał specyficzne zielone światło na swoją działalność i wyjazdy od jakiś służb państwowych. Ale inni chyba robili na ten temat kwerendy do IPN i nic one nie wykazały. W każdym razie, myślę, że bez telefonu stacjonarnego Zbigniew Blania by nie mógł zorganizować nagrania programu telewizyjnego z udziałem Witolda Wawrzonka i Lecha Emfazego Stefańskiego, nie załatwiłby ekipy telewizyjnej do Emilcina, ani tego najazdu naukowców na Emilcin, czy też badań lekarskich Jana Wolskiego w Lublinie.
Temat komunikacji międzyludzkiej również poruszę przy obalaniu hipotezy o hipnozie, myślę że będzie tam istotny.
Przy okazji warto poznać terminologię specjalistyczną w tym temacie. To się przydaje, ponieważ wiele osób używa tych terminów i wtedy nie wiadomo czasami o co im dokładnie chodzi. A więc tak. Poruszyłem w tym wpisie temat komunikacji międzyludzkiej, a raczej międzyosobowej, co nawet bardziej pasuje również do komunikacji z Kosmitami.
I teraz tak. Kosmici porozumiewali się z Wolskim gestami. Czyli była to komunikacja niewerbalna. Natomiast cała reszta komunikacji interpersonalnej czyli międzyosobowej, którą omawiam teraz, to komunikacja werbalna, bo jej podstawą jest język mówiony.
Dodatkowo, ta komunikacja werbalna dzieli się na ustną i pisemną. Werbalna ustna to rozmowa twarzą w twarz, rozmowa telefoniczna i wideorozmowa, nagranie wypowiedzi, również magnetofonowe. A werbalna pisemna to listy, telegramy, mejle, smsy, komunikatory.
Jeszcze odnośnie układów za komuny. Trzeba przyznać, że właśnie dzięki układom Zbigniewa Blani, przypadek emilciński stał się znany. Jeszcze przed zawiadomieniem Zbigniewa Blani o Emilcinie, Witold Wawrzonek próbował zainteresować tym wydarzeniem prasę i telewizję, ale nikt na to nie zareagował. Natomiast jak powiadomił o tym przypadku Blanię, to on uruchomił swoje wpływy, i sprawa od razu trafiła do prasy, radia i telewizji. I wtedy Emilcin stał się sławny na całą Polskę, właśnie dzięki układom Zbigniewa Blani.
CDN…
Moja baza wiedzy o Kosmitach i dowody na ich obecność: https://www.youtube.com/@piotrh.3567
Inne tematy w dziale Rozmaitości