Wiele lat temu zastanawiałem się: a co jakby założyć partię konserwatywną, komunistyczną, liberalno-demokratyczną, socjalistyczną, narodową, itd. i tym wszystkim kierować zza kulis. Tak kierować nimi, żeby wzmacniały siebie nawzajem, niby ze sobą walcząc. Gdyba one opanowały scenę polityczną i wygryzły inne partie, to… byłoby dość zabawnie. Gdy byłem dzieckiem i zaczynała się walka PiS-u z PO, to pomyślałem, że: ludzie głosują na PiS głównie przeciwko Po, a na PO głównie przeciwko PiS. Gdyby znikło jedno, to drugie też by znikło (albo przynajmniej straciłoby w dużej mierze rację bytu i większość poparcia), a poza tym partie te ignorują w dużej mierze inne mniejsze partie i ciągle mówią, żeby nie marnować swojego głosu na mniejsze partie, bo PiS/Po dojdzie do władzy. Może ci z PiS i ci z PO umówili się, żeby to tak rozgrywać i żeby zmieniać się co jakiś czas przy władzy (żłobie). Często te pierwsze myśli są najtrafniejsze. Czy gdy Platforma doszła do władzy, to wsadziła do więzienia kogoś z PiS-u za te liczne występki jakie im zarzucali, albo czy PiS podciągnął kogoś z PO, albo z PSL do odpowiedzialności, czy kogoś wsadził do więzienia, czy może to wygląda raczej jak jakaś szopka?
Trump szedł do wyborów jako kandydat antysystemowy, jako przeciwnik establishmentu. Tak z połowa jego postulatów była dobra, a połowa jeszcze gorsza niż Clinton, ale tu nie o tym. Mówił żeby nie atakować Asada i opowiadał się za izolacjonizmem, potem zbombardował syryjską bazę, pod bardzo wątpliwym pretekstem użycia przez Asada broni chemicznej. Wielu jego zwolenników zarzuca mu zdradę i że prowadzi politykę tak jak Hillary Clinton. Do tego usunął główną antysystemową postać swojej ekipy z Rady Bezpieczeństwa Narodowego (NSC) – Steve’a Bannona (nie żebym był zwolennikiem alt-rightu). Mówił że powoła specjalnego prokuratora do zbadania Hillary Clinton i wiele zarzucał poprzedniej ekipie. Jak na razie nic z tym nie zrobił i nie zanosi się na to że coś się w tej sprawie zmieni.