Krzysztof Urbanowicz Krzysztof Urbanowicz
221
BLOG

Prawdy i nieprawdy

Krzysztof Urbanowicz Krzysztof Urbanowicz Polityka Obserwuj notkę 14

Jerzy Marcinkowski, autor bloga Notki o różnych sprawach. Co-wtorek w serwisie Salon 24, napisał wczoraj we wpisie pt. „Skąd przepisuje pan Krzysztof Urbanowicz": „Wskazujemy na znaczne podobieństwo między (...) tekstem [o web 3.0], a pewnymi francuskimi blogami. Ponadto pokazujemy, że inny tekst pana K. Urbanowicza, "Tradycyjne media i internauci uzupełniają się", zamieszczony dziś jako post w S24, jest tłumaczeniem wpisu innego autora na francuskim blogu". Gwoli informacji, nie chodzi tu o grupę detektywów, lecz o jedną osobę, p. Marcinkowski używa bowiem zaimka „my" mówiąc o sobie.

1. Panu Marcinkowskiemu nie spodobał się tekst o web 3.0 z „Newsweeka", który uważa za „powierzchowny". Ma do tego prawo. Nie mnie oceniać jak różni czytelnicy oceniają moje teksty. To klasyczny tekst popularyzujący jakieś zjawisko, którego celem jest prezentacja owego zjawiska dla osób, które prawdopodobnie nigdy o nim nie słyszały. Takie teksty pisze się dla konkretnych czytelników. I tym osobom tekst się podobał. Zrozumiały co to jest web 3.0, i to jest dla mnie źródłem satysfakcji.

Niepotrzebnie jednak p. Marcinkowski poszukuje tekstów naukowych czy paranaukowych w tygodniku ogólnoinformacyjnym jak „Newsweek", gdzie najdłuższy tekst może mieć ok. 12.000 znaków, zamiast sięgnąć po specjalistyczne „Lancet" czy „Scientific American" z tekstami po 40.000 znaków i więcej, nie licząc przypisów.

Pan Marcinkowski poświęcił sporo czasu, by zebrać obciążające mnie matariały. Jednakże, jak zauważa w wyważonej opinii jeden z komentatorów na blogu p. Marcinkowskiego, „[p. Marcinkowski] nie wydaje sie tu bronić jakichś bardzo ekstrawaganckich tez. Nie oskarża też o nic. Wydaje mi się, ze po prostu zadziwia go pewien styl pracy nad źródłami, a i proponowany zbiór wniosków i sugestii też nie wzbudza jego entuzjazmu". Niemniej jednak, oskarżycielki wpis p. Marcinkowskiego z szczególnie mnie wzburzył, gdyż moje teksty są tak często - ale już nie tak często jak jeszcze rok temu - regularnie kopiowane w różnych blogach i portalach, z czym próbuję bezpardonowo walczyć, o czym wiedzą czytelnicy bloga Media Cafe Polska.

W podobnym duchu wypowiada się sam p. Marcinkowski już w komentarzu pod wpisem: „Proszę zauważyć, że ja nigdzie nie sugerowałem, że pan K. Urbanowicz naruszył prawo. Naruszył to co ja osobiście uważam za dobre obyczaje. Weźmy wywiad Pisaniego z O'Reillym. Nic pana Urbanowicza nie kosztowało dołożyć tych kilka słów i napisać (...) w wywiadzie udzielonym Francisowi Pisaniemu".

2. Gwoli precyzji, wyjaśnię na czym polega według mnie polega istota sporu.

W największym skrócie, p. Marcinkowski, który jest naukowcem, zarzucił mi niecytowanie źródeł, a konkretnie dwóch francuskich blogów, w moim tekście o web 3.0, a nie przypisywanie sobie przeze mnie słów cytowanych przeze mnie specjalistów. Według niego - powinienem w moim tekście doprecyzować, iż niektóre cytowane przez mnie wypowiedzi specjalistów, pochodzą np. z danego wywiadu lub tekstu opublikowanego w danym medium, w tym przypadku blogu.

Ja uważam, że sposób pisania tekstów dziennikarskich, nie tylko zresztą w przypadku przypisów czy bibliografii, różni się od rozpraw naukowych, które są bliższe p. Marcinkowskiemu z racji wykonywanego zawodu. Myślę, że w kontekście dużej części tekstów dziennikarskich dla szerokiej publiczności czy wpisów blogowych, które nie rządzą się prawami obowiązującymi prace naukowe, nie jest to konieczne.

Tego typu informacja może być istotna dla specjalistów, ale nie dla przeciętnych czytelników tygodnika lub bloga. Jeżeli tego typu informacja nie wnosi żadnej wartości dodanej do tekstu, nie jest niezbędna. W przeciwieństwie do naukowców, czytelników gazet i blogów nie interesują przypisy i bibliografia, dlatego też ani dziennikarze, ani blogerzy ich z reguły nie zamieszczają, starając się raczej maksymalnie upraszczać, by - w myśl zasady „mniej znaczy lepiej" - dotrzeć do jak najszerszej grupy odbiorców.

Gdyby chodziło o pracę naukową, pewnie należałoby odesłać do źródła wtórnego w przypisach.

3. To prawda, że jest znaczne podobieństwo między blogiem Francisa Pisani a moimi blogami - Media 3.0, który prowadzę w Salonie 24 od 5 dni, oraz Media Cafe Polska, który prowadzę od 2005 r. na platformie blogowej Blogspot.com. Piszemy blogi na ten samy temat: media, dziennikarstwo, internet i web 2.0. Zdarza się więc, że piszemy o tych samych wydarzeniach i zjawiskach, korzystamy nieraz z tych samych źródeł, cytujemy nieraz te same osoby, szczególnie w przypadku web 3.0, o którym nawet nieliczni specjaliści mówią jeszcze rzadko. Ale to nie oznacza, że jeden pisze, a drugi - czyli ja, jak sugeruje p. Marcinkowski - podgląda. Raz wcześniej o tym napisze Francis Pisani, raz ja, raz kto inny.

4. To nieprawda natomiast, że moim „głównym źródłem", jak sugeruje p. Marcinkowski, jest blog Francisa Pisaniego. Gdyby tak było, oba blogi byłyby identyczne, a nie są. Pan Marcinkowski cytuje też blog francuski Huberta Guillaud, będący według niego drugim żródłem, z którego korzystam obszernie, nie ujawniając cytowania", co nie jest prawdą. Na moim blogu Media Cafe Polska figuruje w blogrollu ponad 120 źródeł informacji, z których korzystam na co dzień, i które polecam innym. Wśród nich znajduje się też blog Transnets, nie ma natomiast drugiego bloga, o którym pisze p. Marcinkiewicz, gdyż zbyt rzadko go czytam i za mało znam.

Od początku istnienia blogu Media Cafe Polska, tzn. od 2005 r., staram sie dbać o wskazywanie źródła informacji, nawet jeśli inni tego nie robią (a może właśnie dlatego?). Pod wpisami na blogu Media Cafe Polska są dodatkowo wyszczególnione źródła informacji, na które powołuję się szerzej w moich tekstach. Ponadto, wklejam czytane przeze mnie teksty do mojego konta w serwisie Delicious, którego widget znajduje się na blogu Media Cafe Polska, by inni też mogli z nich korzystać.

W tekście o web 3.0, oparłem się na dziesiątkach źródeł, w większości znanych specjalistów, ale żadnego z ich stwierdzeń nie przypisałem sobie czego zresztą p. Marcinkowski chyba mi nie zarzuca (sam już nie wiem, prawdę mówiąc). Cytowany przeze mnie w tekście o web 3.0 przykład firmy Systems Research & Development pochodzi z blogu Pisaniego, ale uznałem - to moja decyzja biorę za nią odpowiedzialność -, że nie jest on na tyle istotny w danym kontekście, by odwoływać się do źródła cytującego inne źródło, które cytuje inne źródło. To bez znaczenia dla jakości i wartości poznawczej tekstu.

5. Jeżeli chodzi o drugi inkryminowany tekst, "Tradycyjne media i internauci uzupełniają się", i Francis Pisani i ja cytujemy te same badania, używając podobnej konstrukcji leadu, ale obaj opieramy się na materiale źródłowym, dostosowując go do kręgów zainteresowań naszych czytelników, on do Francuzów i Kanadyjczyków, ja do Polaków. Podobny - ale nie identyczny - jest początek, ale inna budowa tekstu, inna argumentacja, bo odnosimy się do innych realiów. Mój tekst jest niestety o wiele dłuższy, gdyż Francis Pisani rozbił swój na dwie części, by nie znużyć czytelników. Pisani nie cytuje innych źródeł, ja dołączam kilka ciekawych opinii czytelników mojego bloga.

Nie ma tu mowy o jakimkolwiek plagiacie. Mam wrażenie, że p. Marcinkowski zadał sobie wiele trudu wykonując prawdziwie mrówczą pracę nad skonstruowaniem swojego wywodu, zamiast po prostu usiąść i napisać swoją wersję web 3.0. Miałby wtedy okazję pokazać czy coś na ten temat wie i czy stać go na coś więcej niż komentowanie tekstów napisanych przez innych.

Myślę, że p. Marcinkowskiemu zajęłoby to mniej czasu, a może byłoby nawet ciekawsze, niż jego wpis o „sukcesach Ojczyzny", albo wpis o opluwającym go Marku Edelmanie, oba buzujące emocjami zamiast argumentami. Ja czekam - sans rancune - na choć jeden konstruktywny tekst jego autorstwa na jakikolwiek temat związany z technologią, bo - proszę mnie poprawić jeśli się nie mylę - p. Marcinkowski chciał początkowo prowadzić w salonie blog technologiczny technokratyczny, a nie debatować o zapłodnieniu in vitro i o „dobrych obyczajach", na czym się niestety skończyło.

6. Jest jeszcze trzecia kwestia, która pojawiła się w tle tej sprawy. Chodzi o podział między „czerwonych" a „niebieskich" jaki obowiązuje w Salonie, i który ewidentnie doskwiera niektórym salonowiczom, będąc dla nich źródłem frustracji, co widać w komentarzach pod niektórymi wpisami.

Któryś z komentatorów wpisów mówił nawet „my, blogerzy", podkreślając pewną dychotomię salonu, inny prosił o interwencję w celu zniesienia „dyskryminacji", jeszcze inni skarżyli się - z prostej ludzkiej zazdrości - na rzekome faworyzowanie moich tekstów na stronie głównej.

Mam wrażenie, że ten spór wydostał się jak Dżin z butelki w ostatniej części dyskusji o relacjach zawodowych dziennikarzy i amatorów, tzn. osób, które piszą dla siebie, za darmo, i uderzył rykoszetem we mnie, rękami p. Marcinkowskiego, choć mnie też nikt za pisanie nie płaci, ale jestem nowy i już od razu „czerwony". Obym się mylił...






BLOGGER: http://mediacafepl.blogspot.com FACEBOOK: http://www.facebook.pl/krzysztof.urbanowicz LINKEDIN: http://www.linkedin.com/in/urbanowicz TWITTER: http://twitter.com/urbanowicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka