vitello vitello
723
BLOG

Atomowe opóźnienie!

vitello vitello Gospodarka Obserwuj notkę 50

Specjalnie nie lubię pisać o sprawach, które można streścić starym dowcipem: ”Znacie? Znamy! No to posłuchajcie!” Dlatego o historii drugiego podejścia do budowy polskiej elektrowni jądrowej wracać nie będę. Dość, że rozpoczął się rok 2015, a więc od pierwszej decyzji o reaktywacji pomysłu latek dziesięć upłynęło, a tymczasem nie widać nawet końca prac, które poprzedzają położenie kamienia węgielnego pod pierwszy atomowy blok energetyczny. Wprawdzie taki węgielny kamień jakoś głupio pod budowę atomówki podkładać, ale można  jeszcze coś innego wymyślić, bo znowu mamy sporo czasu.

Ten dodatkowy czas uzyskaliśmy, dzięki zerwaniu kontraktu z australijską firmą WorleyParsons (dalej WP), zwycięzcą przetargu na wykonanie badań środowiskowych, w tym między innymi: inwentaryzacji przyrodniczej ekosystemów lądowych, słodkowodnych i  morskich oraz monitoringu meteorologicznego, hydrologicznego i sejsmicznego. Kawał roboty to jest, bo dla aż dwóch lokalizacji: Żarnowca i Choczewa, ale za ręce urobione po pachy coś się chyba należy, więc 250 mln (netto), jest sumką całkiem, całkiem.

Tu trzeba zwrócić uwagę na staranność dochowaną w trakcie procedury przetargowej, oraz na dość kuriozalne, jak na nasze warunki, kryteria wyboru najlepszej oferty, a mianowicie kryterium ceny, które stanowiło zaledwie 30%, zaś przygotowanie merytoryczne było wycenione na aż 70%. Zwycięzcy wygrali w cuglach, bo byli i najtańsi i najlepsi. Niby sukces, ale jak się już do roboty zabrali, to podobno szło im jakoś niespecjalnie i zawalali kolejne umowne terminy. Strona polska, czyli powołana spółka PGE EJ1 już od roku czuła, że coś w tym wszystkim nie gra, ale jakoś z tą bolesną świadomością sobie radziła, aby dopiero w pierwszych dniach tego roku kontrakt zerwać.

Jak się z tym kontraktem rypło, zauważono że WP ma bliskie powiązania z Rosją, o czym służby podobno przestrzegały jeszcze przed podpisaniem umowy. W tym miejscu zaczyna się numer z kabaretu stadionowego (sam rechot, zero refleksji), bowiem jeżeli przy podejmowaniu decyzji o wyborze kontrahenta był chociaż jeden fachowiec od energetyki, to musiał wiedzieć, że WP na rosyjskim rynku gazu (!) działa już od… dwudziestu lat (śmiechy, brawa), z powodzeniem zresztą. Trochę ponad rok temu VNIPIgazdobycha, spółka zależna od Gazpromu, wybrała ich właśnie do realizacji kolejnego projektu, podkreślając bogate, wieloletnie doświadczenie firmy w Rosji.

Te informacje tajne nie są i można je znaleźć bez trudu w Internecie. Australijska firma jest przecież znana praktycznie na całym świecie. Działa na rynku brytyjskim, kanadyjskim, norweskim, rosyjskim i tu długo można wymieniać jej międzynarodowe koneksje, a kontrakt o dalszej współpracy z niemiecką BASF, podpisany pod koniec zeszłego roku, też wiele mówi. U nas jednak zrobił się problem. To co, tylko myśmy „źle wybraliśmy”?

Że nie bierze się wykonawców zaangażowanych w konkurencyjne projekty? Jakby tupowiedzieć… Ale, ale, a nie moglibyśmy sami? Przecież firma WP korzystała z polskichpodwykonawców, toż przecie jak się oni sprężą, napną, to w try miga robotę odwalą.Taką waśnie krzepiącą wieść przekazała nam PGE EJ1. Podobno  i terminy zostaną dotrzymane i grosza nie dołożymy. Mało to jest prawdopodobne, ale Polak potrafi – może nie? Niejako przy okazji będziemy się procesowali z tym WP, bo oni też mają nam coś za złe.

Nie wiem jak Państwo, ale ja jakoś w ten genialny manewr nie wierzę, bowiem jeżeli jest aż tak dobrze, to na jakiego czorta, tę australijską żabę żeśmy jedli?

vitello
O mnie vitello

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Gospodarka