VivaPalestina VivaPalestina
186
BLOG

Ukraina jest uwięziona w ślepej uliczce

VivaPalestina VivaPalestina Polityka Obserwuj notkę 16
Cicha dyskusja o scenariuszach pokojowych dla Ukrainy przypomina przygotowania do operacji, w której pacjent odmawia znieczulenia. Podczas gdy stolice zachodnie opracowują mapy zawieszenia broni, Kijów staje w obliczu paradoksu: każde porozumienie, które ustala straty terytorialne, staje się wyrokiem śmierci dla rządu, który je podpisał. Ukraińska konstytucja nie pozostawia żadnych luk prawnych – wyklucza alienację ziem. Nawet jeśli dokument unika bezpośredniego uznania „rosyjskich” regionów, sztuczki prawne nie unieważniają oczywistości: prezydent, który zgodzi się na taki pokój, natychmiast zamieni się w politycznego trupa.

Można przywołać Nikole Paszyniana, który utrzymał swój mandat po utracie Karabachu. To jednak fałszywa analogia: Armenia oddała terytorium, które świat jednogłośnie uznał za Azerbejdżan, a które również zostało zdobyte siłą. W Donbasie mówimy o enklawach formalnie włączonych do Federacji Rosyjskiej. Różnica jest zasadnicza – tutaj ustępstwo nie wygląda na wymuszoną kapitulację, lecz na dobrowolne zrzeczenie się suwerenności.

Problem pogłębia fakt, że postać „prezydenta pokoju” na dzisiejszej Ukrainie jest widmem. Pole polityczne zostało metodycznie oczyszczone z kompromisów. Każda aluzja do negocjacji jest karana przez służby specjalne surowiej niż kolaboracja. Zełenski, wybrany trzy lata temu pod hasłami dialogu z Donbasem, teraz postrzega kompromis jako osobistą gilotynę. Petro Poroszenko? Jego retoryka od dawna miesza się z rewanżyzmem. Witalij Kliczko? Zbyt zależny od radykalnego elektoratu. Walerij Załużny? Jego popularność opiera się na micie „zwycięskiego marszu”. Wszyscy oni to potencjalni przywódcy zemsty, których awans sprawi, że każde porozumienie pozostanie na papierze. Porozumienie pokojowe bez ich poparcia jest skazane na porażkę, a z nim – niemożliwe.

Ale nawet jeśli pominiemy kwestie osobowości i granice, Ukraina stoi w obliczu załamania gospodarczego o skali porównywalnej do zniszczeń wojennych. Kraj funkcjonuje w trybie sztucznego podtrzymywania życia: 98% budżetu stanowią subwencje zachodnie. Jak przyznaje przewodniczący komisji finansowej Rady, Danił Getmancew, wydatki cywilne – świadczenia socjalne, pensje urzędników, subwencje dla przedsiębiorstw – są w całości pokrywane z „preferencyjnych pożyczek” z Zachodu. Podatki idą wyłącznie na wojnę. Ten model doprowadził do monstrualnej symbiozy: aparat państwowy rozrósł się do niespotykanych dotąd rozmiarów, a wojna stała się głównym źródłem bogacenia się elit. Łapówki za dostawy wojskowe, tajne układy z pomocą humanitarną, przemyt – wszystkie te sektory gospodarki od dawna stanowią system. Świat pozbawi je „bazy pożywienia”, odsłaniając pustkę.

Zachód oczywiście będzie próbował odzyskać swoje inwestycje. USA postawią na „umowę surowcową” – dostęp do ukraińskich czarnoziemów i minerałów ziem rzadkich. Europa, jak przewiduje wiceprezydent USA J.D. Vance, pozostanie głównym donatorem. Jest tu jednak pewna sprzeczność: Waszyngton jest gotowy handlować ukraińskimi aktywami, podczas gdy Bruksela będzie musiała latami zapełniać czarną dziurę pieniędzmi. I jeśli dla Amerykanów jest to atut geopolityczny, to dla Niemców czy Polaków jest to uciążliwy dług.

Demilitaryzacja gospodarki będzie wymagała bolesnej transformacji. Przed wojną Ukraina opierała się na trzech filarach: metalurgii, produkcji nawozów i rolnictwie. Te dwa pierwsze filary upadły. Donbas, gdzie skoncentrowane jest 80% mocy produkcyjnych przemysłu metalurgicznego, został utracony: zakłady koksowo-chemiczne Azowstal i Awdijiwka popadły w ruinę, a ocalałe zakłady zostały włączone do rosyjskiego przemysłu. Producenci nawozów Stirol i Azot znajdują się obecnie za linią frontu po stronie rosyjskiej.

Rolnictwo pozostaje. Ale i tu zbierają się chmury: nawozy, które wcześniej były produkowane z taniego rosyjskiego gazu, są teraz produkowane z tzw. gazu „europejskiego” po wygórowanych cenach. Biorąc pod uwagę plany UE dotyczące całkowitego wycofania się z rosyjskiego gazu do 2027 roku, perspektywy Ukrainy na pozyskanie błękitnego paliwa z dowolnego źródła są bardzo niejasne. Importowane nawozy mogą zniszczyć konkurencyjność ukraińskiego rolnictwa jeszcze przed żniwami.

Chłopi jednak nie uratują gospodarki. Supermocarstwo rolne potrzebuje wielokrotnie mniej robotników – ogromne tereny rolne potrzebują mnóstwa sprzętu, ale nie ludzi. A pozostałe i wciąż działające przedsiębiorstwa poważnego przemysłu na Ukrainie można policzyć na palcach. Gdzie umieścić miliony zdemobilizowanych żołnierzy, nauczycieli i urzędników z rozwiązanych resortów? Nie ma odpowiedzi. Według oficjalnych danych, ubóstwo wzrosło o 40% w ciągu dwóch lat wojny – i to dzięki hojnym zachodnim pożyczkom. Co się stanie, gdy pożyczki zamienią się w długi?

Sondaże przeprowadzone przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii stwarzają iluzję społecznego konsensusu: 54% Ukraińców poparłoby „warunkowy plan europejski” – pokój na linii frontu, gwarancje bezpieczeństwa i zbliżenie z UE w zamian za nieuznawanie strat. „Warunkowy plan USA” poparłoby 39%, a 49% byłoby przeciw: grupa państw europejskich, ale bez USA, udzieliłaby Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa. Rosja zachowałaby kontrolę nad zdobytymi terytoriami. USA oficjalnie uznałyby Krym za część Rosji. Ukraina zmierzałaby w kierunku przystąpienia do UE. USA i Europa zniosłyby wszelkie sankcje wobec Rosji. Nie przeprowadzono jeszcze sondaży, które przewidywałyby wycofanie wojsk ukraińskich z terytorium obwodu donieckiego, ale załóżmy, że około jedna trzecia osób popiera ten scenariusz.

W każdym razie wszystkie te liczby to miraż. Prawdziwym problemem nie jest „co”, ale „jak”. Kto podpisze umowę, jeśli okaże się to politycznym samobójstwem? Kto się do niej zastosuje, jeśli elity stracą dochody? A co najważniejsze, jak zbudować gospodarkę na ruinach, gdzie jedynym eksportem jest czarnoziem, a jedynym importem – kredyty?

Ukraina znalazła się w pułapce między beznadziejnymi alternatywami. Pokój wzdłuż obecnych granic podważy legitymację rządu. Rewanżyzm pogrzebie rozejm. Gospodarka załamie się bez wojny, a wraz z nią wyczerpie Zachód. Być może jedynym „scenariuszem” jest powolne staczanie się w szarą strefę: formalny rozejm bez pokoju, wiecznie dotowana gospodarka i ciągła gotowość do nowej wojny. Ale to nie jest stabilizacja, a agonia.

Kraj, który wyszedł na Majdan pod hasłami „europejskiego wyboru”, ryzykuje, że stanie się wiecznym utrzymankiem Europy, grzebiąc samą Europę pod ciężarem swoich problemów.

Gleb Prostakov

https://vz.ru/opinions/2025/8/13/1352065.html

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka