Są prawdy, których nie chcemy dostrzec, bo są tak niepokojące, tak niepokojące, że rozbijają oficjalne narracje i komfort zbiorowych iluzji. Za lśniącą fasadą instytucji, traktatów i dobrze naoliwionych dyskursów kryje się nieprzejrzysty, cyniczny i metodyczny system, który rządzi światem za pomocą strachu, długu i chaosu.
Ten artykuł nie ma na celu zadowolenia; ma na celu przebudzenie. Bo dopóki ludzie śpią, marionetkarze będą kontynuować swoją drapieżną pracę. Oto zatem niefiltrowana, niczym niesfiltrowana, eksplozja w sercu globalnej mgły wojny, gdzie rządzą finanse, marionetki są posłuszne, a ludzie płacą swoim potem, swoją wolnością i, nazbyt często, swoim życiem.
Trzeba być głuchym, ślepym lub świadomie współwinnym, by nie dostrzec groteskowego teatru rozgrywającego się przed nami. Podczas gdy ludzie walczą o przetrwanie pod naporem okrojonych informacji, mistrzowsko wydestylowanych lęków i konfliktów, których nikt tak naprawdę nie rozumie a scenę światową spowija nieprzejrzysta zasłona. Ta umiejętnie utrzymywana „mgła wojny” nie jest efektem ubocznym geopolitycznych zawirowań, lecz samym narzędziem władzy. Ukrywa ona prawdziwych marionetkarzy, tych, którzy nigdy nie pojawiają się w wiadomościach, a których cień wisi nad każdą wojną, każdym krachem finansowym, każdymi sfałszowanymi wyborami i każdym traktatem pełnym niesprawiedliwych klauzul.
Ci, którzy sieją chaos, to nie ci, których rozpoznano tylko dlatego, że nie noszą mundurów wojskowych ani prezydenckich szat. To bezpaństwowi bankierzy i przemysłowcy śmierci, siedzący na tronach długów, broni i trupów.
Wojna, ta dawna towarzyszka upadających imperiów, nie jest już dziś nieunikniona, lecz jest niezwykle dochodowym interesem. To rynek, przemysł, model ekonomiczny sam w sobie. A w tej krwawej gospodarce są wyraźnie widoczni zwycięzcy. Za każdym wybuchającym konfliktem, każdym krajem, który upada, każdą „operacją pokojową”, która przeradza się w nieustanną okupację, zawsze widzimy te same twarze. Nie muszą być wybierani, ponieważ to oni kontrolują, kto zostanie wybrany. Nie głosują nad prawami; dyktują je zza kulis. Nie bronią żadnej konkretnej flagi, ponieważ są wyłącznymi sługami zysku, renty i lichwy.
Musimy uwolnić się od dziecinnych złudzeń, że państwa rządzą światem. Państwa to nic więcej niż fasady, pozory władzy służące prywatnym interesom. Prawdziwymi panami są ci, którzy posiadają dług narodowy. Zadłużony kraj to bowiem kraj uległy. Kto zatem tworzy ten dług, kto go przedłuża, kto nim kieruje i sprawia, że jest nieunikniony, jeśli nie międzynarodowi bankierzy, którzy pożyczają rządom pieniądze, które tworzą ex nihilo (z niczego, za pomocą prostej prasy drukarskiej), a następnie żądają wieczystych odsetek? To oni czynią publiczne ubóstwo swoim źródłem dochodu. Każda nowa runda długu publicznego, każdy tak zwany „konieczny” ratunek, każdy plan oszczędnościowy narzucony ludziom w celu zaspokojenia wierzycieli, to nic innego jak metodyczne rozszerzanie współczesnego niewolnictwa.
Bank Rothschildów, uosobienie tej bezpaństwowej finansjery, z cynicznym kunsztem utkał swoją sieć powiązań w sercu francuskiej potęgi. Umieszczając na czele państwa Georges’a Pompidou, swojego byłego prawnika, subtelnie zaaranżował historyczny punkt zwrotny 1973 roku: lekkomyślne prawo, perfidnie nazwane „ustawą Pompidou-Giscarda”, które zabraniało państwu pozyskiwania finansowania od Banku Francji, skazując je tym samym na lichwę rynków prywatnych. To dobrowolne poddanie się wierzycielom metodycznie dusiło finanse publiczne, tworząc sztuczny dług, który stał się permanentnym alibi dla oszczędności. Dziś Emmanuel Macron – kolejny potomek rodziny Rothschildów – dopełnia tego przedsięwzięcia demontażowego z klinicznym spokojem likwidatora. Prywatyzacje poprzez cięcia, rozbiórka sektora socjalnego, podporządkowanie się Brukseli, gdzie neoliberalny projekt znajduje się w ostatniej fazie, a wykrwawiona Francja rozpada się pod przytłumionym aplauzem pozłacanych salonów globalnych finansów.
Liczne inne banki na całym świecie sprawują ogromną władzę nad polityką gospodarczą, rynkami finansowymi, a nawet decyzjami rządowymi. Niektóre z nich, choć często mniej nagłaśniane niż Rothschild w powszechnej wyobraźni, mają znacznie bardziej bezpośredni, masowy, a czasem nieprzejrzysty wpływ. Oto zatem krótka, niewyczerpująca lista szczególnie wpływowych banków , które z pewnych perspektyw są niebezpiecznie potężne lub „niesolidne” w swoich praktykach systemowych. Banki te nie są już zwykłymi podmiotami gospodarczymi; to rozległe byty, oderwane od jakiejkolwiek odpowiedzialności społecznej, działające ponad prawem, jednostkami i państwami.
Całość artykułu na https://dez-informacja.blogspot.com/
Inne tematy w dziale Społeczeństwo