A na Mazurach liście na przemian żółkną i czerwienieją. Jezioro o świcie zasnute jest mgłą, kiedy o siódmej rano maszerujemy do gimbusa, pod nogami zwija się w kłębki przemrożona trawa. Za domem na rykowisku buszują jelenie, turystów już nie ma. Zaczęła się kolejna piękna mazurska pora. Idzie jesień. Jeszcze trochę, a zaczną się słoty, takie błotniste, listopadowo-grudniowe. Póki co cieszymy się tym co mamy – złotem i purpurą, przeplataną burymi gałązkami. Wino na domu poczerwieniało, zdaje się płonąć. Nasze jezioro o świcie robi się srebrne, zasnute oparami z moczarów, Rysio już zwozi konie i krowy z pól - będzie nam brakować ich dzwonków. Nad piecem suszą się grzyby, które zebraliśmy z Wojtkiem, co kilka godzin trzeba do tego pieca podkładać, żeby dom się nie wyziębił. Piotr obiecał kiełbasę z dzika, na jutro zapowiadają wiatry, na jabłonce liście kołyszą się w jakimś chocholim tańcu, a Jerenka przyniosła placek drożdżowy.
Ot, zanim się obejrzałam przyszła jesień szybkim krokiem. Damy sobie radę.
A mój Ojciec leży gdzieś w warszawskim szpitalu, wprawdzie w parku i we mgle, z zapachem liści - i codziennie pyta przez telefon jak ma się ta nasza mazurska jesień. Tęskni gdzieś z tej stolicy, której wszyscy się wyrzekliśmy. A my tęsknimy do niego.
Wracaj, Tato. Czekamy.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości