Włażę często i gęsto na różne fora internetowe. Co więcej - uczestniczę w różnych dyskusjach „on-line”, gram w gry (do czego już się przyznałam), odpisuję ma maile, toczę dyskusje na GG i Skype. Siła rzeczy uczę się zasad nowoczesnej ortografii i gramatyki. A właściwie braku zasad.
Połowa forumowiczów reklamuje się jako dyslektycy. Zadziwiająca ta choroba szerzy się jak zaraza i najwyraźniej roznosi drogą kropelkową. Objawia się przede wszystkim niemożnością wypowiedzenia choćby jednego zrozumiałego zdania w języku ojczystym. Notoryczne zamienianie ze sobą końcówek -om i -ą, zastanawiające słówka typu: rzebyś, ruwniesz, buj się, prubuj (ewentualni: prubój), ham (to od chama, nie od szynki) to w sumie jeszcze nic. Gorzej, jeśli piszący popisuje się wątpliwej jakości angielszczyzną, pisaną do tego ze słuchu. Jeszcze gorzej, jeśli używa najprzedziwniejszych skrótowców, które diabli wiedzą co znaczą.
Pewnego dnia odbyłam szalenie interesującą dyskusję na GG z pewnym „dyslektykiem”, który na dokładkę jest moim dostawcą. Brzmiała ona mniej więcej tak:
Witam, ja pisze w sprawie tranzakcji z żeźbami
Witam Pana, w czym mogę pomóc?
Chodzi o to ze żeźby bendą wysłane pocztą. Pani odbieże w domu.
Cieszę się. Kiedy chce je Pan wysłać?
Ja je wysłałem. To Pani mi wyśle pieniąrzki na kąto?
Chodzi o wysłanie pieniędzy na konto, tak?
Tak jak pisze na kąto
Oczywiście - natychmiast po otrzymaniu paczki.
Tam jest sw juzew, pani nie zamawiała ale dołorzyłem bo ładny jest.
Przepraszam - kto jest w tej paczce?!
Juzew taki. Świenty
O, to miło. Juzewa jeszcze nie miałam.
To nie dobrze bo idzie
Dokąd idzie?
W chandlu
Dyskusja trwała jakiś czas. W paczce faktycznie był Św. Józef, do tego kilka innych świątków. O dziwo- numer konta pan podał mi bez błędów.
Innym razem trzymałam ofertę od potencjalnego dostawcy. Brzmiała ona tak: Hejka! Kuknij se tu na moja siorę, bo ona robi berety :-)*. (tu był link).
Kuknęłam na siorę z lekka zaskoczona, bo jako żywo żadnych beretów nie szukam. Okazało się, ze „beret” to podstawka pod kubek. Na to nie wpadłam, ale za to poszerzyłam swoje horyzonty i teraz już wiem.
Inną odmianę dyslekcji przejawiają uczestnicy wszelkiego rodzaju gier komputerowych. Jak ogólnie wiadomo, najciekawszą stroną takich gier jest forum, najczęściej w postaci szybko lecącego paska z lewej strony ekranu. Każdy wpisuje tam co chce. Efekty tego są nieziemskie. Od pseudofilozoficznych przynudzań po mięcho. Wszystko pisane przez zajadłych dyslektyków, niegramatyczne i nieortograficzne. I o ile mogę jeszcze zrozumieć, że forumowicz nie odróżnia rz od ż, tudzież u od ó, o tyle zastanawiające jest, że popularne hasełka typu „Legia chamy” potrafią zawierać więcej błędów, niż liter. Wyzwiska - sążniste i bardzo kwieciste – doprowadzają mnie do paroksyzmów śmiechu. I nawet nie o błędy tu chodzi, tylko o kompletny brak logiki. Ostatnio trafiłam na taki kwiatek: „Ty sku*****a dziewico!!!”, albo „kródka pałko!!!”. Wysnuwam z tego wniosek, że wychowanie seksualne w szkołach jest absolutną koniecznością. Podobnie jak zatrudnianie nauczycieli języka polskiego.
Na tym samym forum można znaleźć oferty handlu najprzeróżniejszą bronią, eliksirami, etc. Najczęściej brzmią tak: „sell too late”. Po dłuższej dyskusji dowiedziałam się, że zdaniem piszącego chodzi o to, żeby sprzedać coś szybko. Odmianą tego jest: „sell moore fast”. Gdyby ktoś nie wiedział, tym razem chodzi o to, żeby sprzedać jak najszybciej.
Gramatyka to rzecz przestarzała i właściwie nieistniejąca. Nikt nie wymaga od tych młodych ludzi, żeby wiedzieli, co to konotacja, albo posługiwali się zdaniami wielokrotnie złożonymi, ale to co oni wyprawiają jeży włos na głowie. Nie wiem, czy tak samo mówią, jak piszą, ale piszą choćby tak (przykład pierwszy z brzegu) „Siemka mam taki probem z vista ze nie dział mi interfejs i się ona zawiesza ciegle jak na ten przykład wczoraj kiedy pisałem prace to się zawiesiła i jak odwiesiłem to znowu tak było help dla wszystkich zeby mi pomogli ztym programem bo na windows7 kasy nie mam”. Rekordy biją fora typu Onet czy Interia. Pod dzisiejszym artykułem o seksie 13-latek w Wielkiej Brytanii znalazłam takie coś: „Bo to przez to ze Tusk nie podpisał tarczy i Po też” O co chodzi - trudno wyczuć, ale pewnie o jakiś protest natury politycznej, związany z angielskimi 13-latkami.
Oddzielną grupę stanowią tłumacze instrukcji obsługi. Odkąd nabyłam drogą kupna „ssawke dwururną” (odkurzacz), sądziłam, że nic nigdy mnie nie zdziwi. Niestety – zakupiłam byłam „war do wody niepodłączeniowy”, co w wolnym przekładzie brzmi „czajnik bezprzewodowy”, oraz „szczotkomyjkę na ciśnienie parowe” (niewielki karcher) i doszłam do wniosku żeby nigdy nie mówić „nigdy”. Ostatnio dostałam telefon bezprzewodowy (zwany nie wiedzieć czemu „dwusłuchawkową stacją bazową”) z instrukcją obsługi grubości książki telefonicznej, z której dowiedziałam się mnóstwa pożytecznych rzeczy - telefon niestety nie działa pod wodą, nie należy go dawać małym dzieciom, bo mogą go połknąć, należy go podłączyć (tu stosowny rysunek na trzy strony) bo inaczej nie będzie działał. Było absolutnie wszystko, za wyjątkiem opisu menu, którego to menu nie rozgryzłam do dzisiaj.
A tak wogule na holere komu ta ortografia? W koncu mamy worda!
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości