-Te soki są bardzo dobre, mają mnóstwo witamin - tłumaczyła mi pani w wiejskim sklepiku, prezentując kartoniki z dużym napisem „bez konserwantów i sztucznych barwników” i całą litanią środków typu „bezoensan sodowy” wypisanych drobnym maczkiem – One są o smaku multiwitaminy. Bardzo zdrowe.
-Dzień dobry, masło jest? - zapytał żeński, lekko spłoszony głos zza drzwi
-O Jezu, niech pani tam stoi! - załamała ręce pani ze sklepiku - Ja postawię w sieni torebkę, se pani weźmie! Ja tu jedzenie mam! - zakrzyknęła cokolwiek histerycznie, machając ręką w stronę puszek z piwem i zupek w proszku – Pani stoi!
Z lekka zdeprymowana przyglądałam się, jak pani ze sklepiku upycha w torebce rozpływające się masło, cukier i mąkę.
-Pani się cofnie - bohatersko odsunęła mnie z okolic drzwi i przez szparę wytknęła torebkę – A pani weźmie, potem przyjdzie i zapłaci! Pani mi pieniędzy nie daje!
-Patrzy pani - właścicielka sklepiku wyraźnie zdenerwowana otarła czoło - Nigdy nie wiadomo. Śmierć nie wybiera – orzekła filozoficznie i dość niezrozumiale. Z pewną nieśmiałością przyjrzałam się zakupionym soczkom. Coś było wyraźnie nie tak.
Pod sklepikiem spotkałam jakąś kobietę. Chyba czekała na autobus.
-Podwieźć panią? - zapytałam, bo autobus miał być za pół godziny, a wiało okrutnie - Jadę w kierunku klasztoru, jeśli panią to urządza, to zapraszam.
-Ja na Majdan - powiedziała kobieta zza warstwy szalika na twarzy - Pani się nie boi?
-A czego mam się bać? Na pedofila pani nie wygląda. Podrzucę panią, to rzut beretem ode mnie.
-To jak pani się nie boi.... Tylko żeby potem nie było na mnie - zastrzegła kobieta, usadawiając się w moim samochodzie.
Pani przez cała drogę była dziwnie milcząca. Przez las dojechałyśmy do Majdana - dziwacznej kolonii walących się gospodarstw, stojących bez ładu i składu na łysej górce. Pani wyskoczyła jak rączy jeleń, a ja z daleka dostrzegłam Kaziutka, od którego chciałam za odpowiednią opłatą wypożyczyć syna.
-Pochwalony, Kaziutek! - wrzasnęłam, przyglądając się umykającej niewieście - -A syn wolny? Pralkę muszę do domu wtargać! Pożycz mi go na godzinę!
-A pochwalony, pochwalony. Ja ci na godzinę pożyczę, a na wieczność oddam - odwrzasnął Kaziutek
-Toż ci go przecież nie ukradnę! Płacę jak zwykle.
-A ba! Piniądz to nie wsio! Niby to i pierworodny!
-Kaziutek, to daj młodszego, mi wszystko jedno.
-A! Młodszy żenić się ma na wiosnę. Sala zamówiona, orkiestra, świniaki się tuczą, wódka zamówiona... - wyliczał Kaziutek z pewnej oddali - I wsio na zmarnowanie?!
-Kaziutek, ja nie chcę świni, tylko siły roboczej!
-A Więckową to kto wiózł? A? Jak wozi, to niech se sama wnosi.
Wieczorem spotkałyśmy się z sąsiadkami na wymianie ciuchów. Zabawa jest moim pomysłem, a polega na wymianie dziecięcych łaszków, których każda z nas ma skolko ugodno. Tym razem powitana zostałam raczej niechętnie.
-Wiesz, my tam w to niby nie wierzymy, ale czytałaś co się dzieje? - zaczęła się tłumaczyć sąsiadka
-No, ludzie umierają – dodała druga z sąsiadek - A on tam jeździ....
-Kto?!
-No, Wiecek niby. Na TIR-ach robi. Nie wiadomo, co przywiezie. Zarazę jakąś. A Więckowa z tobą jechała, bo to Kaziutek mówił. Nic nie wiadomo, co na kogo spadnie...
-Ale gdzie jeździ?!
-A, tam za granicę. Do Rosji. I na Ukrainę podobnież też. Kobiety w ciąży mogą umierać...
-A ty w ciąży jesteś?
-A Boże uchowaj! Ale jakbym była?...
-Dobra, ale co on za zarazę przywozi?
-A ten HN czy coś. Co to umrzeć można.
-A ktoś od nich choruje?
-No, niby nie, ale dzieciak ich w szkole kaszlał. Wychowawczyni mówiła.
-Wszystkie dzieciaki teraz kaszlą.
-Ale nie wszystkich ojciec na TIR-ach jeździ, co nie?
Ostatni argument był nie do odparcia. I tak nie wymienię Wojtkowego dresu, kurtki, kolekcji T-shirtów, bluz i czapek. Co gorsza - będę musiała sama wtargać pralkę.
A Więckowa nawet za podwózkę nie podziękowała... No i masz – zrób komuś dobrze, będziesz miał wrogów.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości