Voit Voit
108
BLOG

Kawa na werandzie

Voit Voit Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Kilka dni temu zostałyśmy same - my dwie i mój synek. I mimo że Tata przez ostatnie dwa lata nie brał czynnego udziału w tym, co działo się w domu - leżał najczęściej pod kroplówkami, albo był w kolejnym szpitalu - po Jego odejściu coś zaczęło się sypać. Nie mam kogo zapytać, jak zmostkować fazę i chociaż wszelkie naprawy w domu – i tym i poprzednich - robiłam sama, to zawsze mogłam zasięgnąć rady. I tak robiłam po swojemu, ale wiedziałam, że obok jest ktoś, kto mi poradzi. Teraz muszę sobie dawać radę.


 

Dzisiaj padła mi pompa od hydrofora - uwielbialiśmy z Ojcem grzebać się w takich ustrojstwach. Weszłam do piwnicy, rozkręciłam pompę i wytknęłam głowę: „Tato, co ja mam zrobić, jak cieknie spod obudowy?...” Odpowiedziała mi cisza. „Tato?...”


 

Wczoraj wieczorem zrobiłam dwie kawy i poszłam szukać Ojca - po zmierzchu siadywaliśmy sobie z papieroskiem i gadaliśmy o tym, co w polityce, co u sąsiadów. Odpaliłam S24 bo chciałam, żeby przeczytał moja ostatnią notkę - uwielbiał to i ku mojemu zdziwieniu zawsze się ze mną zgadzał. Największym komplementem, jaki w życiu usłyszałam od Ojca, to wtedy, kiedy po wręczeniu jakiejś nagrody za tekst społeczny Ojciec zadzwonił do mnie na komórkę (nie cierpiał komórek) i przekrzykując gwar jakiegoś jubla toczącego się wokół mnie powiedział: „Przeczytałem. To było niezłe, ale opuściłaś przecinek. Mimo to dumny jestem z ciebie.”
 

Kiedy Tata odchodził, jeździłam do niego codziennie. Najpierw mnie wyganiał: „Jedź już, chcę spać”. Potem przestał mnie poznawać, tylko w przebłyskach świadomości pytał: „Ania?...” Ostatniego dnia, kiedy Go widziałam, nagle oprzytomniał.: ”Słuchaj, trzeba naprawić lampę nad drzwiami, pamiętaj! I ten hydrofor. Chyba ciśnienie spadło. Płot! Płot się przechylił! Jak wy sobie dacie radę? Pieniądze jakieś macie?” Potakiwałam, godziłam się na reperacje płotów, drzwi i pomp. O pieniądzach wolałam nie mówić. „Zrobisz coś dla mnie - zapytał - Powiedz, czy ja umieram?” „Tak, Tato”. „Dobrze, że to mówisz, nikt nie ma odwagi. Chcę na pogrzebie tylko matkę, ciebie i Wojtusia, dobrze? Nikogo więcej. I zrób coś jeszcze - tu ludzie są bezwolni. Zrób gazetę. Proszę cię o to. Nawet w internecie, ale zrób. Pamiętasz te ryby na lagunie, takie piękne?... Oglądaliśmy je razem. I wypij za moje zdrowie, tylko żeby matka nie wiedziała. Pamiętasz tę wódeczkę z papryką na werandzie? A teraz idź już, idź. Spać mi się chce.”


 

Następnego dnia nie mogłam jechać do szpitala. Ojciec zmarł tej nocy. To był jedyny dzień, kiedy mnie u Niego nie było.


 

Teraz, kiedy widzę Ojca, widzę przede wszystkim steranego życiem człowieka. Gdzieś tam przebłyskują obrazy jakiejś waty cukrowej, pierwszych butów na obcasach, plastikowej Myszki Miki, czytanie Eliota, cytatów z Babla, naszej wspólnej pokątnej wódeczki, roześmianego synka na kolanach dziadka, głos Ojca w telefonie, kiedy zawiadomiłam go o śmierci Wojtka: „Spokojnie córeczko, zaraz po ciebie przyjadę. Spokojnie kochanie.”.


 

Teraz muszę zrobić gazetę. Lokalną, a ja kocham lokalności. Nie wiem, skąd wytrzasnę kasę, ale ja wytrzasnę. Usiądę dzisiaj wieczorem na werandzie z kawą i zapytam Ojca. Może coś wymyśli.


 

Brakuje mi Ciebie, wiesz?

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości