Zgodnie z wczorajszą dyrektywą pojechałam oglądać psa. Było ich całkiem sporo - z oczka ze 20. Maści były dość odlotowe, charaktery takie sobie. Najczęściej wredne. W oko wpadło mi coś wielkości cielaka, z uszami doga, łysą głową, kaprawym okiem, z owłosionym tułowiem i bezwłosym dożym ogonem, przypominającym bicz. Zwierz popatrzył na mnie krzywo. Było w nim coś, co przypadło mi do gustu i nie o wygląd tu chodzi. Bydle miało wyraźnie charakter. Otworzyłam kojec i wlazłam do środka. Jako żywo w życiu żaden pies – a miałam sporo i to ras potężnych - mnie nie użarł. Doszłam do wniosku, ze pogadamy. Na wszelki wypadek - wiedziona 40-letnim doświadczeniem – zamieniłam żałobne czarne szpilki na ciężkie glany wyciągnięte z bagażnika.
Usiadłam sobie na pieńku w klatce i zaczęłam kombinować. Wygląd koszmarny, fakt. Jedno z tego dobre, że kto go zobaczy, padnie trupem na miejscu. Zwierz podlazł i spod mojego glana na chama wyciągnął śmierdzącą kość. Klapnął i patrząc na mnie niezbyt zachęcająco zaczął ogryzać. Siedząc, sięgał mi niemal do ramienia (mam całe 160 centymetrów). Nieźle. Podeszłam i zabrałam koszmarowi kość - warknął, ale oddał. Nie jest źle.
Pod kojec podszedł Wojtek:
-Mama, co to takiego?.... - zapytał z kompletnym osłupieniem
-Wiesz, chyba krzyżówka doga z kaukazem, ale pewna nie jestem. Odsuń się od klatki!
Zanim zdążyłam się poderwać, moje dziecko siedziało na koszmarku. Zamarłam, zastanawiając się, jak wypchnąć syna i zasłonić sobą drzwi, żeby dać dziecku czas na ucieczkę.
-Wojtek, spokojnie. Patrz mu w oczy, żadnych gwałtownych ruchów i wyjdź. Nie denerwuj się.
-Nie ma splawy. Ciapuś, pats mi w oczy! - rozkazał mój syn - A teraz chodź, bo mama tak powiedziała. Jak mama mówi, to trzeba zlobić.
Wojtek wziął potworka za grzywę i... wyszedł.
- Siusiu zrób, a potem hop do samochodu, bo u nas już zostajesz. A mamy słuchaj, bo jak się wścieknie - tu nastąpił szept do brudnego psiego ucha.
- Jezus Maria - jęknął nasz weterynarz, który w międzyczasie złapał za sztucer i ubezpieczał mojego syna - Mówili mi, że dzieci uwielbia, ale żeby aż tak... Wiesz, on jest u mnie na kwarantannie, bo pogryzł pijaczka z rowu. Właściciele go nie chcą. Bierzesz?
- No jasne, że biolę - zapiszczał Wojtek - A co to wanna?
- Kwarantanna. Ten pies ma szlaban - odpowiedziałam, czując, ze zaraz zemdleję.
- On się wabi Killer - kontynuował Pan Irek - Pewna jesteś?
Popatrzyłam na Wojtka oprowadzającego zachwyconego Ciapusia vel Killera.
- Ty się mamy słuchaj - tłumaczył Wojtek potworowi, który z podniesionym uchem łowił najświeższe wieści - Mamy to wszyscy słuchają, nawet pan od węgla. Mamę kocham i ty masz ją kochać, lozumiesz? Teraz masz szlaban, ale zamieszkasz u nas. I słuchaj mamy!
Koniec kwarantanny za trzy tygodnie. Domowe zwyczaje wyjaśnimy sobie bez Wojtka. Jedno jest pewne - Ciapuś nikogo do nas nie wpuści, a za mojego syna da się zabić. Resztę przedyskutujemy po meldunku.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości