Voit Voit
68
BLOG

Pan Czesio i ska

Voit Voit Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 Wczoraj późnym wieczorem poddałam się. Cholernej, pieprzonej pompy nie udało się zreperować. Ni cholery. Klnąc kompletnie odlotowo wylazłam z piwnicy. Nie ma rady - trzeba szukać pomocy. Zadzwoniłam do pana Czesia. Przyjechał po 10 minutach, zlazł do piwnicy i zaczął dłubać. Po pół godzinie wyszedł, pompa zaczęła działać bez zarzutu.


- O, lampka się zepsuła - rzekł pan Czesio, wydłubując ze ściany konkiet - To się poprawi...


 

Kinkiet zaświecił...


- To ja jeszcze wam zamki zmienię - powiedział Czesio, wyciągając z przepastnej torby dwie Gerdy - I na werandę założę też. No i furtkę poprawę.


 

Godzinę później wcisnął mi do ręki trzy komplety nowych kluczy. Po drodze zajął się jeszcze nieczynnym kontaktem. Zrobiłam kawę, klapnęliśmy na zydelkach.


- Panie Czesiu, ile ja panu jestem winna za to wszystko?

- A... 10 złotych będzie w sumie.

- Zaraz. A zamki?

- Eeeee, ja je sprywatyzował. Nic mnie nie kosztowali, to i pieniądza nie wezmnę. To by nie po bożemu było.


 

Dzisiaj o świcie nie zadzwonił budzik. Zaspaliśmy na gimbusa. Otworzyłam oczy o siódmej, powlokłam się do kuchni po kawę. Pod oknem leżały jakieś.... sosny?! Skąd do cholery na podwórku sosny?! Wokół sosen uwijał się Rysio z synem. Oprzytomniałam wyjątkowo szybko, wciągnęłam dżinsy i sweter i wypadłam, żeby zobaczyć, co się do cholery dzieje. Syn Rysia okorowywał grube pnie, Rysio dunderował. Praca szła nadspodziewanie sprawnie, ale po co mi te sosny?


 

- A, obudziłaś się, młoda - warknął Rysio - na wsi się rankiem wstaje, a nie jak pod wieczór idzie! Kojec zbudujem tam - machnął ręką w stronę bramy - Siatkę my już naszli, młody słupy wkopie. A buda pod płotem. O!

- Jak buda?... - jęknęłam zaspana, przełażąc przez stos okorków

- Na psa. Buda musi być. To boże stworzenie jest! A kurów chcesz?

- Jakich kurów?

- Dla jajków kurów - pouczył Rysio – Bo my naszli taką drobną siatkę na drób.

- Nie chcę kurów... Kur znaczy się. Nie cierpię ptaków.

- I dobrze mówisz. To im łby użniesz i do garnka wsadzisz. Kury być muszą.

- Ale ja...

- Kojec się postawi o tamój - machnął ręką tym razem w stronę sadu - A kurów ci przywieziem trzy. Na wiosnę na targ pojedziem i jeszcze z 10 dokupim. I gęsi też.

- Nie chcę żadnych gęsi!

- Rzecz postanowiona - orzekł Rysio i przestał na mnie zwracać uwagę.


 

I tak kojec mam. Nawet dwa. Póki co bez lokatorów. Muszę wygoglać, czym się karmi te ptaki. Ciaptuś ma skrócony karcer i przyjeżdża jutro. Do tego mama zatrzasnęła się w domu, bo te nowe zamki są dość skomplikowane. Ogłupiała właziłam oknem, ciągnąc za sobą wiadro węgla. A godzinę temu znalazłam na płocie wór z czarnymi rzeczami. Przyglądałam się im podejrzliwie, dopóki nie przypomniałam sobie, ze wczoraj byłam u Agnieszki w moim ulubionym lumpeksie (jestem wielbicielką lumpeksów od niepamiętnych czasów) i poszukiwałam czarnych rzeczy, bo okazało się, że mamy w domu pojedyncze i mało praktyczne egzemplarze niezbędnej nam w tej chwili garderoby. Widać Agnieszka coś znalazła i podrzuciła. Jutro muszę podjechać i zapłacić.


 

A z warsztatu zginął komplet wierteł... No cóż - świat nie jest idealny.


 

 

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości