Dzisiaj doszłam do wniosku, ze bez lekarza się nie obędzie. Zanosząc się kaszlem załadowałam się jakoś do samochodu i pojechałam do naszej przychodni.
Na korytarzu pod prowizorycznym gabinetem lekarskim sami znajomi: wychowawczyni Wojtka z przedszkola, kilka ekspedientek, szefowa jednego z ośrodków wczasowych, starszy dżentelmen, który zawsze wysępia ode mnie 2 złote „na bułkę” i jedyna nieznana mi osoba- kolokwialna staruszka, szalenie ożywiona.
Przykucnęłam pod ścianą, dusząc się jak potępieniec. Musiało to wyglądać dość niesamowicie, bo awansowałam o dwa miejsca w kolejce - pan od bułek i jedna z ekspedientek uznali, ze mogą poczekać chwilę dłużej. Moje dziwne charczenie uaktywniło staruszkę:
- Oj, jak nic! Zapalenie płuc - orzekła - Na to się umiera. Ja to przygotowana jestem. Ostatnio sobie nawet biustonosz na śmierć kupiłam. Czarny, u ruskich. 9 złotych dałam! Masz dzieciak taki? Każdy powinien być przygotowany! Każdy! Czy stary, czy młody!
Śmiertelny biustonosz za 9 złotych sprawił, że awansowałam o kolejne oczko. Przede mną było jeszcze jakieś 12 osób – nie jest źle. Byle zdążyć do drugiej, bo Wojtka muszę z gimbusa odebrać.
- Ty dzieciak, coś nierozmowna jesteś - staruszka oskarżycielsko wycelowała we mnie palec – To zły znak!
Wydobyłam z siebie jakiś ochrypły dźwięk, z lekka agonalny.
- O! - ucieszyła się staruszka - A nie mówiłam!
Znowu dwa oczka wyżej, plus te trzy osoby, które już wlazły... Dobrze jest!
W poczekalni pojawiła się młoda dziewczyna z dzieckiem w wieku jakiś trzech lat. Babcia cała swoją uwagę przerzuciła na młodego człowieka, który usiłował najpierw zdemolować gablotę, potem mamusię, a na końcu staruszkę. Babcia wygłosiła długie oświadczenie, z którego wynikało, ze w jej czasach dzieci tak się nie zachowywały. Zerknęłam nerwowo na zegarek - nie wyglądało to dobrze. Kolejny agonalny grzechot i staruszka łypnęła na mnie spod grubej, włochatej czapki:
- Ty dzieciak, pewnie małych jeszcze nie chowasz, co? - zapytała raczej retorycznie. Dla podtrzymania formy staruszki, pokiwałam dramatycznie głową, potem zaprzeczyłam, a na końcu wycharczałam:
- Syna mam.
- O! - staruszka szalenie się zainteresowałam moim młodym - To może się zarazi? O, tak, byłam na takim jednym pogrzebie... Matka to się do dołu rzucała! Tak było!
Awans o kolejna oczka, plus dwie osoby załatwione. Matka trzylatka popatrzyła na mnie podejrzliwie. Rzut oka na zegarek - wyrobię się!
- A kał to gdzie oddać? Bo jak zalało, o podobno wsie słoiki popłynęli. To ja jeszcze raz - do słoika i przyszła. Tylko, ze rozwolnienie mam - staruszka potrząsnęła z lubością słoikiem po majonezie kętrzyńskim, z dość płynną zawartością. Teraz dostałam takiego ataku kaszlu, że do gabinetu dosłownie się wtoczyłam.
Wylazłam po 20 minutach, z diagnozą zapalenia krtani i oskrzeli, zaopatrzona w recepty rozmaite. Staruszka widać pozbyła się już słoika, bo niczym nie potrząsała. Najwyraźniej zajmowała się przepychaniem w kolejce matki z trzylatkiem:
-Ja bym na twoim miejscu, dzieciak, to na najgorsze się szykowała – skrzeczała staruszka, patrząc z nadzieją na wierzgającego młodzieńca – Teraz to te choroby takie dziwne... Wymyślają, a leczyć nie umieją. I ludzie umierają od tego...
Wetknęłam mojemu koledze od „bułki” dwa złote, o które nawet się nie dopominał, a kiedy dochodziłam do schodów, zauważyłam, ze jedna z nieszczęśliwych ekspedientek przepuściła dzieciaka i matkę.
Babcia rulez!
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości