Karp, ryba wigilijna, Szkoda, ze tylko wigilijna, bo cholera smaczna jest.
Co roku odprawiamy dramat nad karpiem. W torebkach foliowych wynoszą. Zdycha, nic nie mówi, bo głosu nie ma i niemo krzyczy. My go nie słyszymy. Tragedia.
Jetem zapalonym rybobójcą. W zimie na szarpaka łowić mi się nie chce, ale kiedy tylko śniegi stopnieją i lód na jeziorze ustąpi, będę koczować na pomoście z kijem w łapie. Ciągnę, co się da i pakuje to w wiaderko z wodą, coby humanitarnie było. Wiaderko małe, ryb dużo. Duszą się we własnym sosie, a ja spokojnie łowię dalej. Po sesji rybobójstwa większość rybek pływa brzuchem do góry. W wiaderku humanitarnie uśmiercona.
Dajcie spokój – czym różni się kleń od karpia? Albo od uroczej świnki w wędlinkach? W łeb i przestanie się rzucac. A mięso pyszne, polecam.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości