Kolejny rok za nami. Jaki był? Raz lepszy, raz gorszy.
Z cała pewnością zapamiętam go jako rok walki o życie mojego Ojca – przegranej, ale pełnej nadziei. Z momentami kompletnego załamania, kiedy w końcu postawiono diagnozę i szaleńczej radości, kiedy operacja w Warszawie się udała. I tragedii umierania, kiedy ze zwykłego zaziębienia wywiązała się śmiertelna choroba, zaprzepaszczając jakiekolwiek szanse.
Będę go pamiętać jako rok założenia mojej nowej firmy, która zresztą rozwinęła się nad podziw dobrze. Pewnie na długo zapamiętam rozwaloną buzię Wojtka, który zjeżdżał z kolegami ze zjeżdżalni na brzuchu. Zapamiętam moment, kiedy w końcu siadłam za kierownicą, przełamując własny irracjonalny strach. Będę pamiętała dzień, w którym pojawił się u nas zwierz imieniem Ciaptuś, moment, kiedy wprowadził się do nas kot Ryży i chwilę, w której znalazłam pod furtką rozszarpane przez samochód ciałko Małej Koty, no i rozharataną wnykami łapę mojej ukochanej Luny.
W tym roku poznałam Was, część prywatnie. Bardzo to miłe. Zeszłam do piwnicy, wylazłam z piwnicy. Napisałam kilkadziesiąt tekstów do Salonu, przeskoczyłam 100 000 wejść. Wróciłam do zawodu, pisząc dla jednego z ogólnopolskich dzienników. Finiszuję z wydaniem książki. Dostałam jakąś nagrodę za moją bazgraninę. Nie jest źle.
Jaki będzie ten przyszły rok? No cóż - będę musiała podjąć jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu - zostawiam Wojtka w przedszkolu, czy idziemy do szkoły. Przed nami jakieś tajemnicze „testy kompetencyjne”. Boję się tej decyzji.
Nadal będę szarpać się z galerią, teraz już trochę inaczej, na inną skalę. Może skończę remont budynków gospodarczych i w końcu będę miała te prywatne kwatery. Wszystko zależy wyłącznie od pieniędzy.
I nadal będę mieszkała na Mazurach. Będę oglądała baśniowe zachody słońca latem, wędrowała po kostki w opadających jesienią liściach, zachwycała się koronkami na gałęziach drzew zimą i wiosną niecierpliwie wyglądała pierwszych pączków. Będę tu, bo to moje miejsce.
A dla Was - obyście znaleźli w przyszłym roku swoje miejsce na Ziemi, o ile jeszcze go nie macie. Nieważne - komunalne mieszkanie w bloku czy willa w Konstancinie. Niech to będzie Wasz Dom- ten do którego tęsknicie i do którego wracacie. Życzę Wam spokoju. Takiego z ciszą, przerywaną gwarem dziecięcych głosów, ujadaniem psów, miauczeniem kotów i klekotem pokrywki nad zapomnianym na piecu garnkiem. Takiego zwykłego, domowego spokoju.
Mojemu synowi życzę przede wszystkim trafionych decyzji mamy, co do których ma spore wątpliwości. I wiesz co, Kochanie - nie dorastaj mi zbyt szybko. Jeszcze trochę chciałabym mieć takiego mojego, małego Synka. A jak już dorośniesz, czyli będziesz mieć matmę w szkole, polaka, histę i wszystkie te niedogodności, bądź proszę ze mną szczery i przyjaźnij się ze mną tak jak dzisiaj. Nie jestem święta i dlatego Cię zrozumiem. Jestem pół kroku za Tobą, Skarbie, a jak będzie trzeba – dwa przed Tobą. Kocham Cię Maleńki mój. Dla mnie na zawsze tym Maleńkim zostaniesz...
A sobie? A sobie dobrej książki w wygodnym fotelu przed kominkiem, z lampką koniaku w ręku. Co niniejszym czynię.
Wesołego Nowego Roku!
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości