Voit Voit
50
BLOG

Niech się święci ósmy marca

Voit Voit Rozmaitości Obserwuj notkę 9

- Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet - usłyszałam bladym świtem w zaprzyjaźnionym sklepiku - dzisiaj dla kobitek zniżka 3 procent!

- Mama! To ty masz dzisiaj urodziny? - zainteresował się mój syn, wybierając batonik Pawełek z nadzieniem z jakiegoś smaru.

- No wiesz - zaczął wyjaśnienia pan zza lady - kiedyś, to mama by rajstopy dostała i goździka, ale czasy się zmieniły...

- Mama, po co ci gwoździe?

- Do ozdoby. Biało-czerwone przeważnie - pan był pełen dobrych chęci - dawali je na akademiach.

- A dzisiaj nie dają?

- No, dzisiaj nie ma akademii. Wiesz, kiedyś były i się skończyły. To co, pani Aniu? Batonik, chlebek i papierosy. Razy trzy, podzielić przez sto... Nie, podzielić przez sto razy trzy... Zaraz, jak się ten cholerny procent liczy? Zośka! Te trzy procent to jak jest? Najpierw przez sto, czy najpierw przez trzy?! Czekaj, jak przez sto podzielę, to jeden procent wyjdzie. No to ja to jeszcze razy trzy... Wychodzi 162 złote... Za chleb, batonik i dwie paczki papierosów?! Zośka!!!

- Ja tam nie wiem, ja Dzień Kobiet mam - odburknęła córka pana zza lady

- No patrz, się człowiek wykosztuje, dzieciaka na edukację wysyła, książki kupuje, zeszyty, na zieloną szkołę wysyła, a ta procenta wyliczyć nie umie! - pomstował pan przeprowadzając skomplikowane wyliczenia matematyczne. Wreszcie wyszło nam, że jestem winna sklepikowi coś ze dwie stówy. - Wojtek, masz tu jeszcze jeden batonik – jęknął zrezygnowany pan - Będzie git?

W przedszkolu pani Teresa pochwaliła Wojtka za znakomicie zrobioną pracę domową. Przez ostatnie kilka wieczorów nadganialiśmy zaległości chorobowe i mój syn wyjątkowo się wykazał, znakomicie malując szlaczki i kolorując pełnomorski statek. Wszystko wskazuje na to, że dzisiaj przyniesie do domu czerwoną kropkę, czyli najwyższe z możliwych wyróżnień. W słoikach i wazonikach stały papierowe kwiatki, pracowicie zrobione przez dzieci:

- Po zajęciach idziemy oblecieć sklepy - powiedziała pani Teresa - Złożymy życzenia paniom z okazji Dnia Kobiet.

- I będziemy mieli trzy procent - oznajmił zachwycony Wojtek

- Trzy procent czego?... - zamarła pani Teresa

- No, pan w sklepiku ma trzy procent, to panie chyba też...

Pani Teresa popatrzyła na mnie podejrzliwie

- Jaki pan ma trzy procent?...

- Ten w sklepie w miasteczku - oznajmił Wojtek - Bo kiedyś były gwoździe i skarpetki, a teraz są batoniki. Ale trzeba mieć trzy procent, a to się bardzo trudno robi.

Zostawiłam panią Teresą z moim dzieckiem, zwalając jej na głowę skomplikowane wyjaśnienia dotyczące rabatów dla kobiet i trzech procent pana ze sklepiku i pognałam po zamówioną blachę pod kuchnię.

U pana od blach Dzień Kobiet trwał w najlepsze. Świętował go właściciel z dwoma pracownikami płci męskiej. Najwyraźniej święto trwało już czas jakiś, bo wszyscy trzej panowie mieli wzrok z lekka zamglony i mowę kwiecistą. Przede mną przyjechał jakiś człowiek, z wyglądu menadżer, po rynny.

- Panie - właściciel punktu blacharskiego z lekka chwiejny krokiem dodryptał do faceta - Kobitka z nami jest, rynny oblać trzeba. To na jedną nóżkę.

- Ale ja prowadzę...

- Trzeba oblać - zaparł się właściciel - Inaczej nie dam. O!

- Jest siódma rano - zajęczał niedoszły posiadacz rynien

- Patrz pan, jak ten czas szybko leci!  Późno nam się zrobiło, dawaj pan.

Wstrząśnięty zadziwiającymi zwyczajami tubylców facecik pociągnął łyka z gwinta, oczy wyszły mu na wierzch.

- Śwagier pędził - pochwalił się blacharz, przysysając się do butelki - Weźmnie jeszcze na drugą nogę. Lepiej niech pije, bo rzec mu coś muszę. Rynien ni ma.

- Panie, ale ja muszę... Ekipę mam, zaraz przyjeżdżają. Panie, myśmy się umawiali... Zadatek dałem...

- Zadatka tez już nie ma. Pij, chłopie - pan blacharz podetkał człowiekowi pod nos butelkę – Dzisiaj nie przyjadą. Ja ci to mówię. W przyszłym tygodniu przyjedź, możeć i coś się wymyśli.

Tym razem menadżer sam zassał zawartość butelki, czknął, zatoczył się i złożył się jak scyzoryk.

- Patrz pani, jakich to teraz nieodpornych produkują - użalił się pan blacharz – A blacha niby jest - o tam stoi, se weźmnie, a piniądze jutro przywiezie, bo przepijem. A po rury przyjedzie podle wieczora.

Zabrałam blachę - nawet fajnie wyszła. Po popołudniu powinnam jechać po rury kanalizacyjne, ale chyba dzisiaj sobie odpuszczę. Święto kobiet panowie będą pewnie we własnym gronie obchodzić do jutra.

 

***

OGŁOSZENIE


Mój syn poszukuje sąsiadów na Farm Ville. Sprawa jest pilna -  chodzi o ile wiem o rozbudowę farmy. Kto gra w Farm Ville na Facebooku -  zapraszamy serdecznie do zostania naszym sąsiadem.


Przy okazji -  serdeczne podziękowania dla Koteusza i Cezarego!

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości