Muszę Wam o tym opowiedzieć, bo pęknę.
Pojechałam po Wojtka do przedszkola, w powrotnej drodze postanowiliśmy wpaść na cmentarz w Rucianym, na grób mojego Ojca. Przyjeżdżamy tam bardzo często, mamy taką swoją boczną dróżkę, w którą wjeżdżamy i kilka kroków dalej jest grób Taty. Tym razem też wjechaliśmy, stanęłam sobie pod furtką. Po drodze minęliśmy dwóch leśników, którzy kontemplowali ogromny stos świeżo ściętych pni sosen. Zatrzymałam się przy nich, pogadaliśmy. Sosny to moje marzenie - posadziłam ich bez liku i wszystkie - za wyjątkiem jednej - uschły. Za to świerki rosną jak nieprzytomne. Umówiliśmy się, ze wpadnę do szkółki i poszliśmy z synem na grób. Nie było nas może 10 minut,wracamy, a cała droga wyjazdowa zatarasowana jest przez ogromną ciężarówę z dźwigiem. Ładują bale, musimy poczekać.
Załadunek kłód widziałam dziesiątki razy, ale tym razem zgłupiałam. Człowiek, który obsługiwał chwytak... Kurczę, to był balet. Ogromne, kilkunastometrowe masztówki wędrowały w górę, obracały się wokół osi i z niezwykła precyzją lądowały w naczepie. Stos na poboczu malał, rósł ten na samochodzie. Pan przekładał, układał, zupełnie jakby to były ołówki w Wojtkowym pudełku. Bez wysiłku, niemal elegancko. Siedziałam w samochodzie i patrzyłam kompletnie urzeczona. To było absolutnie piękne. Żadnego szarpnięcia, żadnego rzucania. Delikatnie, z wdziękiem.
Wylazłam z samochodu i podeszłam do leśników.
- Ma pani rację - powiedział jeden z nich – sam lubię patrzeć, jak on to robi. On to uwielbia, ze 40 lat pracuje na dźwigu. Artysta, nie?
Artysta. To dobre określenie. Jak się okazuje - w każdym zawodzie tacy się trafiają. Jechałam do domu i zastanawiałam się, jak Wam to opisać. Ogromne, czerwonawe pnie ładowane na poobijaną naczepę przez drwala-artystę.
- Mamo, mogę zostać drwalem? - zapytał ze swojego fotelika mój syn.
Możesz kochanie, chociaż gdzieś tam majaczy mi się Oxford. Możesz być kim zechcesz, ale rób to z taka pasją, jak ten nieznany nam baletmistrz od chwytaka.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości