Voit Voit
42
BLOG

z 17 kwietnia PR

Voit Voit Polityka Obserwuj notkę 2

Żałoba narodowa na szczęście powoli dobiega końca. Mój syn wreszcie zobaczy dobranockę, no i pojedzie na dawno zapowiedziane ognisko, które w związku ze śmiercią prezydenta zostało przez nadgorliwą dyrektorkę odwołane. Nie ma pojęcia, czym grupa przedszkolaków naruszyłaby powagę chwili, ale stało się i mówi się trudno. Co się odwlecze…

Czytam portale i od czasu do czasu łapię się za głowę. Gdyby nie to, ze jakiś czas temu przerzuciłam się na e-papierosy, najprawdopodobniej zatrułabym się ciężko papierosowym dymem. Wszyscy płaczą – z lewa, z prawa i z pośrodka. Narodowa histeria nie ustaje, a rozmodlony tłum depcze wszystkich, którzy po Kaczyńskim nie płaczą. Kto nie z nami, ten przeciw nam. Oponenci zazwyczaj okazują się bolszewią, ubolami, nie-patriotami, nie-Polakami, nie-katolikami, są pozbawieni wyższych uczuć, niszczą wszystko, co polskie. Ogólnie dranie i sukinsyny. Ja do nich należę, bo za Kaczyńskim nie płakałam i płakać nie zamierzam.

Nie mogę sobie przypomnieć, co dobrego Kaczyński dla Polski zrobił. Rozdał hurtową ilość orderów, komu się tylko dało. To jakaś zasługa jest. Zatrzymał czołgi pod Tibilisi. Urządził zjazd prezydentów, na który żaden prezydent nie przyjechał. Zameldował własnemu bratu wykonanie zadania, a potem zrobił brata premierem, co było absolutnym ewenementem w skali światowej, zwłaszcza, ze nikt nie mógł dojść, czym jeden od drugiego się różni. Co jakiś czas z zacięciem godnym lepszej sprawy żarł się z premierem Tuskiem o samoloty i krzesła. Ma na sumieniu kilka europejskich wpadek i awantur. Otoczony dworem potakiwaczy, z ambitnym bratem tuż za plecami, nieprzystępny, niesympatyczny. Wpadek typu Irasiad, czy spieprzaj dziadu lepiej nie wspominać. Podobnie jak haków poszukiwanych wespół w zespół z bratem.

O tym wszyscy wiedzieliśmy, prawda? Jakim cudem zapomnieliśmy o tym natychmiast po smoleńskiej katastrofie? Skąd nagle w prasie tysiące opowieści o tym, jak Kaczyński kochał dzieci, zwierzątka, wrogów swoich, zupę jarzynową, cienka herbatkę, opowiadanie dowcipów, przydeptane kapcie, swoich sąsiadów, którym targał butle z oligocenką, no i rzecz jasna nieocenionego posła Bielana, któremu nic nie targał, ale którego uwielbiał nade wszystko. Nie mam pojęcia, za co. Na koniec wiadomość absolutnie sensacyjna – Kaczyński jest najbliższym krewnym Jadwigi Andegaweńskiej! Polak – Węgier dwa bratanki…

Gdyby jeszcze dwa tygodnie temu prezydenccy pijarowcy wywalili w prasie taki stek bzdur, wszyscy turlalibyśmy się ze śmiechu. I słusznie. Słusznie też, że nie wywalili, bo szanse na reelekcję spadłyby po czymś takim do zera. Teraz wywalają wszyscy, łącznie z Wyborczą i wszyscy są cali szczęśliwi. Co dziwne – histerii poddali się dziennikarze i to nieźli, opowiadając dyrdymały o tym, jakim świetnym facetem był nieżyjący prezydent, podczas gdy tajemnicą poliszynela jest, że owi dziennikarze mieli zakaz wstępu do Pałacu Namiestnikowskiego. Nawet do głębi wzruszona Monika Olejnik – sławna Stokrotka – przywdziała na głowę coś w rodzaju czarnego rondla i pogalopowała na Plac Piłsudskiego.

Kaczyński nie ma szczęścia – była szansa, ze przynajmniej na jego pogrzebie pojawią się głowy państw, które jak ognia unikały z nim spotkania za życia. A tu nagle jakiś wulkan, na jakiejś kamienistej wysepce i klops. Kto żyw odwołuje przyjazd. Rzecz jasna wywołało to lawinę przypuszczeń, komentarzy i domysłów. Wulkan nie wybuchł, pyłu nie ma, sprawę wywołali Rosjanie, podobnie jak mgłę nad Smoleńskiem. Przyjazd odwołali nawet Czesi, którzy do Krakowa spokojnie mogliby przyjechać rowerem.

Jedna jedyna rzecz, która Kaczyńskiemu się udała, to zbliżenie Polski i Rosji. Wprawdzie przez kilka ostatnich lat kompletnie nic w tym względzie nie zrobił, a nawet wręcz przeciwnie, ale po śmierci wyszło mu to znakomicie. Nie wiem, jak długo to dość egzotyczne polsko-rosyjskie braterstwo przetrwa, ale na razie istnieje i to dobry znak. Nawet bohaterski rajd na rosyjskie cekaemy w Gruzji poszedł w zapomnienie.

No cóż – tłum ma zawsze rację. Na szczęście prezydencki brat oznajmił, że wraca do polityki. Jakoś nie pamiętam, żeby kiedykolwiek z niej wychodził, ale niech mu będzie. Innymi słowy – mamy kolejnego kandydata na prezydenta. W ten sposób wierni wyznawcy PiS-u będą mogli otrzeć łzy i z jeszcze większą zajadłością bronić kolejnego Kaczyńskiego przed mniej lub bardziej domniemanymi atakami wrednych, bolszewickich agentów, czyli wszystkich tych, którzy na Kaczyńskiego nie zagłosują. Podejrzewam, że szeregi wiernych wyznawców potraktują te wybory jak kolejną obronę Częstochowy. Mam tylko nadzieję, że to do moich drzwi zapuka ktoś i oznajmi: „ryby do klasztoru przywożę”. Bo te wybory, to ostatnia szansa – w razie przegranej PiS będzie mógł zwinąć manatki, o czym jego przywódcy świetnie wiedzą. Tej szansy nie mogą nie wykorzystać. Tu wszystkie chwyty będą dozwolone. Zapowiada się jatka, jakiej nie było.

Dzisiaj Wyborcza puściła tekst „Nie szantażujcie mnie tą trumną”. Tekst wywołał oburzenie, ale ja powtórzę – nie szantażujcie nas ta trumną. Żal mi ludzi, którzy zginęli, ale kompletnie nie rozumiem, dlaczego mam nagle zacząć wielbić Kaczyńskiego tylko dlatego, że zginął pod Smoleńskim. Traf chciał, że akurat jadąc na uroczystości w Katyniu, które sam wymyślił i o które sam usilnie zabiegał. Na uroczystości Rosjanie wystawili piąty garnitur, co o tyle dziwi, że w końcu przyjeżdżał prezydent RP. Ale Rosjanie zawsze dobrze kalkulowali. Katyń to traf, ale w całym tym nieszczęściu szalenie szczęśliwy – można pod tę śmierć podłożyć odpowiednią ideologię. Patriotyczną, rzecz jasna. Gdyby prezydent zginął na przykład pod kołami tramwaju, albo lecąc do Chin z martyrologią było gorzej.

Jeśli dramaturgię uda się podtrzymać jeszcze kilkanaście tygodni, Kaczyński ma szanse na Pałac Namiestnikowski. O to z cała pewnością zadba sztab ludzi. Jeśli ta sztuka mu się uda – o przyjaźni z Rosją możemy zapomnieć. Wszystko wskazuje na to, ze prezydencki brat jest pamiętliwy, a afront pod adresem Putina w Smoleńsku jest tego najlepszym przykładem. Na szczęście dzięki powadze sytuacji Rosjanie i to puścili w niepamięć, ale długo to nie potrwa.

Boję się tych wyborów, bo do Kaczyńskich nic nie jest mnie w stanie przekonać, nawet opowieści sąsiadki o wspólnych spacerach z pieskiem. Nie przekona mnie do tego także sarkofag w Krypcie Srebrnych Dzwonów i pokrewieństwo z Jadwigą Andegaweńską. Mam tylko nadzieję, że kiedy wyschną łzy, rozum wróci. Bo kiedy śpi – budzą się demony.

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka