Sytuacja zmienia się dynamicznie - na scenę wkroczył zięć Lecha Kaczyńskiego Marcin Dubieniecki, który okazał się... wielbicielem PiS. Fantastyczna zamiana miejsc! Syn prominentnego działacza SLD z Pomorza, nagle okazuje się wojującym prawicowcem! To cud! Rangę cudu nieco obniża kolejna wiadomość - Marcin Dubieniecki będzie kandydował do sejmu z listy PiS, a jego żona zaangażuje się w kampanię stryja. Czyżbyśmy mieli do czynienia z handlem wymiennym? Niemożliwe! Ludzie tak etyczni i głęboko moralni jak klan Kaczyńskich w życiu nie posunęliby się do zimnych kalkulacji i opylenia miejsca w sejmie za miejsce na banerze. Nie, to absolutnie niemożliwe!
Marcin Dubieniecki najwyraźniej przejął się rola i zaczyna udzielać się w mediach w imieniu żony. Najpierw było o jakiejś fundacji. Cele tej fundacji, której jeszcze nie ma, ale będzie, są dość dziwne, bo będą dotyczyć „miejsca i kształtu Polski, a także państwowości”. O co tu chodzi, trudno orzec. W każdym bądź razie brzmi dumnie (i z lekka durnie), a cel najprawdopodobniej jest szczytny, tylko nie bardzo wiadomo jaki. Potem było o samym Dubienieckim, który poczuł nieprzepartą ochotę wstąpienia w szeregi PiS. I j go rozumiem - nieznany prawnik, którego jedynym atutem jest bycie zięciem zmarłego prezydenta złapał Pana Boga za nogi. Nikt mu już z pisowskich szeregów nie wypomni ojca w UB, nikt nie będzie pamiętał zgrzytów rodzinnych. I jest OK. A na otarcie łez mandat poselski, który zdobędzie bez najmniejszych problemów, bo w końcu nikt nie odważy się zapytać męża Marty Kaczyńskiej o jakiekolwiek kompetencje, czy program. Paskudne to życie... Nawet PiS zorientował się po niewczasie, że obecność Marty Kaczyńskiej i jej nawróconego na jedynie słuszną linię męża może przynieść więcej szkody niż pożytku. No cóż - lepiej późno niż wcale.
Do rangi polityka urosła zona senatora Zająca, która chce wystartować w wyborach uzupełniających. A do tego prawo, ja każdy Polak, ale czy powinna z niego korzystać? Może i tak. W końcu ma 100 procent szans, a senator Zając tez wszedł do senatu z wyborów uzupełniających. Może taka rodzinna tradycja? Poza tym kilka rodzin smoleńskich chce wystąpić do prokuratury okazanie akt. Mają do tego prawo, mnie mierzi tylko jedno – w ich imieniu wypowiada się córka posła Wassermana. Raczej wątpię, żeby rekomendowała do roli prawnika rodzin ofiar kogoś spoza własnej kancelarii. Ale mogę się rzecz jasna mylić.
Dalej też jest ciekawie - po `15 maja będziemy mieli zaszczyt wysłuchać prezesa PiS. Do tej pory ma siedzieć cicho. Gryzę z nerwów paznokcie. Co też on powie? Koszmar oczekiwania...
Komorowskiemu spada poparcie. Mówiąc szczerze - nie dziwi mnie to. Komorowski ma parszywą sytuację - zastępuje zgodnie z Konstytucja zmarłego prezydenta i bez względu na wszystko musi robić swoje, bo wprawdzie Lech Kaczyński nie żyje, ale za to w tym kraju żyje nadal nieco ponad 40 milionów ludzi, których na pokładzie tupolewa nie było. Każda decyzja Komorowskiego jest punktowana, punktowany jest tez jego stosunek do samej katastrofy. Nie płakał, działał. Gdyby płakał i nie działał byłoby dobrze? Obsadził stanowiska - źle. Podpisał ustawy – źle. Gdyby tego nie zrobił, byłoby OK? Na dokładkę udzielił wywiadu na warszawskim zamku – akurat był tam jakiś koncert, na którym musiał być. Źle, bo powinien nie na zamku, tylko w szopie pod Grójcem. Wtedy zresztą też byłoby źle.
Poparcie za to rośnie prezesowi PiS, co te nie dziwi, bo na szczęście dla PiS prezesa w ogóle nie widać, nie licząc sławnej „spontanicznej” sesji w parku z bratanicą i bratanicami. Na szczęście dla PiS jeszcze nie przemówił, ale wszystko przed nami.
Pozostałym ani rośnie, ani spada. Wiszą tak sobie w oczekiwaniu na rzeź w pierwszej turze. Trzeciego gracza nie widać. Za to działacze PiS odbyli pielgrzymkę na lotnisko w Smoleńsku i znaleźli rzeczy ofiar katastrofy i Rosjan, zbierających te resztki do reklamówek. Przypomniałam obie opisy katastrofy w Lasie Kabackim - nasi rodacy jak sępy pojawili się na miejscu, zgarniając co się da. Innymi słowy - skąd my to znamy? Jakby jednak nie patrzeć - resztki po katastrofie w tym miejscu, zwłaszcza jeśli są to osobiste rzeczy ofiar, to skandal. Tylko co zrobić, żeby ich tam nie było? Zagrabić, zaorać? Z ziemi będą szczątki czas jakiś wyłazić, zwłaszcza, że na smoleńskich bagnach ostatnio leje. Teren jest spory, nie da się zebrać wszystkiego co do kawałeczka. Nawet po zwykłym wypadku samochodowym na jezdni pozostają kawałki szkła, resztki blach. Ale jakby tego nie tłumaczyć - minus i to spory.
Zastanawia mnie jedna sprawa. Na pokładzie tutki zginęli nie tylko członkowie PiS. Co takiego siedzi w PiS-i, że do imentu wykorzystuje śmierć swoich kolegów? Patrzę na to tak zupełnie po ludzku, z mojej własnej perspektywy - w ciągu ostatnich 3 lat straciłam dwóch najbliższych mi ludzi - ojca mojego syna i mojego ojca. Każdy z nich miał jakiś dorobek życiowy, który mogłabym wykorzystać. Do głowy mi to nie przyszło. Tak samo jak ja działają członkowie partii poza PiS-em. Tez mogliby wynieść „swoich” na sztandary, a nie robią tego. Co to jest? Przyzwoitość? Szacunek? Chyba tak. Co w prawicy tkwi takiego, że żeruje na trupach? Co jest takiego, że powołuje się na jakieś tajemnicze „polityczne testamenty” zmarłych, chociaż pod tym samym niebem i na tym samym pokładzie zginęli ludzie, których „polityczne testamenty” były zupełnie inne? Dlaczego te „testamenty” dzielą się na równe i równiejsze? Ma rację ten, kto głośniej krzyczy, tak? Obawiam się, że tak.
Te wybory zmuszają mnie do jednego - nie będę głosowała „za”. Będę głosowała przeciw. Bo nie do końca przekonana o racjach PO, jestem do końca przekonana o braku racji PiS. I to będzie głosowanie na NIE, a nie na TAK.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka