Te wybory są dla mnie pasmem nieustających zaskoczeń – zaskoczyło mnie dziwne orędzie do elektoratu, wygłoszone przez prezesa Kaczyńskiego w okularach, wspartego przez czajniczek i pianino, zaskoczył plakat wyborczy z tymże prezesem z fotoshopowym błyskiem w oczach i hasełkiem, które znaczy tak wiele, że kompletnie nic nie znaczy. Zaskoczyła mnie nawet nagła miłość rodziny Dubienieckich do prezesa - aczkolwiek mniej niż czajniczek, bo jak przypuszczam, senior Dubieniecki niebawem wstąpi do PiS-u i otrzyma zaszczytną propozycje kandydowania do czegoś tam. Najbardziej zaskoczył mnie jednak Ludwik Dorn.
Poczynania Dorna śledzę od jakiegoś czasu z dziwną fascynacją. Facet ma niezwykły talent, żeby nie powiedzieć - dar. W fenomenalny sposób potrafi zrazić do siebie wszystkich wkoło i nigdy nie wyciąga z tego wniosków. Co więcej - im więcej osób ma go w głębokim poważaniu, tym on czuje się pewniej. Mimo to poseł Dorn potrafi szarego człowieka natchnąć niezwykłym optymizmem i wiarą w siebie.
Poseł Dorn jak wiadomo jest człowiekiem najzupełniej prywatnym i apolitycznym – prężna i liczna partia Polska Plus uległa autodestrukcji i zamiast posła Dorna w staraniach o posadę w Pałacu Namiestnikowskim poparła Jarosława Kaczyńskiego. Z przyczyn dla mnie niezupełnie zrozumiałych, pana posła to zaskoczyło. No, ale w końcu każdy głos się liczy, a głos posła Dorna w szczególności. Pewnie dlatego pan poseł postanowił drogo spylić skórę i wystosował list do kandydatów na prezydenta. Za swój jakże cenny głos w sumie nie chce aż tak wiele – jedynie wycofanie wojsk z Afganistanu, powołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego "z prawdziwego zdarzenia" (mieliby do niej wejść m.in. szefowie MON, MSZ, premier, a także osoba wskazana przez Dorna - to ostatnie strasznie mi się spodobało). Do tego sprzeciw wobec członkostwa Polski w strefie euro, weto w sprawie podatków wszelakich i biurokratyzacji przedsiębiorstw prywatnych. Sami przyznacie, że dużo tego nie jest. Póki co na apel Dorna opowiedział tylko Marek Jurek, ale biorąc pod uwagę szanse wyborcze tego kandydata, to mógłby on z czystym sumieniem dorzucić jeszcze Inflanty, marsz na Kijów i dostęp do Atlantyku.
Pomysł jest świetny - w końcu mój głos też się liczy! Może nie aż tak jak głos posła Dorna, ale zawsze to coś! I przyszła mi do głowy taka myśl - niech każdy świadomy Polak spisze postulaty i żądania. Potem niech wyśle to kandydatom i czeka na odpowiedź. Jak nie obiecają, to mogą się wypchać. Nie zagłosujemy i już. Sprawę trzeba gruntownie przemyśleć, bo dobrze obstawiony kandydat może się okazać złotą rybką. Propozycje chyba najlepiej wysyłać do kandydata Jurka, bo ten jest jakiś mało asertywny. A jak już nam się uda z kandydata Jurka zrobić Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Marka Jurka, to będziemy ludźmi tak bogatymi, że pojedziemy sobie wszyscy na Florydę i pogramy w golfa.
Weźmy los kandydatów w nasze ręce! Dał nam przykład poseł Dorn jak zwyciężać mamy! A prezydent Jurek niech tu zostanie i sam się z tym buja. Najlepiej razem z posłem Dornem.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka