Dzisiaj wpadłam na pomysł, który błyskawicznie chwycił - na wakacje mozemy przytulić dzieci z terenow zalanych przez powodź. Dokooptowałam znajomych, miejscowych polityków (z PO, coby wątpliwości nie było) i kilka pensjonatów. U mnie zmieści sie na jeden rzut trojka, po sąsiadach - jeszcze z 10 osob. W pensjonatach - okolo czterdziestki. Dajemy wikt, opierunek i kasę na przejazd, ewentualnie wytrzaśniemy skądś autobus. Mieszkamy w koncu na Mazurach, niech sobie dzieciaki odpoczną, bo ich rodzice pewnie nie mają teraz głowy do tego i o wakacjach nie myślą. W sumie, jesli dzieci bedą u nas po dwa tygodnie, możemy dać wczasy około 200 maluchom i młodzieży w różnym wieku. Oczywiście - będą pod nasza opieką, na zasadzie domowników. Pomysł wpadł mi do głowy dzisiaj, więc sprawa jest rozwojowa.
Jeśli ktoś z Was własnie walczy z Wielką Wodą i nie wie, co zrobic z dziećmi na wakacje - proszę o kontakt. My ze swojej strony skontaktujemy sie z burmistrzami i wójtami gmin zalanych przez powodź, zwłaszcza tymi kompletnie zapomnianymi, na jakiś peryferiach. Może nie jest to jakas znacząca pomoc, ale cały czas wiszę na telefonie i szukam. Odzew przekroczył moje wyobrażenia - nikt nie odmówił.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości