No i się zaczęło. Rok szkolny za pasem. Mamy już podręczniki (360 złotych), strój do wuefu (60 złotych, ale bez butów), plecak z Batmanem (149 złotych z przesyłką), kredki, flamastry, piórnik, jakieś gumki, kleje, plastelinę, zeszyty... Około 200 złotych. Nie mamy worka na kapcie, bo nigdzie nie ma z Batmanem. Jak na złość - wszystko z Ben Ten, a my go nie lubimy, poza tym z plecakiem nam się nie komponuje. Musimy dokupić kapcie i buty.
Wojtek stanowczo odmówił pójścia na rozpoczęcie roku szkolnego w krawacie i wyciągnął z czeluści szafy dwie joemonsterowe koszulki – jedna z marychą, druga z napisem: „Szkoła. Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Z tym ostatnim się zgadzam - zaczynam poważnie zastanawiać się nad możliwościami drukowania pieniędzy na domowym HP, ewentualnie wzięcia lichwiarskiej pożyczki. Znajoma - matka sześciorga dzieci w wieku szkolnym - nieźle zarabiająca, wyliczyła, że początek roku to około 6000 złotych. Świetnie po prostu. Książki naszych dzieci to jednorazówki, do wycinania i malowania, wiec używanych się nie dostanie. Wprawdzie wszystko jest bardzo śliczne, popakowane w jakieś kolorowe pudełka, ale ceny tego cuda wołają o pomstę do nieba.
Książki kupiliśmy u Pana Jasia w Nidzie. Pan Janek ma rewelacyjną zaletę - już pierwszego dnia wakacji w nieznanych okolicznościach zaginęła rozpiska podręczników. Na szczęście Pan Janek miał swoją i wszystko przebiegło bez zakłóceń. Wprawdzie okazało się, że dziwaczne podręczniki z jakiś niepojętych przyczyn składają się z luźnych kartek z dwiema dziurkami, więc oprócz książki dziecko musi targać do szkoły segregator, żeby draństwo się nie rozwaliło, ale nic to. Wynaleźliśmy bardzo śliczne segregatory, podobno „ultralekkie”.
Najgorzej było z zeszytami. Ilość okładek z lekka nas przerosła. Kupiliśmy tematycznie - z Batmanem. Wojtek zadecydował, że jednak będzie chodzić na religię, wiec doszedł nam zadziwiający artystycznie przedmiot z napisem „religia”, przedstawiający jakiegoś nawiedzonego człowieka na tle płonącego miasta, z owcą u boku. Pojęcia nie mam, kto to jest, ale najbardziej przypominał Batmana, to wzięliśmy. Pelerynę miał chłopak.
Zabawa była z plecakiem. Oczywiście udaliśmy się na Allegro. Plecaków do wyboru, do koloru. Ceny zróżnicowane, ale te tanie są badziewiate, poza tym dziecko może sobie nimi urwać kręgosłup. Znaleźliśmy coś z profilowanymi, usztywnianymi plecami, z szerokimi szelkami i odpowiednią ilością przegródek. Wszystko pięknie, ale bez Batmana, a Batman musi być i koniec. Długa dyskusja ze sprzedawca zaowocowała - plecak z Batmanem został sprowadzony. Ma dodatkowo wyciąganą rączkę i kółka. Bardzo śliczny jest.
Piórnik mamy świetny - tym razem w The Cars, ze Złomkiem. Złomka kochamy miłością wielką, z powodu przyjaźni z Witoldem Pyrkoszem. Na piórniku jest autograf, a całość zbudowana jest z solidnej blachy, w sam raz do samoobrony. W komplecie mamy bidon na picie i pancerny pojemnik na kanapki. Wszystko zakupiłam w Piszu, w sklepie za 5 złotych. Identyczne na Allegro znalazłam po 50 złotych. Podbudowałam się straszliwie.
Wojtek już się spakował, ja naprasowuję wszędzie gdzie się da adresówki z nazwiskiem syna, dodatkowo moim (różne mamy), numerem telefonu i adresem. Maluch jeździ gimbusem, w razie czego będzie wiadomo, gdzie mnie szukać. Na szczęście odpadły mundurki Giertycha – te, które wymyśliła szkoła dwa lata temu były przerażające - coś jakby garniturek Mao na szelkach, w kolorze moro. Koszmar jakiś. To już wolę koszulkę z marychą.
Jutro jedziemy po buty do Pisza. No i po dodatkowe majtki na wf, bo te, które kupiliśmy są dość mało twarzowe. Mam nadzieję, ze nie ma wymogu co do koloru... Pamiętam, że za moich czasów miały być czerwone, a czerwonych nie było. Rodzice kupowali flagi sowieckie w sklepie propagandowym na Okopowej (bardzo dobrej jakości) i szyli te majtki w domu. No, ale teraz mamy kapitalizm, to pewnie i odpowiednie majtki się znajdą. Dres! Musze kupić dres... I białe skarpetki. Jak ja dopiorę białe skarpetki?
A tak w ogóle... Ja nie rozumiem książek mojego dziecka... No nie rozumiem i już. Książka do religii ma zrozumiałą jedynie dedykację od Nycza (napisana niezłą polszczyzną), książki do pozostałych przedmiotów są zupełnie odlotowe. Ale mają dołączone „patyczki z gąbki”. Nie wiem, do czego to może służyć... W książce do angielskiego wykryłam dwa błędy ortograficzne. Ale może tak musi być.
Grunt to spokój. Tylko skąd ja wytrzasnę dres z Batmanem? Idę na Allegro.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości