Voit Voit
160
BLOG

Nie słuchaj fanfar

Voit Voit Polityka Obserwuj notkę 143

 

 

Kaczyński jest wszędzie - boję się otworzyć puszkę z groszkiem konserwowym. Każda szanująca się gazeta musi o Kaczyńskim napisać przynajmniej raz, każde wiadomości różnych maści zaczynają się od Kaczyńskiego, albo przynajmniej mają go gdzieś w środku, każdy przepytywany polityk musi powiedzieć, co o nim myśli. Inaczej się nie da. Kaczyńskiemu w to graj, bo nieważne jak mówią, ważne, żeby błędu w nazwisku nie popełnili. Prezes staje się rodzajem politycznego celebryty - stopniuje napięcie, zamykając się w domu na Żoliborzu, żeby chwilę później ze Szczypińską u boku pojawić się na zjeździe Solidarności. Pani Szczypińska ma uśmieszek Giocondy na twarzy i masło w oczach. Jako kobieta wyzwolona, która z wakacji wraca z wymalowaną na łydce różyczką, a poza wakacjami tańczy na ulicy z księdzem i różyczką w zębach, dodaje prezesowi gwiazdorskiego kolorytu. Ach, wielki świat…

Prezes mało mówi, co mu wychodzi na dobre, bo jak tylko otworzy usta, to włos się jeży na głowie. Mówią za to coraz chętniej jego partyjni koledzy, którzy najwyraźniej zaczynają mieć tego serdecznie dosyć. Odezwała się też opozycja, do tej pory trzymająca język za zębami. Trudno się dziwić - ataki wiernych akolitów Kaczyńskiego, jak i to, co on sam wygaduje, mogą wyprowadzić z równowagi. I tak Smoleńsk długo trzymał polityków na smyczy, narzucając polityczną poprawność. Wszystko wskazuje na to, że czas ciszy się skończył.

Kilka miesięcy temu na forach pojawiły się hurtowe ilości czarnych wstążeczek, kto żyw dopisywał sobie hasełka typu „żegnaj mój prezydencie”, „zawsze wierny”, etc.  Było to o tyle zastanawiające, że publiczną żałobę ogłosiła jedynie prawica. Pozostali, którzy w tej katastrofie stracili swoich przyjaciół i kolegów, zachowali umiar i stonowanie. Najwyraźniej kwiaty w sejmowych ławach, nieustające zasłanianie się Smoleńskiem, awantura o krzyż, rozdzieranie szat i spiskowe teorie dziejów wyszły ludziom bokiem, bo co za dużo, to niezdrowo. Widać to najlepiej we wpisach pod tekstami w Fakcie, które zawsze były szalenie napastliwe i prokaczyńskie. Teraz sytuacja się odwróciła, a wpisy typu „przestańcie już z tym Smoleńskiem”, są na porządku dziennym. Jeszcze kilka miesięcy temu tego, kto ośmieliłby się powiedzieć coś „nie po linii” na temat kolejnego spisku, rozwścieczony tłum wdeptałby w ziemię.  Łaska ludu na pstrym koniu jeździ, krypta na Wawelu nie stała się miejscem pielgrzymek, a prezes traci wielbicieli.

Kilka dni temu dyskutowałam ze znajomym, skąd taka popularność człowieka, który oprócz destrukcji niczym szczególnym się nie zasłużył. Co jest takiego w prezesie, ze ciągnie za sobą tłumy wiernych. Niewątpliwie jest to facet charyzmatyczny, świetnie przemawiający. Ma talent do obracania klęsk w zwycięstwa, potrafi mówić do swojego elektoratu, bo wie, co ten elektorat chce usłyszeć. Nie jest idiotą - doskonale od 20 lat lawiruje po polskiej scenie politycznej. Wielu uważa, że to on, a nie jego brat de facto sprawował prezydenturę. Jego wielbiciele przypominają sektę - wsłuchani w słowa prezesa klaszczą, nie wyciągając z nich żadnych wniosków, poza tymi narzuconymi. Granie na nastrojach społecznych - jest źle, zabierają nam tożsamość, kupują nasze fabryki, doprowadzili do bezrobocia, przez nich są dziurawe drogi, to oni rozwalili szkolnictwo i lecznictwo, to oni tuszują i mataczą, etc - jest typową pisowską retoryką, ale to do ludzi trafia. Bo ludzie chcą mieć tych „onych”, którzy są źli. Którzy kradną, gwałcą i mordują. To świetne, bo z tego wynika, ze to nie nasza wina, że nam się nie udaje. To oni. Oni - ci zbrodniarze. Powiedzenie- wy jesteście niewinni, jesteście tylko ofiarami, chwyci zawsze. A czyimi ofiarami? Ano - „onych”. Do tego ludzie mają krótką pamięć i kompletnie nie orientują się w meandrach polityki. Dlatego Kaczyński może mówić co chce, a sprostowanie tego okazuje się diabelnie trudne, bo w efekcie prostujący zaczyna udowadniać, że nie był wielbłądem. Tak było w przypadku Lisa i Frasyniuka, którzy z niejakim zdziwieniem dowiedzieli się, że Lech Kaczyński grał pierwsze skrzypce w Stoczni, w której był tylko przez chwilę.  

Kaczyński nie mówi - on punktuje. To jeden z najlepszych polskich mówców. Cokolwiek by nie powiedział, mówi z pasją, z zaangażowaniem. Zarówno fatalny tembr głosu, jak i niezbyt imponujący wygląd, zupełnie mu nie przeszkadzają. Kiedy wchodzi na mównicę, tłum akolitów zamiera, kiedy robi pauzę - klaszcze. I o to chodzi. I w sumie nieważne, co prezes powiedział - to interesuje wyłącznie opozycję - ważne, że przemówił. To rzadka sztuka, a Kaczyński posiadł ją jak mało kto. Pamiętam sytuację z jakiegoś wiecu Kaczyńskiego przed wyborami na prezydenta. Pojawiłam się tam kompletnie przypadkiem. Wokół mnie tłum ludzi, słuchających z otwartymi ustami. Kaczyński mówił i mimo, że to co mówił było szczelnie zawinięte w przedwyborcze pozłotko, tłum stał oniemiały. Podchodzę do jakiejś kobiety i pytam, czy jej się podobało. O tak! Pięknie mówił, pięknie! A o czym mówił? Aaa, nooo… No o Polsce. O nas, o Polakach! Tyle zrozumiała i zapamiętała. Bo tyle miała zrozumieć i zapamiętać.

Teraz tłum wielbicieli rzednie. Prezes wycofał się do swojego Sulejówka, ale doskonale wie, ze Sulejówek to nie więzienie i można zawsze go opuścić. I dlatego, kiedy wysłuchuję kolejnych fanfar obwieszczających koniec prezesa, chce mi się śmiać. Bo on wróci. Co więcej - wróci w glorii i chwale i przejmie władzę. Z tłumem u boku. Znowu wiernym.

 

     

 

 

 

 

 

 

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (143)

Inne tematy w dziale Polityka