Przez parę ostatnich dni mogło się wydawać, że już przyszła albo przynajmniej przychodzi. Najpierw roztopiła śnieg odsłaniając kadłuby butelek po szampanie i szczątki noworocznych petard, zmarzniętą ziemię i śliskie w dotyku jak ryby zwały lodu, po których zostały tylko podmoczone trawniki i kałuże.
Pierwszy dotyk wiosny był w tym roku nie tyle ciepły, co właśnie śliski i wodnisty. Przyniosły go ze sobą deszcze i chmury ciężkie od wody, które odbijały się w kałużach i rozlewiskach. Bo czymże są chmury, jeśli nie wodnymi masami uwolnionymi na chwilę od ziemskiego przyciągania, które zawsze w końcu wracają tam, skąd przybyły?

O tym, jak długo będą żeglować nad miejskimi pejzażami, zadecyduje walka pomiędzy ciepłem i zimnem, której przebieg i wynik choć z góry przesądzony, tylko im może być znany…










Inne tematy w dziale Kultura