Waldenar Korczyński Waldenar Korczyński
168
BLOG

Obrażanie się to nasza wyborcza specjalność.

Waldenar Korczyński Waldenar Korczyński Polityka Obserwuj notkę 15
W ostatnich dniach rozszalała się jakaś "miniburza" (niektórzy powiedzieliby gó...burza) wokół głupiej wypowiedzi szefa jednej z europartii (pech chciał, że nie "zawierającej" PiS). Mowa, oczywiście, o wywiadzie Manfreda Webera dla FAZ. Uporządkujmy ten bałagan :




(1) Facet wypowiada się jako szef "europartii", tj. grupy ludzi z różnych krajów, którzy (jak we wszystkich "europartiach") skrzyknęli się wokół jednego z kilku sposobów wyciągania forsy z kieszeni Europejczyków. Fakt, że jest akurat Niemcem ma tu praktycznie zerowe znaczenie. Grunt, że jest "poprawny". Gdyby był Bułgarem czy inszym (byle europejskim) Hindusem czy Aborygenem sprawa formalnie wyglądałaby tak samo. Drugim faktem jest jednak nasza w tym akurat punkcie nadwrażliwość (zob "Niemcy mnie biją" w samolocie czy "Raus" na bramce lotniska we Frankfurcie w wykonaniu polskich(euro)posłów). W żadnym punkcie wypowiedzi facet nie twierdzi, że wypowiada poglądy rządu Niemiec. Można więc zrozumieć głosy ludzi, którzy jakoś świadomie (ze względu na wiek) przeżyli okupację lub pamiętają (np. rodzinne) przekazy o czasach okupacji. Myślę tu o wypowiedziach uogóniających i upraszczających, a językowo naładowanych negatywnymi emocjami.  (Głupie na ogół) inwektywy w ustach/piórze pozostałych to - jeśli nie są trolowaniem - popisy zwyczajnej tępoty lub chorej frustracji. Nie pomogą nikomu (w szczególności PiS-owi), a podniosą poziom naszego rodzimego chamstwa i jeszcze bardziej nas podzielą; również "estetycznie".



(2) Argument o suwerenności jest absolutnie chybiony. Formalnie, bo wynegocjowany przez J. Kaczyńskiego i A. Fotygę, zaakceptowany przez nasz Sejm i  podpisany przez L. Kaczyńskiego Traktat Lizboński jest tak mętny, że np. TSUE może jutro uznać, że powinniśmy wrócić do stolicy w Gnieźnie. I można będzie uzasadnić, że jest to zgodne z unijnym prawem. Kilka miesięcy temu J. Kaczyński zauważył,że TL był w tym sensie pomyłką, ale fakt ten przeszedł bez echa. Szkoda, że nie zaproponował tworzenia nowego prawa dla UE. Ale to się już stało. Argument ten jest jednak chybiony również z tego powodu, że jakby nie kombinował to wejście do jakiejkolwiek organizacji ZAWSZE oznacza rezygnację z jakiegoś kawałka suwerenności. J. Kaczyński (zdaje się, że jego brat też) powtarzał wielokrotnie, że Unia to związek państw "wyznających" te same WARTOŚCI (europejskie). Cała ZP powtarza to jak mantrę i tarczę przeciwko ingerencji UE w "nasze" sprawy. Kłopot polega tu na tym, że wartości owe nie są (i nie mogą być) dobrze zdefiniowane. I w każdym konkretnym przypadku ich przywołanie trzeba je jakoś interpretować. My uważamy, że jedyną poprawną jest interpretacja naszej ZP, a reszta Europy poglądu tego nie podziela. Sytuacja taka nie jest wyjątkowa. Większość państw świata wyznaje oficjalnie te same wartości i porównując np. wypowiedzi szefów USA, Rosji, Chin czy Korei Płn. trudno będzie znaleźć istotne różnice w deklaracjach tego, co uważają one za "wartości" właśnie. A wygląda na to, że tzw. szczegóły" interpretacji owych wartości trochę się różnią i np. niektórzy Amerykanie nie uważają rosyjskiego rozumienia praw człowieka, za identyczne z ichnim. No to niby dlaczego ogólnoeuropejska organizacja (europartia0 nie miała uznać, że u nas jest ze sprawiedliwością "nie halo"? A ponieważ jest właśnie ogólnoeuropejska, więc zgodnie ze swoim statusem ma prawo się o tym wypowiadać. Niezależnie od tego czy nam się to podoba czy nie.



(3) Forma wypowiedzi Webera na pewno nie jest najlepsza. Ale ja chciałbym się dowiedzieć czy jest w jakimś sensie wyjątkowa. Poczytajmy wypowiedzi europolityków o innych krajach. Nie tylko Niemców i nie tylko o Polsce. Poczytajmy tez wypowiedzi naszych polityków o tym jak UE, a czasem wręcz Polska powinna zachować się w stosunku do innych krajów. Dobrym przykładem może tu być Białoruś, ale jakby poszukać to i inne by się znalazły. Zarozumiałość i paternalizm, to dziś norma politycznych wystąpień. Wydaje mi się nawet, że my mamy tu osiągnięcia szczególne. I to właśnie PiS w takim mówieniu do narodu przoduje. Można to, oczywiście nazywać charyzmą i jechać na Webera, że nieudolnie małpuje naszego przywódcę, ale można tez uznać, że polityka generalnie schodzi na psy. Ja wybieram to drugie.



Wiele osób uważa, że w kampanii wyborczej cel (wygrane wybory) uświęca środki. Warto może pamiętać, że wybory wkrótce przejdą do historii, ale wygenerowane w kampanii wyborczej emocje pozostaną. I będą nasz dalej dzielić, a te nowe podziały nałożą  się na istniejące zadry i uprzedzenia i utrudnią nam społeczne życie na długi czas. Czy jedna głupia, ale typowa dla dzisiejszej "debaty politycznej", wypowiedź jest tego naprawdę warta?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka