Waldenar Korczyński Waldenar Korczyński
496
BLOG

Zabawa dopiero się rozkęca.

Waldenar Korczyński Waldenar Korczyński Polityka Obserwuj notkę 28
Awantury o TVP to prawdopodobnie dopiero preludium ogólnopolskiej draki. Nawalanki, gdzie dwa wrogie plemiona nawalać się będą zupełnie bez sensu, a nieliczni myślący jeszcze normalnie okrzyknięci zostaną zdrajcami. Przez jednych chodzącymi na pasku Niemców, przez innych Rosjan, a znajda się pewnie i tacy co powiedzą, że Hotentotów. Tak to już mamy. Od wielu lat. Mieliśmy też (niewielu) ludzi władzy na tyle inteligentnych by zauważyć, że stosowane przez inne nacje sposoby regulowania czasoprzestrzennego współistnienia Polaków u nas – poza zamordyzmem - na ogól się nie sprawdzają. Nawet tak tępe jak tzw. prawo narzędzie potrafimy jeszcze bardziej stępić. Ostatnie osiem lat jest tego dobrym potwierdzeniem.

Awantury o TVP to prawdopodobnie dopiero preludium ogólnopolskiej draki. Nawalanki, gdzie dwa wrogie plemiona nawalać się będą zupełnie bez sensu, a nieliczni myślący jeszcze normalnie okrzyknięci zostaną zdrajcami. Przez jednych chodzącymi na pasku Niemców, przez innych Rosjan, a znajda się pewnie i tacy co powiedzą, że Hotentotów. Tak to już mamy. Od wielu lat. Mieliśmy też (niewielu) ludzi władzy na tyle inteligentnych by zauważyć, że stosowane przez inne nacje sposoby regulowania czasoprzestrzennego współistnienia Polaków u nas – poza zamordyzmem - na ogól się nie sprawdzają. Nawet tak tępe jak tzw. prawo narzędzie potrafimy jeszcze bardziej stępić. Ostatnie osiem lat jest tego dobrym potwierdzeniem. Najpierw jedna strona – nazwijmy ją normalsi – oddając władzę nielegalnie ulokowała w Trybunale Konstytucyjnym kilku „swoich”. Po zdobyciu władzy druga – nazwijmy ich – dobrozmiensi – wywaliła tych „ichnich” i osadziła w TK dwa razy tyle swoich. Potem szło już gładko, bo dobrozmiensi uzyskali w wyborach większość. No i przypomnieli sobie, że III RP budowana była m.in. przez człowieka, który był bardzo dobrym (to serio!) i bardzo kreatywnym (to też serio) znawca prawa i w zasadzie zawsze „wychodziło na jego”. Naśladując go skutecznie i wykorzystując rozmaite wydarzenia zewnętrzne (zob. COVID, wojna na Ukrainie czy kryzysy migracyjne) doprowadziła do tego co mamy. Nie ma chyba sensu opowiadać jak ja akurat to widzę, bo każdy widzi te osiem lat inaczej. Jakby jednak nie kombinował członkowie obu zwaśnionych plemion widza ten okres jako czas walki. Jedni jako wyzwoleńczej, drudzy partyzantki w obronie przed okupantem. Tak czy siak działając wspólnie (i w porozumieniu?) doprowadzili do mnóstwa takich jak  ten wokół TVP konfliktów.

Zdarzyło mi się kiedyś być uwikłanym w małą awanturę wokół odbieranego powszechnie jako zupełnie marginalny problemu proweniencji i funkcjonowania tzw. elit. Sam do tej pory nie wiem jak wyewoluowało to do otarcia się o kwestię dla elit najistotniejsza; ich autorytet. Coś mi wtedy „odbiło” i – nie znajdując żadnego pomysłu na normalną, „śródludzką” reperację naszej rzeczywistości - zacząłem pisać o możliwościach rozwiązywania rozmaitych konfliktów poprzez odwoływanie się metod formalnych. Wiele lat przed „moją” awanturą, przez pewien czas bawiłem się systemem automatycznej weryfikacji formalnej poprawności rozumowań (tzw. proofcheckerami. Nie ma to nic wspólnego z sieciami neuronowymi będącymi dziś synonimem pojęcia sztucznej inteligencji. Taki proofchecker nie tworzy żadnego rozumowani, a tylko kontroluje jego poprawność; zgodność z ustalonym wcześniej systemem reguł wnioskowania i przyjętym systemem/zbiorem zdań uznanych za poprawne.) i wydawało mi się, że coś podobnego może być użyte do wspomagania rozstrzygania konfliktów podlegających ocenie prawnej. Pomysł nie był chyba szczególnie oryginalny, bo kilka lat przedtem czytałem o próbie konstrukcji takiego systemu przetwarzającego rozumowania pisane w języku naturalnym (etnicznym) używanym przez sądy dla artykułowania np. „uzasadnień” swoich postanowień. Napisałem o tym kilkadziesiąt tekstów (w tym również wniosek o grant; taki byłem durny!) ale zainteresowania nie było. Jeden z moich mądrzejszych kolegów wytłumaczył mi powody. Generalnie chodziło o to, że ludzie władzy żadnych trudnych do podważenia, a powszechnie dostępnych, opinii sobie nie życzą. A nazywani tak chyba dla jaj obywatelami, ich poddani, nie są zainteresowani kontrolą swoich „wybrańców” (nb. wielu naprawdę wierzy, że coś/kogoś faktycznie w uczciwy sposób wybierają, bo dywagacji o meandrach np. ordynacji wyborczych nie trawią). Innymi słowy nie ma sensu inwestować w imprezę, która przy dużych kosztach ma małe szanse na znalezienie odbiorców/kupców.

No i dziś wydaje mi się, że istnieje jakaś (pewnie mała, ale większa niż 20 lat temu) szansa na zmianę sytuacji. Ośmioletnie rządy ZP doprowadziły do sytuacji gdzie obie strony mają rację. Każda na inny sposób i w oparciu o inne przepisy prawne i inna ich interpretacja. Również inne rozumienie rozmaitych szeroko rozumianych tzw. kontekstów. Uczciwego – w sensie „jednoznacznie zgodnego z prawem” – rozstrzygnięcia tej sprawy nie ma. Głównie ze względu na – niemożliwą do całkowitej eliminacji – wieloznaczność prawa. Jednym (ale nie jedynym) z powodów jest tu m.in. brak jednoznacznych definicji (zob., np. kłopoty z określeniem pojęcia „uniewinnienie”) używanych przez prawników pojęć. Innym, równie często występującym problemem są kłopoty z rozmaicie pojmowaną legalności rozmaitych organów lub ich orzeczeń. Tu dobrym przykładem mogą być pytania o legalność składu TK, KRS czy powołań sędziowskich. Tu akurat (lokalnie, na dziś) obecna władza ma lepszą sytuację, bo osiem lat temu będąc już opozycją uznała swój błąd i godziła się na „wycofanie” źle zaproponowanych sędziów. PiS wtedy – zamiast, jak proponowała ówczesna opozycja, błąd naprawić - wywalił wszystkich; również tych (omc) mianowanych poprawnie czym w istocie zaproponował niemiecka zasadę „cuius regio, eius religio”. No to przez zwykłą przyzwoitość nie powinien teraz kwestionować stosowania tej zasady przez obecna władzę. Ale kwestionuje bo władzę posiadać lubi; może nawet bardziej niż inni. Takich prawniczych „łyżek dziegdziu” w beczce naszych przepisów jest, oczywiście więcej.

Stosunek do takich niedoróbek prawa może być dobrą miarą stopnia zacietrzewienia dyskutantów obu Wysokich Nap…...cych Się Stron WNSS. Ja jestem tym naszym s**em trochę zniesmaczony i  zwyczajnie mi się nie chce, ale może ktoś z Państwa pokusi się o sporządzenie wykazu wykorzystywanych przez stronę przeciwna takich prawnych „perełek”. Mielibyśmy szanse na sporządzenie jakiegoś „protokołu rozbieżności”, a co bardziej w prawie kumacji blogerzy mogliby nawet dokonać jakiejś klasyfikacji wspomnianych „perełek”. Istniej minimalna (ale chyba niezerowa!) szansa, że któraś z WNSS zdecyduje się poddać spór z drugą strona wspomaganej formalnie ocenie opinii publicznej. Dojście do tej formalizacji to sprawa raczej odległa (choć niektóre rezultaty uzyskać można prawdopodobnie szybko). Kiedyś jednak trzeba to zacząć, bo wymuszane, np. postępem technicznym, zwykłe dopisywanie kolejnych przepisów stawać się będzie coraz trudniejsze ( trzeba sprawdzić niesprzeczność takiego przepisu z coraz to większą liczba innych). Im później zaczniemy tym dużej to potrwa. Odmowa poddania się takiej ocenie rozumiana być może jako próba ukrywania czegoś niewygodnego, co mogłoby rodzić podejrzenia o działanie na zasadzie „(nieznany zwykłym ludziom) cel oświeca środki”.

Jest jeszcze jeden ważny problem. Rządząca przez ostatnie osiem lat partia wybrała sobie zupełnie wyjątkowa nazwę. Wprawdzie spójnik „i” nie wyróżnia żadnej konkretnej kolejności/ważności łączonych nim zdań, ale linearność zapisu sugeruje tu prymat PRAWA nad SPRAWIEDLIWOŚCIĄ. No i to może być kontrowersyjne, bo np. w III Rzeszy , ZSRS czy nawet PRL, to chyba tak właśnie było, a ja jakoś specjalnie tych państw nie uwielbiam. To m.in. ta sprawa uniemożliwia (przynajmniej na dziś) sensowna automatyzację ferowania wyroków w sprawach ludzkich. I uwypukla znaczenie „czynnika ludzkiego”, np. prawników w sądach. Być może prawo winno być napisane na nowo w ten sposób, by przy każdym przepisie ustawodawca wyraźnie napisał czym było on (przepis nie prawodawca) motywowany. To nie jest uwaga na dziś, ale być może jakiś człek zajmujący się praktycznym wymiarem „filozofii prawa” coś takiego rozważyć powinien.


Dwóch - piszących o zupełnie różnych sprawach  blogerów – sprowokowało mnie do napisania, iż „Prawo PRZED sprawiedliwością może stanąć w gardle (k)ością”, a „Gdy sprawiedliwość ZA prawem podąża, ku uczciwości” na pewno nie zdąża”. To takie dwa trochę emocjonalne wybryki. Chciałbym by nie były „trafione”.

Miłej reszty Świąt

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka