waw75 waw75
33903
BLOG

Jak działa Marihuana

waw75 waw75 Kultura Obserwuj notkę 28

wpis bardzo długi  ... bo uczciwy

Myślę że czas wreszcie rzetelnie i bez przepisywania pojęć encyklopedycznych – a przede wszystkim bez ideologicznej publicystyki i rywalizacji kto bardziej światły – powiedzieć jak właściwie działa marihuana.

Substancją czynną marihuany jest THC (Tetrahydrokannabinol) - substancja roślinna wytwarzana przez Konopie Indyjskie podczas procesów metabolicznych. To właśnie on powoduje wszystkie charakterystyczne objawy palenia lub spożywania marihuany i haszyszu.
„luzik”, „śmiechawa”, apetyt, „wyostrzone” zmysły i „łapanie doła”
Pierwszą reakcją organizmu na działanie THC jest znaczne rozszerzenie się naczyń krwionośnych a co za tym idzie nagły spadek ciśnienia. To co palący marihuanę i haszysz uważają za „wyluzowanie się” to nic innego jak nagłe osłabienie w wyniku skokowego obniżenia ciśnienia krwi. Dla „ciśnieniowców” czy osób z chorobami serca może być to niebezpieczne, dlatego powinni unikać rozrywek związanych z przyswajaniem marihuany czy haszyszu. Każdy kto kiedykolwiek palił marihuanę zna ten moment kiedy po pierwszych dwóch, trzech „chmurach” nagle ogarnia człowieka błoga niemoc. Warto mieć świadomość że powodem nie jest jakieś magiczne odstresowanie umysłu a normalne fizyczne osłabienie powodujące otępienie i obojętność.
Tu mała dygresja: każdemu kto z ogromnym przekonaniem twierdzi że marihuana szkodzi mniej niż papierosy, bo posiada mniej substancji smolistych warto przypomnieć sytuację, kiedy po wciągnięciu zbyt dużej „chmury” dymu i zbyt długim jej przetrzymaniu w płucach, czasem łapał go bardzo intensywny, niemal wywołujący wymioty, kaszel.
To się zdarza, prawda? – właśnie dlatego że substancje smoliste marihuany drażnią błonę i włoski przewodu oddechowego. Zakończmy więc wątek małej ilości substancji smolistych zawartych w marihuanie. Bo szkoda czasu.
Po tym szoku ciśnieniowym organizm powoli reguluje ciśnienie a THC wnika do krwi i w niej dostaje się do ośrodków centralnego systemu nerwowego. 
Po przeniknięciu do mózgu THC mówiąc kolokwialnie robi człowiekowi „sałatę” w połączeniach synaptycznych. Synapsy to maleńkie szczelinki (ok. 2 nanometrów) przez które przeskakują impulsy elektryczne pomiędzy komórkami nerwowymi mózgu. Za ich pomocą mózg przekazuje informacje do mięśni i narządów. Podstawowym działaniem THC jest osadzanie się w tych mikroszczelinkach i nienaturalne wzmacnianie strumienia przepływu impulsów generowanych przez mózg. Problem jednak w tym że THC „zaklejając” przestrzenie pomiędzy sąsiednimi komórkami nerwowymi wymusza impuls elektryczny niezależnie od rzeczywistej „komendy” jaką w tej sytuacji wydała by ta czy inna część mózgu. Marihuana, mówiąc otwarcie po prostu ogłupia mózg poprzez nienaturalne wzmocnienie lub wymuszenie chwilowych impulsów.
Efektem tego jest na przykład chyba najbardziej charakterystyczna reakcja człowieka „upalonego” czyli tzw „śmiechawa”. Niezależnie od powodów człowiek dostaje z mózgu impuls do obezwładniającego śmiechu – nie ma to jednak nic wspólnego z jakimiś zewnętrznymi powodami do radości. Jedynym powodem „śmiechawy” jest to że THC zrobił „sieczkę” w połączeniach nerwowych mózgu. Palący nie widzi w tym niczego niebezpiecznego i spontanicznie cieszy się swoją dziwną reakcją – tym bardziej że palenie jest zwykle czynnością towarzyską i wszyscy wokoło pokładają się ze śmiechu ... choć nikt nie ma pojęcia z jakiego powodu.
THC buszuje jednak dalej po połączeniach nerwowych mózgu i zasklepiając kolejne synapsy wywołuje wysyłanie mylących poleceń do organizmu - z tych części mózgu do których aktualnie dotarł. Kolejny w rządku jest zmysł łaknienia. Niezależnie czy jesteśmy po obfitym obiedzie czy nie jedliśmy nic od pięciu godzin – THC jak mikroskopijny „zapłon silnika” uruchamia „iskierkę” która wywołuje poczucie głodu.
„Zabawa” THC z naszym mózgiem trwa nadal – kolejne połączenia synaptyczne są zaklejane wywołując nieadekwatne odczucia a także nienaturalnie wzmacniając także te racjonalne wysyłane przez mózg impulsy. Podczas eksperymentów badających działanie marihuany odkryto że w wyniku „buszowania” THC po naszym mózgu istnieją pewne prawidłowości które znacznie wpływają na możliwości intelektualne. Osoby będące pod wpływem narkotyku miały na przykład bardzo wyostrzoną chwilową percepcję – jednak były niemal pozbawione umiejętności archiwizowania informacji czy analizowania swoich wcześniejszych doświadczeń. Osoba poddana badaniu dostała np. polecenie aby wymienić jak największą ilość wyrazów na określoną literę. Efekt był zadziwiający – badany „leciał” jak katarynka ujawniając naprawdę imponującą błyskotliwość. Jednak kiedy zadano mu pytania o to co robił rano, czy poprzedniego dnia nie był w stanie wydusić ani słowa.
To całkiem naturalna reakcja na działanie marihuany czy haszyszu – przychodzą do głowy spostrzeżenia i refleksje powodujące złudzenie zdolności do jasnego i analitycznego myślenia. Pojawia się wręcz poczucie że marihuana „otwiera umysł”. Kłopot jednak w tym ze w trzech czwartych zdania często nie pamiętamy już dlaczego w ogóle je rozpoczęliśmy. Mimo wszystko jednak ta chwilowa burza impulsów wywołanych działaniem THC powoduje zwiększone chwilowe zdolności w wyrażaniu ekspresji – co zresztą bardzo widoczne było podczas koncertów muzyków, którzy „na haju”, na chwilę odkrywali nowe kierunki swojego talentu czy możliwości instrumentów (jak choćby Jimmi Hendrix który po prostu rozwalił swoją gitarę w drzazgi). To jednak tylko chwilowy „błysk” – trwający kilka lub kilkanaście sekund – potem myśli „odjeżdżają”.
Niestety brak umiejętności archiwizacji chwilowych spostrzeżeń pod wpływem bodźców z zewnątrz powoduje stratę poczucia czasu czy nawet przestrzeni. Człowiek przyjmuje do świadomości jedynie te chwilowe – podsycone „iskry” nie mając możliwości posiłkować się doświadczeniem nabytym. Stąd pojawia się często poczucie niepokoju, bezradności, opuszczenia czy braku wiary w swoje możliwości. Łapiemy więc „doła” i całe nasze dotychczasowe życie traci sens. Jesteśmy nic niewarci i otaczająca rzeczywistość zaczyna nas przytłaczać. „Zabawa” się kończy.
Na szczęście delikwent albo idzie spać, albo szwęda się ospale tak długo aż w końcu organizm sam poradzi sobie z trucizną THC – dużo zależy oczywiście od doświadczenia. Albo ... .
Byłem naocznym świadkiem sytuacji kiedy dorosły (powyżej 40 roku życia) człowiek palący marihuanę po raz pierwszy w życiu, po kilkudziesięciu minutach wpadł w taki stan depresyjny że przez kilka godzin musiał być pilnowany bo zaczął ujawniać zamiary samobójcze. Jak się później okazało człowiek ten od kilku lat także z nadużywał alkoholu – choć bez zauważalnego wpływu na sytuację zawodową czy pozycje społeczną – jak sam na drugi dzień mówił: alkohol nigdy nie wywoływał u niego aż tak silnych stanów przygnębienia.
THC destabilizuje pracę mózgu – mówiąc kolokwialnie wywołuje jego chwilową chorobę. To mniej więcej tak jak by ktoś wsiadł do samochodu i bez żadnego racjonalnego powodu wciskał do oporu gaz, sprzęgło i hamulec jednocześnie, potem wrzucał kolejne biegi w dowolnej kolejności a kiedy samochód jakimś cudem by się rozpędził to przestawił skrzynię na bieg wsteczny i znów „do deski” docisnął pedał gazu. To po prostu nie może się nie „rozsypać” – lub co najmniej rozregulować.
„gdyby wszyscy „bakali” to świat byłby lepszy a ludzie radośni i wyluzowani” – czyli upragniona zmiana osobowości
Podstawowym fetyszem jaki przyciąga – szczególnie młodocianych – fascynatów palenia marihuany, jest poczucie że narkotyk ten wyzwala od indoktrynacji społecznych kanonów. Uwalnia od sztucznych norm i pozwala na otwarcie intelektualne oraz wyrwanie się z nakazów społecznych doktryn. Luz, odstresowanie, brak rozpamiętywania o minionych, codziennych zdarzeniach (dobrych lub złych) powodujących napięcie.
A prawda jest banalnie prosta: THC zawarty w marihuanie nienaturalnie wzmacnia przepływ chwilowych impulsów elektrycznych w mózgu. Jednocześnie pozbawiając człowieka umiejętności analitycznego myślenia w oparciu o nabyte wcześniej, zarchiwizowane doświadczenie. Marihuana, w czasie upojenia nie tylko nie otwiera żadnych nowych „kanałów” intelektualnych ale wręcz pozbawia człowieka dostępu do jego intelektualnego dorobku.
Zasadniczą kwestią jest także wpływ marihuany na procesy zaburzeń osobowości. Każdy człowiek z wiekiem zdobywa świadomość swojej tożsamości, osobowości, miejsca zajmowanego w świecie. Ta wiedza, czasem budująca a czasem powodująca przygnębienie, jest jednak dyktowana pewną racjonalną świadomością swoich reakcji emocjonalnych, swojego doświadczenia życiowego czy zdolności intelektualnych lub manualnych. Marihuana – co ważne – za każdym razem – przy każdym skręcie, tą świadomość i wiedzę o sobie samym całkowicie zaburza. Reakcje emocjonalne człowieka są całkowicie niezwiązane z jego naturalną emocjonalnością a jego doświadczenie życiowe i wynikające z tego poczucie swojej wartości i swojego miejsca zostaje zamazane i zastąpione jedynie aktualnymi, chwilowymi refleksjami – na dodatek szybko umykającymi.
Całkowitym zaś nieporozumieniem jest głoszenie teorii że marihuana tłumi agresję i złe nawyki a otwiera człowieka jedynie na pozytywne emocje. Podstawowa kwestia: marihuana nie rozwija intelektualnie! Jej działanie polega przede wszystkim na nienaturalnie silnym wzmocnieniu przekazu chwilowych impulsów mózgu. Pewne intelektualne, czy psychiczne skłonności każdy z nas ma zakodowane genetycznie lub nabywa je z biegiem swojego życia. Te skłonności lub nastawienie emocjonalne zostają uzewnętrznione poprzez impulsy wypływające z naszego mózgu. Jednak np. intelekt czy doświadczenie pozwalają nam na weryfikację swoich zachowań. THC poprzez wzmocnienie impulsów powoduje że podobnie jak „śmiechawa” tak i chwilowe refleksje paranoiczne – jeśli są obecne w naszej osobowości – zostają nasilone bo THC jedynie wzmocni „iskierkę” która akurat rozbłysła w tej czy innej komórce mózgowej.
Prosty przykład: człowiek niepodatny na refleksje paranoiczne np. swoje wyostrzone reakcje na mimikę rozmówcy odbierze jako rzecz nienaturalnie śmieszną i będzie się pokładał ze śmiechu, choć gdyby w jego mózgu nie buszował THC to co najwyżej by się uśmiechnął – o ile w ogóle by ją dostrzegł. Natomiast człowiek o choćby niewielkich cechach osobowości paranoicznej, która w zwykłym, codziennym życiu nie uzewnętrznia się żadną zauważalną patologią, tą samą mimikę rozmówcy – pod wpływem wzmocnienia impulsów, jest w stanie odebrać nadając jej absurdalnie wyśrubowane i całkowicie abstrakcyjne znaczenia.
Konkludując – „gdyby wszyscy na świecie bakali” to efekt byłby taki że pięciuset napotkanych na ulicy przechodniów śmiało by się do nas od ucha do ucha, pięciuset kolejnych zalewało by się łzami a tysiąc pierwszy wbił by nam nóż w plecy. I nikt z nich nie miałby pojęcia dlaczego. 
Miękka, pachnąca trawka
Całkowitym nieporozumieniem jest natomiast klasyfikacja marihuany jako tzw narkotyku miękkiego. Podstawowe kryterium jakie jest używane do tego typu terminologii to proces uzależnienia fizycznego i późniejszej pułapki degradacji organizmu. Nikt oczywiście nie neguje że marihuana uzależnia – jednak nie fizycznie a emocjonalnie. Warto jednak także mieć świadomość że dziś „czysta” marihuana czy haszysz na wolnym rynku niemal jest niedostępny. Zdecydowana większość „towaru” rozpowszechnianego w akademikach, na blokowiskach czy na dyskotekach to „zioła” nasączone substancjami syntetycznymi. Przyczyną są – jeśli można to tak ująć – „prawa rynku”. Mniejsza ilość „fusów” w „dealpaku” daje większego „kopa” za te same pieniądze. W efekcie „miękka” marihuana może nas zaskoczyć bo po kilku głębszych „chmurach” nagle pojawią się halucynacje czy omamy słuchowe, których naturalna marihuana nie powoduje.
Osobnym problemem jest kwestia tzw „skuna” czyli czystej marihuany, jednak modyfikowanej genetycznie (poprzez odizolowanie żeńskich kwiatostanów od męskich) w wyniku czego roślina wytwarza nawet 5-krotnie więcej substancji THC niż naturalne Konopie Indyjskie. W niektórych państwach europejskich w których marihuana jest legalna, sprzedaż i hodowla „skuna” jest zabroniona.
Jak poznać że człowiek jest „upalony”?
Mniej więcej w wieku 25 lat postanowiłem przyznać swoim Rodzicom, że od kilku lat regularnie palę „trawę”. Było mi trochę nieswojo bo choć wtedy jeszcze nie widziałem w tym niczego zdrożnego, a większość znajomych w środowisku w którym żyłem traktowała marihuanę niemal jak papierosy, to jednak – jak by nie patrzeć – zażywałem narkotyki. Pamiętam ze siedliśmy przy stole i z wymuszoną pewnością siebie oświadczyłem że: „nigdy wam nie mówiłem ale od dawna palę „trawę”. Spodziewałem się trzęsienia ziemi i jakież było moje zaskoczenie kiedy mój Tata powiedział: „Wiemy. Od dawna o tym z Mamą rozmawiamy”. Ścięło mnie. Spytałem,: „Ale jak to poznaliście!?” – odpowiedź była krótka: „Po oczach”.
Okazało się że choć w domu bywałem mniej więcej raz w miesiącu to moi rodzice doskonale wiedzieli co jest przyczyną moich zachowań. I choć nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy przez kilka lat kontrolowali wychylenia moich nastrojów. Ale to pokazuje także jak bardzo marihuana wpływa na naszą osobowość i jak bardzo to widać… – nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Niestety wśród osób uprawiających tzw sporty ekstremalne zażywanie marihuany (marihuana może być aplikowana zarówno w postaci wdychanego dymu jak i dodatek do pokarmów stałych, np. wsypana jako składnik wypieków) , jest bardzo popularne , ale to całkiem inny temat.
U osoby palącej regularnie często występuje zaczerwienienie rogówki oka lub częste drobne pęknięcia naczynek krwionośnych. Jest to efektem znacznego rozszerzania się naczyń krwionośnych pod wpływem THC. Często występuje też charakterystyczna szklistość oczu i wrażenie „nieobecności” spojrzenia. Osoba „upalona” marihuaną może sprawiać wrażenie zupełni racjonalnej – oglądać telewizję, jeść wspólny posiłek – uważnie reagować na bieżącą sytuację i nawet błyskotliwie ją komentować – zupełnie odmiennie niż w przypadku upojenia alkoholem. Euforia i pozytywne „nakręcenie” może występować u niej równie często co niepokój i przygnębienie. Często jednak na pytania o wydarzenia z niedawnej przeszłości lub przemyślenia związane z sytuacjami sprzed godziny, dwóch, czy poprzedniego dnia usłyszymy coś w rodzaju: „ej ale weź, co ty w ogóle? Co to kurde..., nie ej ... ale o co w ogóle chodzi?!” – może trochę przekoloryzowałem J ale najważniejsze żebyśmy mieli świadomość, że to nie zła wola czy tupet – ten człowiek naprawdę nie ma pojęcia o co nam chodzi i nie potrafi odpowiedzieć na te pytania. Jego bunt rodzi nie tyle sama treść pytania co świadomość tego ze jego dziwna „amnezja” może budzić podejrzenia.
Marihuana czyli cudowne lekarstwo
Zwolennicy legalności marihuany często podają jako argument fakt że jej główna substancja aktywna: THC jest stosowana jako substancja lecznicza – np. w przypadku leczenia niektórych objawów Stwardnienia Rozsianego (SM) czy np. bezsenności. Owszem – to prawda. Szczególnie w przypadku Sclerosis Multiplex, stosowanie kontrolowanego aplikowania THC poprawia przewodzenie impulsów nerwowych, co np. łagodzi występowanie niezwykle bolesnych skurczy mięśni. Nie dodają już jednak że – szczególnie w przypadku właśnie SM – czyli choroby przebiegającej w cyklach rzut / remisja –właściwa dawka THC jest bardzo precyzyjnie dobierana a czas terapii jest poprzedzony badaniami cyklu choroby aby nie sprowokować kolejnego rzutu.
Jeśli kwestię stosowania THC jako substancji leczniczej uznamy za powód do legalizacji marihuany na wolnym rynku, to nie widzę naprawdę powodu dla którego nie wolno sprzedawać na ulicy np. morfiny czy większości leków psychiatrycznych bez recepty. Przecież ich substancje czynne też są stosowane w medycynie.
Zakazać czy nie – moje subiektywne zdanie
Na koniec dwa zdania subiektywne. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem legalizacji marihuany. Argumenty że marihuana nie powoduje tak wielkich patologii społecznych jak np. alkohol czy palenie papierosów, wydaje mi się wyjątkowo chybiony. Nie powoduje – bo jest prawnie zabroniona. Jestem pewien ze w przeciwnym wypadku szybko stała by się normalnym codziennym rekwizytem nowej kultury degenerującym relacje społeczne. Jak kultowe „pół litra” bez którego w czasie PRL-u nie było żadnego spotkania, tak w nowej „lepszej” rzeczywistości „dobra trawa” w ładnym celofaniku i z wstążeczką będzie ogłupiał kolejne pokolenia. I argument że ogłupiać swój umysł legalnie będą mieli prawo tylko dorośli przed niczym nie uchroni młodzieży. Każdy skręt, każda „lufka” czy haust dymu z plastikowej butelki „pet” ogłupia bardziej niż piwo, papieros czy nawet kieliszek wódki – a nierealne jest sprzedawać marihuanę w dawkach w ilości jednego czy dwóch wciągnięć.
Najbardziej jednak zdumiewająca jest dla mnie postawa politycznych ideologów którzy poprzez publiczne palenie i robienie ze swojego mózgu „sałaty” udowadniają że dzięki temu są bardziej wiarygodni. Choć w rzeczywistości jest dokładnie na odwrót. 
waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura