waw75 waw75
1041
BLOG

Wierzę z niezłomność profesora Kieżuna

waw75 waw75 Społeczeństwo Obserwuj notkę 33

 Na początku lat dziewięćdziesiątych w Wieluniu powstawał jeden z pierwszych w Polsce pomników ofiar stalinowskiego ludobójstwa. Garstka zapaleńców którzy sprawę pchali do przodu chciała, aby honorowym szefem komitetu budowy był mieszkający w Wieluniu, dziś już nieżyjący, były żołnierz Inspektoratu „Maria” AK, obwodu miechowskiego Stanisław Kałwa pseudonim „Sokolnicki”. Poproszono więc pana Kałwę – człowieka powszechnie bardzo szanowanego – aby zgodził się przewodniczyć komitetowi. Ku zdumieniu wszystkich Stanisław Kałwa odmówił. Według człowieka który był podczas tamtej rozmowy, porucznik „Sokolnicki” niemal ze łzami w oczach powiedział że po wojnie, jako prezes spółdzielni spożywców wstąpił do PZPR i w związku z tym nie czuje moralnego prawa aby przewodniczyć komitetowi budowy pomnika. Trudno dziś znaleźć choćby podobny etos uczciwości wobec społeczności a przede wszystkim wobec samego siebie.

Zacząłem od przypomnienia tej historii bo myślę że dobrze obrazuje ona siłę osobowości i ogromną pokorę wobec prawdy. Myślę że profesor Witold Kieżun pozwolił sobie dziś na słabość odrzucenia tej moralnej dyscypliny. Jaka będzie tego cena? Czy tylko utrata zaufania? Czy tylko utrata opiniotwórczej roli dla ogromnej grupy społeczeństwa i środowiska politycznego? Czy może ogromny dramat osobisty? Może wszystko naraz? Wszystko.

Dotychczas profesor Kieżun czerpał wielki szacunek z powodu swojej heroicznej postawy, odwagi i niezłomności jaką okazał w niewątpliwie najtrudniejszych dla Polski i dla Polaków latach II wojny światowej oraz zaraz po jej zakończeniu. Ten dorobek jednak nie tylko zachwyca ale także zobowiązuje. Szczególnie teraz kiedy jedni z najbardziej rzetelnych i wiarygodnych polskich historyków ujawnili fakt moralnej porażki profesora Kieżuna w okresie PRL-u.

Ujawnienie trudnej i dramatycznej prawdy paradoksalnie powoduje że profesor Kieżun ma przed sobą wciąż bardzo ważną misję – tym trudniejszą że utracił pozycję wiarygodnego recenzenta.

Trudno jednak zapomnieć że na jednej szali jego życiorysu leżą dokonania heroiczne, szlachetne – sięgające wyżyn człowieczeństwa i poświęcenia dla państwa i współobywateli. Na drugiej jednak – jak się okazało - słabość i ambicje które skusiły go do nikczemności. Czy mamy jednak prawo ocenić co przeważy? Czy wiemy choćby co powinno przeważyć?

Kilka lat temu nagrywałem rozmowę z szesnastoletnią wolontariuszką tarnowskiego hospicjum domowego. To była naprawdę wyjątkowa dziewczyna. Mimo młodego wieku powierzano jej pod opiekę nawet najbardziej potrzebujących i wymagających pacjentów. I pamiętam jak któregoś dnia, w parku, ta młoda i skromna dziewczyna tłumaczyła mi hasło akcji „Nowotwór to też życie” jaka startowała wtedy w całej Polsce. I dziś nasuwa mi się na myśl zdanie: „choroba to też życie” panie Profesorze, nawet jeśli przez wiele lat byliśmy nią złożeni, nawet jeśli nie zdołała nauczyć nas pokory, to każdy nasz codzienny wybór i nasza codzienna postawa jest częścią całości. Częścią nas – tych obecnych i tych z czasu zdrowia i młodości. Każdy – nawet ostatni dzień wciąż jest dojrzewaniem – dorastaniem. 

 Życie trwa i myślę że to profesor Witold Kieżun zdecyduje na którą szalę położy kolejne decyzje.

Pewnie Profesor nie będzie już ikoną prawicowych środowisk. Ujawnienie kulisów i mechanizmów jego peerelowskiej kariery prawdopodobnie odbierze mu też szansę pełnienia publicznej funkcji przewodnika ideowego środowisk prawicowych, i za swoje dawne złe wybory niewątpliwie zapłaci dziś poczuciem osobistej tragedii. Ale choć to rozliczenie jest dziś przede wszystkim winien samemu sobie, to moim zdaniem od jego postawy może zależeć to jak Polacy, 25 lat po transformacji ustrojowej będą postrzegali moralne rozliczenie współpracowników SB. Czy wciąż będzie to musiał być bezpardonowy podział na winnych i niewinnych, czy być może po dwudziestu pięciu latach spojrzenie głębiej w ludzkie słabości nie będzie ryzykowne dla mechanizmów państwa. Profesor Kieżun niewątpliwie jest postacią nietuzinkową – jest „Kimś” i nasuwają mi się słowa profesora Andrzeja Nowaka że „kimś można być tylko dla kogoś – dla samego siebie można być tylko nikim”.

Mimo naprawdę bardzo mocnych dowodów jakie przedstawili panowie Cenckiewicz i Woyciechowski , bardzo wiele osób darzących profesora Kieżuna wielkim szacunkiem i zaufaniem nie zapomniało o jego heroicznej postawie podczas wojennej tragedii i o ogromnym bogactwie intelektualnym z jakiego wciąż mamy szansę  czerpać. I trudno zaprzeczyć że Witold Kieżun na tą pamięć i szacunek zasłużył jak niewielu w Polsce. Ale ci ludzie wciąż czekają na jego niezłomność. Niezłomność która wyrasta z pokory i szacunku dla prawdy. Niezłomność która nie ma nic wspólnego z upartością i która czasem każe odsłonić obraz „ecce homo”. Profesor Kieżun zasłużył na to aby sam zdecydował na której szali położy dziś odważnik.

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo