waw75 waw75
1559
BLOG

500 złotych - zdrowa dawka socjalizmu

waw75 waw75 Społeczeństwo Obserwuj notkę 64

W dyskusji o systemie podatkowym istnieje pewien ogólnie przyjęty aksjomat, że jeśli podatki są zbyt wysokie, to rozszerza się szara strefa a do budżetu wpływa tym samym coraz mniej pieniędzy. Ciekawe, że nikt nie dostrzegł dotąd podobnego rodzaju relacji pomiędzy zawężaniem opieki socjalnej państwa a rozwojem „szarej strefy” załatwiania sobie opieki państwa przez ludzi ze środowiska tzw warstw dominujących.

Od 25 lat ze wszystkich zakątków polskiego liberalizmu dobiega lament, że Polska ma zbyt mocno rozbudowany system opieki socjalnej i właśnie roszczeniowość społeczeństwa blokuje nad Wisłą rozwój gospodarczy. Ten lament co prawda trochę przycichł, kiedy przy okazji kryzysu strefy Euro zaczęto głośno mówić o tym jak  wygląda opieka państwa czy pomoc bezrobotnym w większości państw europejskich a jak wygląda to w Polsce, ale święta teza polskich liberałów (a raczej tych grup społeczeństwa które pod zasłoną haseł szczytnego liberalizmu, okopały się wokół strumienia publicznych pieniędzy) pozostała niezmienna: „żeby komuś dać – trzeba komuś zabrać”. Czyżby? – a może po prostu trzeba komuś ...oddać to co się zabrało? Nawiasem mówiąc – dawno nie widziałem w Polsce tak trafionej terapii dla chorego państwa jak program 500 zł na każde dziecko. To po prostu jak zastrzyk z antybiotykiem który odwraca fałszywy nurt redystrybucji publicznego potencjału. Że dla wszystkich nie wystarczy? Być może – ale tym razem nie braknie na dzieci, a to ważne przetasowanie kolejki.

Mam od dawna wrażenie, choć być może błędne, że lawinowo wręcz rosnąca patologia nieformalnego zapewnienia sobie opieki państwa, (choć poza surowym i bezlitosnym systemem) rodzi się wśród dokładnie tych samych środowisk opiniotwórczych, które od dekady nawołują do znacznego ograniczenia oferty publicznej pomocy dla obywateli.

Każdego kto od 2008 roku interesował się  kryzysem w Europie, musiało wręcz zaszokować jak w większości państw Unii wygląda pomoc finansowa dla osób które utraciły pracę. I to nie tylko w Hiszpanii czy Grecji, gdzie można traktować to jako jeden z powodów zapaści finansowej – ale także choćby w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Francji czy Niemczech nie mówiąc już nawet o krajach skandynawskich czy o poza-unijnej Norwegii. Podczas kiedy w Polsce osoba bezrobotna traci po sześciu miesiącach prawo do zasiłku, we wszystkich tych państwach bezrobotny jest mniej więcej na półmetku otrzymywania od państwa zasiłku w wysokości ... ostatniej swojej pensji.

W Europie po prostu uznano, że człowiek który utracił pracę ma prawo uzyskać pomoc państwa w takim wymiarze aby nie stoczył się materialnie do rynsztoka, a na złapanie ponownie wiatru w żagle daje takiemu nieszczęśnikowi  i jego rodzinie 12 miesięcy. I dotyczy to wszystkich pracujących niezależnie od wykonywanego zawodu.

I proszę się nie oburzać, że Polsce takiej opieki socjalnej państwa nie ma – owszem jest,  i to często jeszcze bardziej hojna niż u europejskich gigantów – czasem nawet przez okres dwóch, trzech, a nawet czterech lat. Różnica polega jedynie na tym, że w Europie system ten obejmuje każdego pracownika któremu podwinęła się noga a w Polsce jedynie prezesów, członków zarządów czy rad nadzorczych w sektorze w całości – lub w części publicznym. Czym bowiem była likwidacja przez rząd Donalda Tuska kagańca „ustawy kominowej” jak nie wyłączeniem ludzi ze środowiska władzy z systemu okrojonego z polityki socjalnej wobec bezrobotnych ?

Innym – i to naprawdę powszechnym - przykładem drugiego obiegu na styku  państwo – obywatel, jest pomoc lekarska czy opieka szpitalna. To oczywiście temat –rzeka, choćby dlatego że w wielu przypadkach długość oczekiwania na wizytę u specjalisty to nie żadna kolejka tylko po prostu odmowa pomocy lekarskiej. Ale w jakiś magiczny sposób wobec ludzi z tak zwanymi układami i znajomościami system działa jakby „nieco inaczej”. I to schemat tak naturalny że na uniknięcie tej patologii jest wyłącznie jedna metoda: zapewnić szybki dostęp wszystkim. 

Trudno bowiem nie dostrzegać pewnej naturalnej zasady: im dłuższe kolejki i im mniejsze limity przyjęć tym więcej telefonów z prośbami od i do znajomych lekarzy. I mimo że, jak wspomniałem, tego naturalnego  mechanizmu nie da się uniknąć, to pozwala to tym samym postawić tezę, że państwo okrojone z szerokiej dostępności w opiece socjalnej jest dokładnie tak samo utopijne jak skrajny socjalizm. I tak – niezależnie od doktryny – jest konieczność pomóc wszystkim, system filozoficzny pozwala jedynie usprawiedliwić komu najpierw a komu na końcu kolejki. Człowiek potrzebujący pomocy – lub nawet chcący zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie, w sytuacji trudności w przeskoczeniu barier jej uzyskania nigdy nie machnie ręką i nie zarejestruje się w rocznej czy dwuletniej kolejce ale będzie szukał szansy uzyskania pomocy omijając „szczytny system” oparty dyktacie rentowności nad rozdawnictwem. A im dłuższe kolejki, im mniejsza oferta państwa (szczególnie przy braku alternatywy komercyjnej) tym większa skala „szarej strefy” układów i znajomości, czego od ośmiu lat jesteśmy przecież świadkami w Polsce.

Dokładnie taki sam scenariusz ma zresztą miejsce w przypadku „odpowiedzialnej” wstrzemięźliwości we wspomaganiu bezrobotnych. Jeśli światłemu zwolennikowi „niewidzialnej ręki rynku” i szczytnej zasadzie konkurencyjności gospodarczej podwinie się noga i z jakichś powodów stanie przed faktem utraty pracy – pierwszym odruchem będzie telefon do znajomego lekarza żeby zdobyć zwolnienie lekarskie na trzy miesiące, a jak się da to na trzy kolejne – rzecz jasna na koszt państwa. Ludzie bardzo szybko zapominają o tym że w ich oczach to właśnie wyłudzanie zwolnień i rent było największą patologią zżerającą państwo od środka.

Zbiegiem okoliczności peerelowska zasada że „w rodzinie trzeba mieć lekarza, prawnika i urzędnika” nigdy nie była tak aktualna jak po ośmiu latach rządów  „partii elit”  dogmatycznie odrzucającej zasady solidaryzmu społecznego czy opieki socjalnej państwa i deklarującej jednocześnie budowę najzdrowszego na świecie państwa opartego o konkurencyjność rynkową i bezlitosne prawa rentowności.

Idea państwa – konieczność ustanowienia jakiejś struktury administracyjnej, z natury rzeczy jest efektem naturalnej potrzeby każdej społeczności do tego aby zapewnić sobie jakieś bezpieczeństwo, jakiś wspólny potencjał i nie zostać bez pomocy w potrzebie.  Niezależnie czy ktoś jest konserwatystą, socjalistą, kapitalistą czy liberałem w zderzeniu ze społecznym problemem ma dokładnie te same potrzeby. I dlatego sama istota państwa ma bardzo silny trzon socjalny – nie jedyny rzecz jasna ale na tyle silny że doktrynalne eliminowanie go z funkcji państwa prowadzi wyłącznie do jego upadku na rzecz koterii i umacniania „drugiego obiegu” grup uprzywilejowanych.

Panuje powszechna opinia, że państwo socjalne jest utopijne. Zagarnia bowiem dochody wszystkich i rozrzuca je pod nogi tym którzy nie wrzucają niczego do wspólnej kasy. Innymi słowy system taki odbiera wszystkim a rozdaje roszczeniowym a utopijność polega na tym że z czasem nakłady na pomoc „darmozjadom” są tak duże że nie ma ich komu zabrać i albo trzeba je pożyczyć albo wydrzeć siłą.

Czy nie czas już jednak dostrzec, choćby po ostatnich ośmiu latach, że system oparty przede wszystkim na lobbingu grup interesu i doktrynalnie odrzucający solidaryzm społeczny jest dokładnie tak samo utopijny jak skrajny socjalizm, a różnica polega jedynie na tym, że ogołaca wszystkich ale przekazuje tylko najsilniejszym? I że dokładnie tak jak w utopijnym socjaliźmie skrajny kapitalizm dokładnie tak samo wydrenuje kieszenie obywateli i państwa do samego dna? Jeśli ktoś nie wie jak to działa w praktyce to polecam choćby porównanie paragonów przy bramkach autostradowych na odcinkach administrowanych przed GDDKiA z tymi za przejazd odcinkami zarządzanymi przez firmy prowadzone przez jednego ze zmarłych niedawno czołowych polskich biznesmenów. Gwarantuję terapię szokową.

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (64)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo